Michael Ameyaw wypowiedział umowę dotychczasowemu agentowi. Nowy ma mu znaleźć silniejszy klub, co oznacza, że Widzew straci jednak utalentowanego zawodnika.
20-letni Ameyaw jest odkryciem rundy wiosennej. Zaczął ją jako rezerwowy. Z Koroną Kielce i Radomiakiem Radom był rezerwowym i wchodził na boisko w końcówce. Wypadał jednak tak dobrze, że w derbach Łodzi z ŁKS był już zawodnikiem wyjściowej jedenastki. Strzelił gola i zagrał bardzo dobrze. W kolejnych spotkaniach Widzewa też się wyróżniał, a jego bramka zapewniła trzy punkty w Olsztynie.
Od razu zainteresowały się nim kluby z ekstraklasy. Nie tylko, bo podobno oglądał go też Krzysztof Przytuła, dyrektor sportowy ŁKS. Media informowały, że Ameyawa chcą Lechia Gdańsk, Piast Gliwice i Wisła Płock. Wychowanek Polonii Warszawa jest łakomym kąskiem, bo w najwyższej polskiej lidze jeszcze przez rok jest młodzieżowcem. Kolejnym bonusem jest to, że w czerwcu kończy mu się kontrakt i można go wziąć tylko płacąc za wyszkolenie.
Tomasz Wichniarek, skaut w klubie z Piłsudskiego, zaoferował Ameyawowi podpisanie nowej umowy z podwyżką wynoszącą tysiąc złotych. A 20-latek jest jednym z najgorzej opłacanych zawodników Widzewa. Dopiero po informacjach o zainteresowaniu ekstraklasy działacze zaczęli namawiać Ameyawa do przedłużenia kontraktu. Na Twitterze można przeczytać, że piłkarz chciałby zarabiać równowartość 7-8 tys. euro.
Piotr Szor, p.o. prezesa Widzewa, spotkał się z Ameyawem. Po rozmowie powiedział, że ma nadzieje na pozytywne zakończenie rozmów. Dodał, że piłkarz obiecał mu, że jeśli nie zostanie w Widzewie, to na pewno nie przejdzie do drugiego łódzkiego klubu.
Szanse na zatrzymanie Ameyawa są niewielkie. Zawodnik w rozmowach z kolegami twierdzi, że w Widzewie w nowym sezonie nie będzie grać. Kilka dni temu wypowiedział umowę swojemu dotychczasowemu menedżerowi. Według nieoficjalnych informacji ma związać się z Mariuszem Piekarskim, który obiecał, że znajdzie mu nowy klub, który zapłacić właśnie 7-8 tys. euro miesięcznie. Widzew nie jest w stanie zaoferować aż tyle, bo musi wdrożyć program oszczędnościowy.
Szkoda, że ludzie odpowiedzialni w Widzewie za sport, czyli Wichniarek, trenerzy pierwszej drużyny czy akademii, nie poznali się wcześniej na możliwościach Ameyawa, bo pod koniec ubiegłego roku można było łatwo przedłużyć kontrakt, a teraz zastanawiać się, ile zażądać od klubów z ekstraklasy.