Kolejny raz przekonałem się, jak krótka i wybiórcza jest ludzka pamięć, a dokładnie kibicowska. Nic to, że Tomasz Stamirowski włożył w Widzew kilkanaście milionów złotych, że zrobił z niego sprawnie działającą instytucję. Za to wszystko usłyszał, że nawet nie powinien, ale musi odejść, bo pojawił się “rycerz na białym koniu”, nowy zbawiciel.
Przyznam, że jestem zaskoczony, choć nie powinienem, bo przecież w Widzewie to nic nowego, a w ogóle to już chyba łódzka specjalność. Kibice Widzewa szybko zapomnieli, że gdy trzeba było przejąć klub, nie było poważnych chętnych. Owszem, pojawił się tajemniczy Moises Israel Garzon, byli Turcy z agencji menedżerskiej, którzy może i mieli dobre chęci i plany, ale nie mieli pieniędzy, lecz na szczęście rozsądek ludzi ze Stowarzyszenia RTS sprawił, że Widzew nie podzielił losów Wisły Kraków (słynny Vanna Ly), Lechii Gdańsk czy ostatnio Pogoni Szczecin. Dla niezorientowanych: ich potencjalni zbawiciele okazali się albo hochsztaplerami, albo – w najlepszym razie – opowiadaczami bajek.
Wyzwanie przyjął Tomasz Stamirowski, przejmując spółkę w trudnym czasie. Jego największą zasługą jest uczynienie z Widzewa dobrze działającego klubu. Stało się to także dzięki pieniądzom, którymi – tak jak się zobowiązał – dokapitalizował spółkę. Stamirowski nie jest człowiekiem z czołówki listy Forbesa, ale ile mógł, tyle Widzewowi dał.
Nie był nieomylny, a jego największą słabością okazał się wybór ludzi. Najpierw za długo trzymał prezesa, który skłócił klub ze wszystkimi, bo uważał się za większego niż Widzew. Kolejny prezes zarządu też okazał się nielojalny wobec właściciela i ostatnio nawet otwarcie wystąpił przeciwko niemu.
PRZECZYTAJ: Burzliwa widzewska zima
Nie kupuję argumentów – a takie zapewne się pojawią – że Michał Rydz zrobił to dla dobra Widzewa. Gdyby zależało mu na dobru klubu, już wcześniej pozbyłby się trenera, który po bardzo dobrym początku pracy, ciągnął drużynę w dół. To, że Daniel Myśliwiec tak długo był trenerem, mimo katastrofalnych wyników, to kompetencje zarządu spółki. Słyszałem, że szkoleniowca bronił właściciel, jednak decyzje w spółce prawa handlowego podejmuje zarząd. A jeśli nie podoba się ona większościowemu akcjonariuszowi, to zmienia szefów spółki.
Może Robert Dobrzycki jest tym rycerzem na białym koniu, który Widzew znów uczyni wielkim. Oby! Pewnie jest bogatszy od Stamirowskiego, ale wciąż pamiętam, że Grajewski był zamożniejszy od Pawelca, a Cacek od Bońka i Szymańskiego razem wziętych. Jak się to skończyło, starsi kibice doskonale pamiętają.
Obecny właściciel Widzewa nie zasłużył, żeby zmuszać go do oddania klubu wywieszając transparenty czy też pisząc “Stamirowski won”. W tytule felietonu właśnie dlatego jest o “déjà vu”. Nie zapomniałem, jak obrażano Grzegorza Waraneckiego, bez którego reaktywacja Widzewa nie byłaby tak błyskawiczna. Jak widać, jest to już widzewska tradycja, niestety bardzo przykra, bo w myśl niepolitycznego dziś stwierdzenia, że “Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”. Przykre to jest!
Skoro o déjà vu, to przypomniała mi się historia z ŁKS-u. Antoni Ptak uratował klub przed upadkiem, sprawił, że jego kibice mogą dziś mówić i pisać o nym “dwukrotny mistrz Polski”, po czym został dosłownie wygoniony. Gdybym w tym czasie prowadził rejestr spotkań, to byłoby w nim kilkadziesiąt rozmów z poważnymi ludźmi, o tym, że “jak już tego Ptaka wypędzimy, to otworzą się bramy piłkarskiego raju, bo nowi inwestorzy czekają już w blokach startowych”. Fani ŁKS-u pamiętają, jak to się skończyło; widzewiakom przypominam, że spektakularnym upadkiem. Analogia narzuca się sama… Oby nie skończyło się podobnie.
PS. Ze swojej strony, dziennikarza, który Widzewem zajmuje się od 32 lat, apeluję do Tomasza Stamirowskiego, żeby się nie poddawał. Jeśli Robert Dobrzycki naprawdę chce przejąć klub, niech zrobi to w cywilizowany sposób, bo za kilka lat przekona się, jak czuł się człowiek, którego chce teraz zastąpić. I jeśli uda mu się zostać właścicielem, niech uważa na współpracowników, bo jeśli pojawi się ktoś bogatszy, nie zawahają się postawić na niego. A Tomaszowi Stamirowskiemu przypomnę powiedzenie, że jeśli ktoś ma miękkie serce, musi mieć twardą d… Szczególnie w takim sporcie, jakim jest piłka nożna.
1 Comment
panie Redaktorze, po raz pierwszy to uczynię w stosunku do Pana, ale BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TEN ARTYKUŁ.
nasza Brać Widzewska musi w końcu zdać sobie sprawę, że zło w Widzewie to niestety prezes rydz.
człowiek który manipuluje, działa często za plecami swoich zwierzchników – który słowo LOJALNOŚĆ myli z lokajem. nie ma za grosz Widzewskiego charakteru. zawsze znajdzie Winnych, innych do zrobienia zwolnienia.
tworzył komitety, w których wspólnie podejmowane przez niego, DS, oraz trenera były decyzje, później pokazał najpierw w wywiadzie w którym stwierdził , że on jest tylko od tego aby potwierdzić że transfer spina się finansowo, a wybór zawodnika to nie on. wspomnieć należy też jego zachowanie wcześniejsze.
jako jedyny pozostał w Widzewie po przejęciu drużyny przez Tomasza Stamirowskiego, pod wszystkimi sukcesami się podpisywał bardzo chętnie razem z Prezesem Dróżdzem, ale jak przyszło do zwolnień to nie miał odwagi podać się honorowo do dymisji…..
to nie Widzewski charakter, to pan zero wierności ( prócz tej do siebie i stołka który przyklejony pod tyłkiem ma), zero lojalności, zero zasad… nasz widzewski Pinokio. to jest jedno że zła które nas toczy.
z tym budżetem powinniśmy być dużo wyżej, taka Jagiellonia z mniejszym zrobiła majstra.
dlatego gadki takie jego trzeba między bajki włożyć, bo nikt poważny tego pana w środowisku już nie traktuje.
wszystkiego Widzewskiego!