Widzew Łódź ma za sobą bardzo intensywny tydzień. Łodzianie w ciągu sześciu dni rozegrali aż trzy mecze. Dwa z nich zakończyły się porażkami, ale zdaniem napastnika czterokrotnego mistrza Polski, wszyscy związani z Widzewem mogą być dumni z tego okresu.
Tydzień temu Widzew wygrał 3:1 z Górnikiem Zabrze i to w bardzo dobrym stylu. Kibice z niecierpliwością wyczekiwali kolejnych meczów: z Wisłą w Krakowie i Śląskiem we Wrocławiu. Niestety oba te spotkania Widzew przegrał 1:2. W obu nie brakowało kontrowersji i błędów sędziowskich. Mimo niesatysfakcjonujących rezultatów klub może być jednak dumny. Tak twierdzi przynajmniej Jordi Sanchez.
– To był ciężki tydzień dla całego klubu, dla wszystkich fanów, a także dla nas jako profesjonalistów. Pracujemy w dobry sposób i dajemy z siebie 200% podczas każdej sesji, podczas każdego wyjazdu (z dala od naszych rodzin). Oczywiście w każdej pojedynczej grze… i to jest bardzo frustrujące.
Oczywiście, że jesteśmy ludźmi i moglibyśmy zrobić to lepiej. Moja główka w Krakowie, dzisiejszy wole. Zaufajcie mi, gdy powiem, że nikt nie jest bardziej wymagający niż ja.
Ale z mojego punktu widzenia możemy być dumni z tego tygodnia, 3 meczów w 6 dni, w czwartek wróciliśmy do domu o 4:30 w nocy, w piątek ponad 3 godziny w autobusie, aby dzisiaj ponownie zmierzyć się z jedną z najlepszych drużyn w lidze…mniej niż 30 godzin na regenerację po kontuzjach, kopnięciach, sztywnych i skurczach mięśni i rywalizujemy jako niesamowity zespół, jakim jesteśmy.
Zespół, Klub, Kibice Zachęcam Was, abyście dalej podążali tą drogą, a my zostaniemy nagrodzeni – napisał na swoim Instagramie napastnik Widzewa.
Mecz z Wisłą z pewnością odcisnął piętno na zdrowiu piłkarzy. Przypomnijmy, że Widzew musiał rozegrać dogrywkę w Krakowie, a do regulaminowego czasu gry i tak doliczono już 17 minut. Wtedy łodzianie przegrali 1:2, mimo że gol na wagę remisu, którego Wisła strzeliła w ostatniej akcji drugiej połowy został zdobyty nieprawidłowo.
Trzy dni później podopieczni Daniela Myśliwca znów zostali skrzywdzeni przez sędziego. We Wrocławiu zaliczono drugą bramkę dla Śląska, mimo że ta została zdobyta ze spalonego [CZYTAJ WIĘCEJ]. Zawodnicy muszą się jednak szybko pozbierać, bo w następnej kolejce na stadion przy Al. Piłsudskiego 138 przyjedzie Legia.
CZYTAJ TAKŻE: Bartłomiej Pawłowski nie wytrzymał: “Okradliście nas. Piłkarski poker”