PGE Skra Bełchatów mecz z GKS-em Katowice zaczęła w najmocniejszym, możliwym składzie. Po zwycięstwie w meczu z Chaumont w Puchrze CEV, bełchatowianie potrzebowali przełamania w lidze, bo nie wygrali pięciu meczów z rzędu.
ZBUDUJ DOM SWOICH MARZEŃ Z CEGIELNIĄ GRABARZ, SPONSOREM PGE SKRY BEŁCHATÓW (WIĘCEJ)
Od początku spotkania widać było, że PGE Skra nie ma zamiaru oddawać punktów bez walki, tak jak w poprzednich meczach. Co ważne, w zespole z Bełchatowa ofensywna nareszcie rozkłada się równo między najważniejszy zawodników. Po cztery punkty zdobyli Aleksander Atanasjiević, Dick Kooy, Filippo Lanza, a z pięciu oczek cieszył się Mateusz Bieniek, najważniejszy zawodnik Skry i wicemistrz świata. GKS miał problemy z przyjęciem zagrywki i sam słabo serwował, a doświadczeni siatkarze drużyny z Bełchatowa umieli to wykorzystać. Pierwszego seta Skra wygrała 25:21.
Co ciekawe mecz bełchatowian oglądał Andrea Gardini. To trener, który niedawno prowadził Jastrzębski Węgiel. Chociaż Konrad Piechocki, prezes PGE Skry zapewnia, że Joel Banks, czyli obecny szkoleniowiec bełchatowian ma pełne wsparcie zarządu i zawodników, możliwe, że szkoleniowiec w przyszłości obejmie zespół z Bełchatowa.
– Joel jest człowiekiem w pełni zaangażowanym w swoją pracę, to świetny fachowiec, który już niedługo będzie gotowy do gry „na duże bramki”, na najwyższym światowym poziomie. Zawodnicy bardzo go chwalą, proszę ich spytać. Współpraca układa się bardzo dobrze – mówił Piechocki w rozmowie z Przeglądem Sportowym, po tym jak PGE Skra przegrała z Cuprum Lubin.
PGE Skra bardzo dobrze radziła sobie w drugim secie do pewnego momentu. Katowiczanie złapali zespół z Bełchatowa w niewygodnym dla nich ustawieniu i z Marcinem Kanią na zagrywce zdobyli pięć punktów z rzędu. Na szczęście Skra wypracowała wcześniej odpowiednio wysoką zaliczkę i po chwilowym kryzysie doprowadziła do końca partii. Ostatni punkt dla bełchatowian zdobył Lanza, który w spotkaniu z GKS-em był nie do zatrzymania w ofensywie.
Trzecia partia była niezwykle wyrównana. Na punkt Skry, katowiczanie odpowiadali swoim punktem. Goście przyjmowali i atakowali na takim samym poziomie jak w poprzednich setach, ale popełniali dużo błędów indywidualnych. Szczególnie w zagrywce, bo mylił się nawet Bieniek, najlepiej serwujący zawodnik w lidze. Przyznać trzeba, że rozruszał się blok GKS-u, który szczególnie dobrze radził sobie z atakami skrzydłowych po przekątnej. Nie było łatwo, ale meczbola skończył Grzegorz Łomacz. Po miesiącu bez wygranej, PGE Skra Bełchatów nareszcie się przełamała.
MVP: Grzegorz Łomacz
GKS Katowice – PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25, 21:25, 23:25)
GKS Katowice: Kania, Rosseaux, Seganov, Jarosz, Adamczyk, Szymański
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Lanza, Bieniek, Atanasjiević, Kłos, Kooy, Piechocki (libero), oraz Rybicki, Gunia