– Nie brałam pod uwagę takiej możliwości, że nie zagram w finale. Byłam na silnych lekach przeciwbólowych, bo zmuszała do tego sytuacja – zdradza Aleksandra Gryka, mistrzyni Polski z ŁKS-em Commercecon.
To nie był łatwy sezon. Po kontuzji Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak, w kluczowych meczach praktycznie nie schodziłaś z boiska.
Aleksandra Gryka, mistrzyni Polski z ŁKS-em Commercecon: Grałyśmy w trzy środkowe. Tak się da trenować, ale granie ligi i europejskich pucharów w takim składzie osobowym było trudne. W lutym miałyśmy mecz co trzy dni. Ten sezon pod kątem fizycznym był wyczerpujący. Dla mnie pierwszy, rozegrany na takiej intensywności.
Mimo tego stworzyłyście najlepszą parę środkowych w lidze. Co było kluczem do waszej wysokiej formy?
– Trener dobrze zarządzał czasem. Ważna była regeneracja ciała. Czasami trzeba było trenować troszkę lżej, lekko odpocząć. Gdy należało przycisnąć, przyciskałyśmy. Robiłyśmy to z głową i to dało efekty, dzięki którym sięgnęłyśmy po złoto.
Oprócz przygotowań w klubie pracujesz indywidualnie. To ważna część twoich przygotowań?
– W trakcie sezonu pracuję indywidualnie z Michałem Adamczewskim. Po raz pierwszy pomagał mi gdy miałam zerwane więzadła w kolanie. Ten uraz już nigdy nie wrócił po tym jak ze mną pracował. Uważam, że jest skarbnicą wiedzy, podchodzi do człowieka holistycznie. Pomaga nie tylko w zakresie przygotowania fizycznego. To dla mnie skarb. Pracowałam z nim w tym sezonie ligowym. Teraz w całości oddałam się pod opiekę sztabu reprezentacji i pracuję według ich planów.
W styczniu rozegrałaś w Łodzi wspaniały mecz z Fenerbahce. Po nim tureccy fani zasypali twoje social media pochwałami.
– To było bardzo miłe. Jeżeli kibice rywala widzą, że dajesz z siebie wszystko, to fajnie podsumowanie meczu. To było moje pierwsze spotkanie przeciwko zespołowi o takiej klasie sportowej. Byłam totalnie podekscytowana, że zagram na Fenerbahce. To zupełnie inny poziom, zupełnie inaczej odbiera się siatkówkę, gdy gra się na takim poziomie. To było bardzo fajne doświadczenie, budujące na resztę sezonu. Skoro możemy zagrać tak fajną siatkówkę gdy na przeciwko nas stoi Fenerbahce, to możemy zagrać ją z każdym.
Mało kto wie, że niewiele brakowało, a nie wystąpiłabyś w meczach o złoto. Co się stało?
– Kilka dni przed pierwszym meczem miałam problemy ze stopą. Nie brałam pod uwagę takiej możliwości, że nie zagram w finale. Chciałam je dograć do końca. Byłam na silnych lekach przeciwbólowych, bo zmuszała do tego sytuacja. Cieszę się, że się udało.
Pierwszy mecz wam nie wyszedł. U ciebie do dużej presji doszedł ból stopy.
– Myślę, że presja zadziałała na cały zespół. Z tyłu głowy miałam, że w każdej chwili moja stopa może się złamać. Starałam się nie myśleć. W ferworze gry i emocji liczyła się tylko każda, kolejna piłka.
W szatni musiało być gorąco.
– To jest podsumowanie tego sezonu. Potrafiłyśmy odwrócić losy finałów, mimo że po pierwszym meczu wielu ludzi postawiło na nas krzyżyk. Do końca wierzyłyśmy, że jesteśmy w stanie sięgnąć po złoto. Nie poddałyśmy się nawet po tak słabym spotkaniu jak pierwszy mecz. Wydobyłyśmy z siebie siłę, zawziętość i energię, dzięki której wygrałyśmy mistrzostwo w dobrym stylu.
Zwieńczeniem tej historii są twoje dwa punktowe bloki, które dały ŁKS-owi złoto.
– Szczerze powiem, że ja nie pamiętam ostatniego meczu. Nie patrzyłam nawet co się dzieje. Byłam skupiona tylko i wyłącznie na tej akcji. Wiem, że coś się wydarzyło, zobaczyłam to na powtórce. To jest coś pięknego, bo nad pojedynczym blokiem pracowałam cały sezon. Powtarzałam ten ruch na treningach tysiące razy i on wyszedł w najważniejszej akcji sezonu. To bardzo fajna motywacja do dalszej pracy.
Czy kontuzja odebrała ci szansę na występy w reprezentacji Polski w tym sezonie?
– Mam szczerą nadzieję, że będą mogła zagrać w reprezentacji. Jestem w stałym kontakcie ze sztabem, pracuję indywidualnie, ale stopa potrzebuje chwili odpoczynku. Nie mogę jej przeciążyć. Dajemy sobie czas. Niedługo zrobię badania, które dadzą nam bardziej pełny obraz tego co się dzieje i jak długo będzie trwało leczenie. Pozostaję do dyspozycji sztabu.
Wiem, że w czwartek wybierasz się do Radomia wspierać koleżanki z reprezentacji. Co jeszcze będziesz robiła w przerwie między ligowymi rozgrywkami?
– Nie mam planów, bo nie wiem co będzie się działo w najbliższej przyszłości. Zostanę w rodzinnym domu, ewentualnie weekendy spędzę w spa, żeby mocniej wyciszyć i zregenerować ciało. A między tym praca, praca, praca.
To był wyjątkowy sezon dla ciebie i dla ŁKS-u. Zwieńczony ogromnym sukcesem. Jak go podsumujesz?
– Mogą się zdarzać różne sytuacje. U nas były te mniej przyjemne, wręcz tragiczne. To co nas niosło przez ten sezon to drużyna, wspólny cel. To dodaje energii. To daje chęci do pracy, nie tylko dla siebie, ale dla zespołu i dla dziewczyn, które były kontuzjowane. Jedność w tym sezonie była naszą bardzo mocną stroną.
Z Aleksandrą Gryką rozmawiał Filip Kijewski.