GKS Bełchatów przez 70 minut grał z Radomiakiem Radom z przewagą jednego zawodnika, a mimo to przegrał. Mecz miał jednak niecodzienny przebieg z innego powodu.
Szanse GKS-u na utrzymanie w pierwszej lidze są coraz mniejsze. Żeby liczyć na pozostanie, trzeba wygrywać. Drużyna z Bełchatowa ma z tym ogromne problemy, bo wiosną tylko raz zdobyła komplet punktów, a trzy pozostałe wywalczyła remisami. Tym razem szanse miała niewielkie, ponieważ mierzyła się z Radomiakiem, kandydatem do awansu.
Mecz zaczął się z godzinnym opóźnieniem z powodu pożaru masztu oświetleniowego. Była nawet groźba przeniesienia gry na sobotę, jednak w końcu strażacy zdołali ugasić pożar. Początek był obiecujący dla gospodarzy, którzy od 21. minuty grali z przewagą jednego zawodnika, ponieważ czerwoną kartkę (za dwie żółte) dostał Filipe Nascimento z Radomiaka. GKS nie był w stanie tego wykorzystać, a nawet stworzyć poważne zagrożenie pod bramką przyjezdnych.
Jeszcze przed przerwą czerwoną kartkę zobaczył trener Radomiaka, ale nawet jego brak na ławce rezerwowych nie przeszkodził drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Krótko po rozpoczęciu drugiej połowy gola strzelił Maik Karwot i goście spokojnie utrzymali prowadzenie do końca.
Do zajmującego przedostatnie miejsce Zagłębia Sosnowiec GKS traci trzy punkty, ale z tak słabą grą chyba tylko cud może go uratować.
GKS Bełchatów – Radomiak Radom 0:1 (0:0)
0:1 – Karwot 49.
GKS: Niźnik – Kunka (65. Flaszka), Magiera, Bartków – Grzelak (73. Šabala), Hilbrycht, Pawlik, Gancarczyk (79. Laskowski), Mas (73. Bator), Szymorek – Winsztal (65. Koziara)