W ŁKS wszystko zaczyna się zazębiać. Kazimierz Moskal ma duży komfort pracy i wyczucie przy ustalaniu składu. Jak na razie żaden z zawodników nie zawodzi szkoleniowca. Do tego stopnia, że gdyby nawet postawił na kierownika zespołu Jacka Żałobę, ten pewnie znalazłby się w jedenastce kolejki.
Pięć punktów przewagi nad Stalą Mielec to jeszcze zbyt mało, by świętować awans do ekstraklasy. W ŁKS doskonale zdają sobie z tego sprawę. Do końca ligi pozostało jeszcze sporo kolejek, a jak wiadomo wiosną różne cuda się zdarzają. – Nie czujemy się jeszcze beniaminkiem ekstraklasy. Spokojnie z takimi zapędami. Co jakiś czas przypominamy zawodnikom, żeby nie zawracali sobie głowy tabelą. Musimy patrzeć tylko i wyłącznie na siebie i na kolejnego przeciwnika – zaznaczył Moskal po spotkaniu z Wartą Poznań (3:0).
Nie wiadomo jak zakończy się sezon, ale działacze i sztab szkoleniowy osiągnęli już duży sukces. Przed sezonem nie zapowiadali cudów, nie podgrzewali atmosfery, tylko robili swoje. To przyniosło wymierny rezultat. ŁKS, którego przed sezonem dziennikarze zajmujący się 1. ligą nie widzieli w gronie faworytów do awansu, po 24. kolejkach wypracował sobie przewagę nad rywalami. Jeszcze nie tak bezpieczną jak prowadzący w tabeli Raków, ale dającą komfort pracy. Na dodatek stworzony został zespół, na który chce się przychodzić. Łodzianie nie grają topornego, opartego na szczelnej defensywie futbolu. Preferują ofensywny styl, który może się podobać.
Oczywiście, nie każde spotkanie kończy się tak efektowną wygraną, jak to z Wartą. Zdarzają się słabsze, choćby w Mielcu, gdzie ŁKS do przerwy mógł przegrywać 0:2. – Najważniejsze dla nas było, żeby tego spotkania nie przegrać. Być może dlatego w pierwszej połowie, oprócz Daniego, zagraliśmy zbyt bojaźliwie w ofensywie. W drugiej połowie było już zdecydowanie lepiej – ocenił prezes Tomasz Salski wygrane 1:0 spotkanie.
Ściągnięcie do Łodzi Daniego Ramireza okazało się strzałem w dziesiątkę. Starsi kibice klubu z al. Unii powinni pamiętać Brazylijczyka Rodrigo Carbone, który czarował w mistrzowskim sezonie 1997/98. Hiszpan czaruje w obecnym. Aż dziwne, że tak rzadko korzystano z niego w walczącym o utrzymanie Stomilu Olsztyn. Ponoć sadzany był ławkę, bo nie chciał przedłużyć kontraktu. Jaki by nie był powód, działacze ŁKS wykazali się dużym wyczuciem ściągając pomocnika do Łodzi. Zresztą jak na razie trudno znaleźć słabe punkty w drużynie.
Na kogo by nie postawił Moskal, ten nie zawodzi. Jan Grzesik, którego wielu już skreślało, wiosną gra wyśmienicie, Lukas Bielak popisuje się fantastycznym trafieniem, Rafał Kujawa przewodzi stawce najskuteczniejszych strzelców, a Michał Kołba wiosną nie dał sobie strzelić gola. Długo można by wymieniać. Każdy z piłkarzy coś wnosi. Są konsekwentni do bólu. – W spotkaniu z Wartą zabrakło kilku zawodników, ale mamy na tyle szeroką i wyrównaną kadrę, że każdy jest w stanie wejść i wnieść dużo dobrego w poczynania drużyny. A każdy chce grać, więc rywale na pewno mają utrudnione zadanie rozpracowując ŁKS na przedmeczowych analizach – uważa Bielak.
Coraz więcej kibiców zespołu z al. Unii podkreśla, że tak grającego ŁKS, dawno już nie widzieli. Do ekstraklasy wciąż jednak daleka droga, ale jeśli w następnych kolejkach nic złego się nie przydarzy, to kilka dni po 1 i 3 maja w Łodzi będzie kolejne święto. Tym razem piłkarskie.