Widzew przegrał ze Zniczem Pruszków 0:1 na pożegnanie sezonu 2019/2020. Łodzianie, ku rozpaczy blisko 9000 fanów zgromadzonych na stadionie przy al. Piłsudskiego, przez całe spotkanie bili głową w mur.
Pierwszy kwadrans był dość spokojny w wykonaniu obu ekip. „Finał” tego sezonu wyglądał tak, jak typowy finał jakiegoś pucharu, bowiem żaden z zespołów nie chciał popełnić błędu. Brakowało zatem ciekawych akcji, a gra toczyła się na 30-40 metrze przed bramką gości z Pruszkowa.
Pierwszą okazję, i to od razu wyśmienitą, miał Mateusz Możdżeń, który znalazł się zupełnie niepilnowany przed polem karnym Znicza. Pomocnik Widzewa strzelił mocno, jednak prosto w Misztala.
Widzew kontrolował przebieg gry, ale w 28. minucie Sebastian Rudol popełnił prosty błąd, po którym goście zdobyli gola, a Patryka Wolańskiego w sytuacji sam na sam Patryk Czarnowski. Chwilę później mogło być 2:0, bo obrona Widzewa znowu się nie popisała. Tym razem widzewiaków uratowała poprzeczka, od której odbiła się piłka po strzale Moskwika.
Później mecz znowu kontrolowali widzewiacy, którzy próbowali zaatakować nieco odważniej niż na początku spotkania. Swoją szansę miał Bartłomiej Poczobut, ale z linii pola karnego strzelił niecelnie.
W pierwszej połowie więcej bramek nie obejrzeliśmy. Mimo niekorzystnego wyniku Widzew wciąż utrzymywał drugą lokatę, bo w spotkaniu GKS-u Katowice z Resovią był remis 1:1.
Pierwsza groźna akcja po przerwie mogła przynieść gola dla… Znicza. Obrońcom Widzewa urwał się Zjawiński, który w ostatniej chwili został zablokowany przez Kordasa. Bez interwencji młodego obrońcy prawdopodobnie skończyłoby się golem.
Piłkarze Widzewa próbowali konstruować akcje skrzydłami i nawet im to całkiem nieźle wychodziło, ale wszystkie wrzutki w pole karne Misztala kończyły się fiaskiem, bo tam zazwyczaj znajdował się tylko Marcin Robak i 4-5 obrońców Znicza.
W 50. minucie na boisku pojawił się Rafał Wolsztyński, który dwukrotnie nieźle znalazł się w polu karnym ekipy z Pruszkowa, ale najpierw jego strzał obronił Misztal, a następnie w świetnej sytuacji koszmarnie przestrzelił.
Widzew chciał, Widzew przeważał, jednak Widzew nie potrafił pokonać bardzo dobrze spisującego się w bramce Znicza Misztala. Co więcej, gdy w 75. minucie piłka po strzale Marcina Robaka minęła Rafała Misztala, to z linii bramkowej wybił ją jeden z obrońców zespołu gości.
Spotkanie w drugiej połowie było bardzo jednostronne, ale widzewiacy na swoim stadionie nie byli w stanie zdobyć gola w najważniejszym meczu sezonu. To w tym wszystkim było chyba najgorsze dla fanów czerwono-biało-czerwonych, bo GKS Katowice po raz kolejny nie wykorzystał potknięcia Widzewa i tylko zremisował z Resovią 1:1.
Tym samym to Widzew zajął drugie miejsce i wywalczył bezpośredni awans do I ligi.
Widzew – Znicz 0:1 (0:1)
0:1 – Czarnowski (28.)
fot. Marian Zubrzycki