– Gdybym tam był nie pozwoliłbym na to, żeby ktoś tak obraził klub, który noszę w sercu od lat – powiedział Tomasz Cebula, mistrz Polski z ŁKS-em.
Po naszym artykule (tutaj), w którym Rafał Pawlak, wychowanek ŁKS-u, który kibicuje Widzewowi wytłumaczył, dlaczego nie chciał założyć szalika klubu z al. Unii podczas jubileuszu 25-lecia zdobycia przez niego i jego kolegów mistrzostwa Polski, wypowiedzi piłkarza mocno skomentował Tomasz Cebula, który grał z nim w złotej drużynie. Skontaktowaliśmy się z panem Tomaszem, który nie mógł pojawić się na ceremonii.
Zdenerwował się pan na słowa Rafała Pawlaka po jubileuszu waszego mistrzostwa. Dlaczego?
Tomasz Cebula: Było mi bardzo przykro, że nie mogłem być na stadionie z kolegami. Przez nowe obowiązki zawodowe nie byłem w stanie wziąć urlopu. Razem z synem i wnukiem podziwialiśmy całą otoczkę, celebrację wydarzenia w internecie. Moi koledzy zwrócili uwagę, że pan Pawlak trzyma w ręku zwinięty szalik ŁKS-u. Wtedy pękło mi serce. Dla mnie to byłaby ujma na honorze. Mógł nie przychodzić. Klub postąpił dobrze, nietaktem byłoby go nie zaprosić, bo przyczynił się do mistrzostwa. Będąc na jego miejscu celebrowałbym to wydarzenie z całą pompą i otoczką. Jego zachowanie wzbudziło we mnie spory niesmak. Mam niewyparzoną gębę, mówię co myślę, ale to silne emocje. Tym bardziej, że tak bardzo chciałem tam być… Nie jestem w stanie tego pojąć. Gdybym tam był nie pozwoliłbym na to, żeby ktoś tak obraził klub, który noszę w sercu od lat.
Kibice dawno nie widzieli pana w Łodzi, więc są ciekawi. Jak mija panu życie po karierze?
– Mam kontakt z kibicami, Paweł Lewandowski to super gość, dzięki niemu wiem co się dzieje w ŁKS-ie. W życiu jest wszystko w porządku. 5 czerwca przyjadę do Łodzi. Chciałbym wtedy wpaść na stadion. W Holandii przebywa ze mną mój niepełnosprawny synek. Na początku miesiąca muszę zawieźć go do Warszawy. Mam nadzieję, że wtedy będzie okazja wpaść na cały dzień do naszego miasta.
Niedługo powrót do gry w koszulce ŁKS-u. Jest pan zawodnikiem sekcji walking futbolu.
– Nie prowadzę tej drużyny, ale jestem jej członkiem. Chciałby z nimi trenować, ale dzieli nas 1200 kilometrów. Niedługo mamy turniej w Almelo. Wtedy znowu zagram w koszulce ŁKS-u. Jestem przeszczęśliwy.
Kazimierz Moskal wspominał, że poznaliście się podczas gry w Izraelu. Jak pan go wspomina?
– Z Kaziem spotkaliśmy się w Izraelu przy okazji meczu, albo dwóch, ale przede wszystkim pamiętam go z meczów, które grałem przeciwko Lechowi i Wiśle Kraków. Niedawno, gdy spotkałem się z Pawłem Lewandowskim w skyboxach, spotkałem Kazia przed wejściem do szatni. Przywitaliśmy się szczerym niedźwiadkiem. Przyjaźń z boiska przetrwa wszystko. Nawet próbę czasu. Szkoda, że wtedy rozstał się z ŁKS-em. Dopiero po wszystkich zawirowaniach w ostatnich latach wrócił i od razu trafił do serc chłopaków.
Nie uda się przyjechać na ostatni mecz sezonu, ale chyba w ekstraklasie pan nie odpuści?
– Jak to na jaki? Nareszcie zagramy prawdziwe derby. Żeby na nie dojechać wynajmę nawet helikopter. Derby w ekstraklasie to jest prawdziwa wojna. Emocje, wisienka na torcie dla całej Łodzi. Największe sportowe wydarzenie.
Ta drużyna jest gotowa na grę w krajowej elicie?
– Przede wszystkim gotowy jest Pirulo. Duże nadzieje pokładam w Bobku, który jest jednym z największych talentów jakie widziałem w barwach ŁKS-u. Mokrzycki gra dobre mecze. Super wszedł do drużyny.
Wzmocnienia będą potrzebne?
– Koniecznie trzeba sprowadzić kilku zawodników. Ławka nie zawsze pomagała. Może udałoby się przekonać do powrotu Łukasza Sekulskiego? W Wiśle Płock udowodnił, że potrafi strzelać. Przydałby się dobry, szybki obrońca. I taki Zioberek i Cebula na skrzydłach.
Z Tomaszem Cebulą rozmawiał Filip Kijewski.