Od jakiegoś czasu mówi się o tym, że Raków Częstochowa szuka napastnika, co zresztą potwierdził w TVP Sport przewodniczący Rady Nadzorczej Wojciech Cygan. Przesądzone jest raczej odejście Sebastiana Musiolika, więc w zespole wicemistrza Polski zwolni się jedno miejsce.
To, według różnych doniesień, mógłby zająć Jordi Sanchez. Sam prezes Widzewa zdradził, że pojawiły się zapytania o tego piłkarza. Nie można więc wykluczyć, że sympatyczny Hiszpan zmieni barwy klubowe już tej zimy.
CZYTAJ TAKŻE >>> Krótka piłka #2 – Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa
Co ciekawe, to nie musi być koniec transakcji na linii Raków – Widzew. Niemiecki „Kicker” donosi, że poważnym kandydatem do dołączenia do Bayeru Leverkusen jest bramkarz Rakowa, Vladan Kovacević. W tej sytuacji kolejnym „łakomym kąskiem” dla Rakowa staje się inny z widzewiaków – Henrich Ravas. W Widzewie również potwierdzili, że 25-latek cieszy się zainteresowaniem ze strony innych klubów PKO Ekstraklasy.
– Każdy jest na sprzedaż, ale z drugiej strony nie chcemy osłabiać drużyny. Ale jesteśmy w takim miejscu, że pieniądze mają być realnym wpływem do budżetu i musimy brać to pod uwagę. Jak pojawią się oferty, to będziemy się im przyglądać. Ale pod uwagę weźmiemy tylko poważne oferty – powiedział wiceprezes Michał Rydz w programie Robotniczy Talk-Show w WidzewTV.
– Są zapytania o Henia i Jordiego i to cieszy, bo musimy sprzedawać piłkarzy, ale trzeba to robić z głową – dodał Mateusz Dróżdż.
O ile Sanchez na razie nie odniósł się publicznie do doniesień w sprawie ewentualnego transferu, o tyle Ravas udzielił wywiadu „Radiu Widzew”, w którym stwierdził, że chciałby dalej grać w łódzkim klubie.
– Jestem zawodnikiem Widzewa. Bardzo lubię być częścią tej drużyny i tego klubu. Koncentruję się na sobie i swojej pracy, a doniesienia medialne mnie nie interesują. Zobaczymy, co przyniesie czas, ale chciałbym zostać w Widzewie. Lubię tu grać i mieszkać w Łodzi – skomentował bramkarz Widzewa.
W całej sytuacji to Widzew wydaje się być na „pole position”. Sanchez i Ravas mają ważne kontrakty z łódzkim klubem, a do tego, zgodnie z postanowieniami prezesa Dróżdża, piłkarze prawdopodobnie nie mają wpisanej w umowy kwoty odstępnego. Dzięki temu Widzew może dyktować warunki w negocjacjach. Ewentualne fiasko rozmów sprawi, że zawodnicy pozostaną w zespole, co także wcale nie będzie złym zakończeniem całej sprawy.
CZYTAJ TAKŻE >>> Dróżdż: „To moja największa przegrana jako prezesa Widzewa”