Po 2969 dniach Widzew znów wyszedł na boisko w ekstraklasie. Skład nie był wielkim zaskoczeniem. Janusz Niedźwiedź lubi stawiać na sprawdzonych graczy. W jedenastce znalazło się miejsce tylko dla dwóch nowych piłkarzy. W obronie wyszedł duet byłych graczy Stali Mielec – Bożidar Czorbadżijski i Mateusz Żyro. Jordi Sanchez, Serafin Szota, Jakub Sypek i Juljan Shehu byli na ławce. W ogóle do Szczecina nie pojechał Mattia Montini. To oznaczało, że na pozycji numer 9 znów był Bartłomiej Pawłowski. Trener Niedźwiedź uznał więc, że nominalny skrzydłowy jest w tej chwili najlepszym napastnikiem w kadrze.
Na pewno nie wszystkim kibicom podobała się taka decyzja, ale już w 19. minucie to właśnie Pawłowski dał Widzewowi prowadzenie w Szczecinie. Pawłowski w polu karnym zachował się jak rasowy napastnik, ale dużą zasługę przy tym golu miał też Ernest Terpiłowski, który świetnie „poszedł” prawym skrzydłem i płasko dośrodkował w pole karne między kilkoma obrońcami, ale za to idealnie do kolegi z zespołu. Strzał Pawłowskiego próbował jeszcze zablokować Benedikt Zech, ale tylko podbił piłkę, czym zmylił Dante Stipicę.
.@RTS_Widzew_Lodz po ponad 8 latach znów trafia w @_Ekstraklasa_! ⚽️🎯 Goście prowadzą z @PogonSzczecin 1:0! #POGNWID
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 17, 2022
📺 Trwa transmisja w CANAL+ PREMIUM i CANAL+ Online 👇https://t.co/EL7XLBDvWa pic.twitter.com/bZZHevg9T5
Wcześniej gra była wyrównana. Widzewiacy na początku sprawiali wrażenie lekko wystraszonych, ale z każdą kolejną minutą nabierali pewności siebie i próbowali budować akcje. Kilka razy byli blisko bramki Pogoni. Podobać mógł się strzał z 11. minuty Juliusza Letniowskiego, po którym łodzianie mieli rzut rożny.
Gospodarze atakowali widzewiaków wysoko, czym zmuszali ich do błędów, zwłaszcza, gdy ci wyprowadzali piłkę. Nie mogli jednak stworzyć dogodnej okazji. Udało im się to dopiero w 26 minucie, gdy Widzew już prowadził. Z daleka strzelał Damian Dąbrowski, a Henrich Ravas odbił piłkę przed siebie. Głową dobijał Luka Zahović, lecz trafił w słupek.
W odpowiedzi zaatakował Widzew i nawet trafił do bramki – Bożidar Czorbadżijski głową po zagraniu Juliusza Letniowskiego – ale Bułgar na pewno był na spalonym.
Widzew mógł się podobać w Szczecinie. Nie wyglądał na beniaminka, tylko na zespół, który co najmniej od kilku lat gra w PKO Ekstraklasie. A do tego grał jak równy z równym z drużyną, która awansowała do europejskich pucharów. Można byłoby chwalić łodzian jeszcze więcej, ale niestety na przerwę schodzili remisując. Zaspała bowiem obrona – m.in. Mateusz Żyro i Bożidar Czorbadżijski – i Luka Zahović z bliska kopnął piłkę do bramki. Bardzo szkoda tej straty.
Drugą połowę Widzew zaczął dobrze – szukał okazji do strzelenia kolejnej bramki. W 54. minucie był tego bliski, po bardzo dobrej kontrze. W ostatniej jej fazie Letniowski podał do Pawłowskiego, ale napastnik łodzian kopał piłkę już na wślizgu, bo interweniował bramkarz Pogoni. Zabrakło pewnie kilkunastu centymetrów, by Pawłowski lepiej uderzył na bramkę.
Za chwilę piłkarz Widzewa miał jeszcze lepszą szansę (znów po podaniu Letniowskiego), ale będąc przez Stipicą strzelił za słabo i ten odbił piłkę.
Bardzo szkoda tych sytuacji, bo to mogły być kluczowe momenty meczu. Trener Jens Gustafsson widział chyba co się dzieje, bo od razu przeprowadzić trzy zmiany, a za chwilę kolejną. Tak jakby dolał drużynie paliwa. Niestety trener Niedźwiedź czekał, chociaż było widać, że Letniowski i Hanousek nie mają już wiele sił. Zmienił ich dopiero po stracie gola, bo w 71. minucie wprowadzony niedawno Wahan Biczachczian pięknym strzałem nie dał szans bramkarzowi Widzewa. Ormianin ograł i oszukał przed strzałem zmęczonego Letniowskiego.
Dopiero po stracie drugiej bramki, trener łodzian zaczął robić zmiany, ale niestety już nic one nie dały. Widzew – nie licząc niecelnej główki Jordiego Sancheza – nie stworzył już żadnej sytuacji i w efekcie przegrał w Szczecinie.
Oczywiście trzeba pokory, ale pozostał niedosyt, bo łódzki zespół wcale nie musiał z Pogonią przegrać. Zabrakło skuteczności, większej koncentracji w defensywnie, doświadczenia – i mowa też o trenerze. Można napisać, że wynik jest gorszy od gry, bo ta nie była taka zła. Momentami była nawet niezła, dlatego nie ma co się podłamywać tą nieudaną inauguracją.
Pogoń Szczecin – Widzew Łódź 2:1 (1:1)
0:1 – Pawłowski 19.
1:1 – Zahović 45.
2:1 – Biczachczian 71.
Pogoń: Stipica – Bartkowski, Zech, Malec, Mata – Dąbrowski – Fornalczyk (55. Kucharczyk), Drygas (55. Almqvist), Kowalczyk (55. Biczachczian), Grosicki (63. Jean Carlos) – Zahović (82. Stolarski).
Widzew: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Danielak, Hanousek (72. Shehu), Kun, Nunes (88. Kreuzriegler) – Terpiłowski (77. Sypek), Pawłowski (77. Normann Hansen), Letniowski (72. Sanchez).
Żółte kartki: Malec – Kun, Żyro