Jest futsalowym reprezentantem Polski, a w ekstraklasie strzelił ponad 250 bramek. Michał Marciniak, bo o nim mowa, zimą dołączył do projektu pod nazwą Widzew Łódź Futsal.
Ostatnio grał w zespole Gatty Zduńska Wola. Ma na swoim koncie tytuł króla strzelców Futsal Ekstraklasy, mistrzostwo Polski, Puchar Polski i Superpuchar Polski. Dlaczego 34-latek zdecydował się podpisać umowę z Widzewem?
Bartosz Jankowski: Jakie wrażenia po pierwszych tygodniach spędzonych w Widzewie?
Michał Marciniak (Widzew Łódź Futsal): Jest naprawdę w porządku. Drużyna jest bardzo fajna, młoda i perspektywiczna, więc w niedalekiej przyszłości będzie coś z tego jeszcze fajniejszego niż teraz jest.
Widzew Łódź Futsal to nowy projekt, który dopiero raczkuje. Dlaczego zdecydowałeś się dołączyć do tego zespołu?
Co prawda jakieś inne oferty były, ale to wiązałoby się z wyjazdami. Druga sprawa jest taka, że trenera w Widzewie znam już dobrych 15 lat. Wiem czego oczekuje, znam jego warsztat. Do tego przyciągnęła mnie też sama marka, jaką jest Widzew.
Czy nie sprawia ci problemów łączenie obowiązków? W końcu futsal to bardziej hobby, a zawodowo jesteś strażakiem.
Nie jest to problematyczne. Jeśli chodzi o dyżury, to zawsze z kolegami ze straży można się dogadać, zrobić jakąś zamianę. Z pracą nie ma najmniejszego problemu. Przełożeni wyrażają na to zgodę, wiedzą, że to moja pasja, a do tego treningi i mecze pomagają mi utrzymać dobrą sylwetkę. Pewnie gdyby nie futsal, to brzuszek mógłby nieco urosnąć. A tak to można fajnie to połączyć, pograć w piłkę i być sprawnym fizycznie.
Muszę jeszcze zapytać o przeszłość. Co się wydarzyło w Gattcie Zduńskiej Woli, że klub postanowił wycofać się z rozgrywek?
Tego, jako zawodnicy, sami chyba do końca nie wiemy. Pewnie można było dociągnąć jeszcze te pół roku, dokończyć sezon i wtedy powiedzieć, że nie będziemy więcej grali na przykład z przyczyn finansowych. Stało się jednak inaczej. Bardzo tego żałujemy, bo ten sezon w ekstraklasie mogliśmy na spokojnie dograć i pewnie napsulibyśmy jeszcze krwi tym najlepszym.
Jak dowiedzieliście się o wycofaniu klubu z rozgrywek?
W styczniu niespodziewanie dostaliśmy taką informację. Jeszcze w grudniu graliśmy dwa sparingi z Widzewem i wtedy wydawało się, że jest w miarę OK. Oczywiście wiadomo było, że są jakieś drobne problemy finansowe. W końcu przyszedł styczeń i dostaliśmy informację, że wycofujemy się, bo główny sponsor, czyli firma Gatta, ma zamknięte galerie i nie może finansować dalej klubu, bo będzie starała się chronić miejsca pracy.
Czyli informację dostaliście niemal z dnia na dzień?
Można tak powiedzieć. Nie byliśmy na to przygotowani. Chcieliśmy dokończyć sezon w ekstraklasie, żeby wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Mieliśmy pewne utrzymanie, bo zebraliśmy sporo punktów, ale cóż… Stało się, jak się stało.
Teraz przeszedłeś do grającego poziom niżej Widzewa. Jakie są różnice między I ligą a ekstraklasą?
Poziom sportowy może nie jest niższy, ale gra jest zupełnie inna. Tutaj jest więcej biegania, więcej chaosu i zachowań z dużego boiska. Nieco mniejszą wagę przywiązuje się do taktyki.
W swoim pierwszym meczu strzeliłeś od razu trzy gole. Debiut marzenie.
Niby tak, ale najważniejsze, że wygraliśmy mecz. Nie moje bramki są najważniejsze. Zależy mi, żeby to drużyna fajnie grała i żeby wszystko funkcjonowało, jak w dobrze poukładanym klubie.
Na co w takim razie stać Widzew w obecnym sezonie?
Myślę, że tylko środek tabeli. Chcemy jak najszybciej wywalczyć sobie utrzymanie. Mamy dużo młodych chłopców, więc jeśli będziemy mieli już pewne utrzymanie i związany z tym komfort, to zawodnicy pokażą się z jeszcze lepszej strony.
Rozumiem więc, że nastawiacie się mocno na następny sezon.
Raczej tak. Obecnie mamy sporo młodych zawodników, którzy muszą złapać nieco doświadczenia. Mam nadzieję, że to, co jest teraz, to tylko okres przejściowy, a w przyszłym sezonie będzie dużo, naprawdę dużo lepiej.
W niedzielę o godzinie 16 Widzew podejmie We-Met Futsal Club Kamienica Królewska.
fot. Facebook.com / Widzew Łódź Futsal