Trener Janusz Niedźwiedź zapowiadał przed meczem, że Widzew traktuje go bardzo poważne i, że nie będzie rewolucji kadrowej. Przekonaliśmy się o tym poznając skład na spotkanie z KKS-em. Było kilka zmian, ale nie można na pewno napisać czy powiedzieć, że Widzew grał w rezerwowym składzie. Do jedenastki wskoczyli m.in. Serafin Szota, Bożidar Czorbadżijski oraz Jakub Sypek, a także Kristoffer Normann Hansen. W ogóle w kadrze na mecz nie było za to m.in. Bartłomieja Pawłowskiego. Można było spodziewać się w bramce Wasyla Łytwynienki, ale Niedźwiedź postawił jednak na sprawdzonego Henricha Ravasa.
W defensywie trener Widzewa poprzestawiał, bo Mateusz Żyro ze środka znów przeszedł na prawą stronę, a jego miejsce zajął Czorbadżijski. W takim ustawieniu w lidze obrona popełniała błędy i niestety tak samo było i tym razem. W 11. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po serii pomyłek i złego ustawienia Żyry, Czorbadżijskiego i Serafina Szoty. Gola będąc sam na sam z Ravasem strzelił Nestor Gordillo.
Kilka chwil wcześniej okazję miał Marek Hanousek, ale Maciej Krakowiak wybił piłkę z linii bramkowej. Niestety 10 minut po pierwszym golu Czech był antybohaterem akcji pod bramką Widzewa, bo to właśnie on nie zdołał zablokować Filipa Kendzi, który strzałem głową po rzucie rożnym pokonał Ravasa.
Po chwili kolejną bramkę dołożył Gordillo. Znów źle zachował się Hanousek, któremu nie udało się zablokować rywala.
Widzew zaczął więc mecz fatalnie. Zawodziły zwłaszcza defensywa i druga linia. Wyglądało to bardzo źle i wynik też był bardzo zły. Do szatni widzewiacy schodzili jednak przegrywając 1:3, bo po dośrodkowaniu Karola Danielaka gola głową zdobył Jordi Sanchez. To dawało nadzieję na wyrównanie w drugiej połowie.
W przerwie trener zrobił dwie zmiany: zeszli Czoradżijski i Patryk Lipski, a weszli Martin Kreuzriegler i Juliusz Letniowski. Widzew szybko stworzył sobie dobre okazje. Najpierw pojedynek sam na sam z bramkarzem przegrał Jakub Sypek, a potem obok bramki strzelił Fabio Nunes. Ale do trzech razy sztuka. Udało się Jordiemu, który wykorzystał błąd jednego z obrońców i z prawie 16 metrów strzelił tuż obok słupka.
Widzewiacy cały czas dominowali i próbowali doprowadzić do remisu. Niestety pod samą bramką zawodzili, zwłaszcza bardzo nieskuteczny Sypek. Bardzo szkoda też sytuacji z 81. minuty, kiedy po podaniu Letniowskiego dobrą okazję miał Jordi. Niestety tym razem Hiszpan fatalnie przestrzelił. Kilka minut później napastnik Widzewa upadł w polu karnym po zderzeniu z Maciejem Krakowiakiem i potrzebna była analiza VAR. Trwało to długo, ale w końcu sędzia zdecydował, że gościom należy się karny. Podszedł do niego Hanousek i pewnie trafił. Zrobiło się 3:3 i za chwilę dobrą szansę miał jeszcze Letniowski, który jednak uderzył wysoko nad bramką.
Za chwilę sędzia zakończył mecz i trzeba było grać dalej. – Jesteśmy przygotowani do gry przez 120 minut – zapewniał przed meczem Niedźwiedź. Trzeba przyznać, że jego piłkarze w pierwszej połowie grali fatalnie, ale w drugiej pokazali charakter i walczyli do końca. Nie opadli na pewno z sił.
Zaraz po wznowieniu gry świetną szansę miał Łukasz Zjawiński, ale strzelił głową prosto w bramkarza. A szansa była świetna. Podobnie jak Dominika Kuna po chwili. Pomocnik Widzewa był sam na sam z Krakowiakiem, ale bramkarz KKS-u obronił.
Ale to nie był koniec emocji. Sędzia już miał kończyć pierwszą część dogrywki, kiedy fatalny błąd popełnił Letniowski. Źle przyjął piłkę w polu karnym i do tego wyciął Nikodema Zawistowskiego. Meteusz Gawlik pewnie wykonał rzut karny. Do końca pozostał jeszcze kwadrans, więc wiele się jeszcze mogło wydarzyć i wydarzyło się. Niedługo po przerwie strzałem głową z bliska bramkarza KKS-u pokonał Hanousek. Było 4:4, ale czasu do końca sporo. I sędzia podyktował kolejnego karnego, tym razem – też po analizie VAR – arbitrzy uznali, że Fabio Nunes faulował rywala. Znów strzelał Gawlik i ponownie pokonał Ravasa.
Wydawało się, że już po wszystkim, ale nic z tych rzeczy. Widzew ponownie ruszył do ataku i w 122. minucie bramkę na 5:5 zdobył z bliska Zjawiński. Coś nieprawdopodobnego.
Trzeba było wykonywać rzuty karne. A już trzy w tym meczu były. Jako pierwszy strzelał Hanousek i pewnie trafił. Swojego karnego zmarnował za to Michał Borecki, który posłał piłkę nad poprzeczką. Następny był Letniowski, który ma prawo mieć traumę po zmarnowanej jedenastce w meczu z Miedzią Legnica. Ale tym razem strzelił pewnie. Po chwili było 1:2, bo Kasjan Lipkowski trafił.
Łukasz Zjawiński niestety trafił w poprzeczkę, a Danieli Kamiński doprowadził do remisu.
Zawiódł też niestety Żyro, który również trafił w poprzeczkę. Następny w kolejce był Adrian Łuszkiewicz i KKS objął prowadzenie. Widzew znów musiał gonić. Strzelał Martin Kreuzriegler i pewnie pokonał bramkarza.
Przydałoby się, by Ravas w końcu odbił jakiś strzał. Naprzeciwko niemu znów – po raz trzeci – stanął Gawlik. I ponownie pokonał pewnie Słowaka. Zespół z Kalisza zwyciężył 4:3.
Emocje były ogromne, ale to Widzew koniec końców okazał się gorszy. Teraz będzie się skupiał tylko na lidze.
KKS Kalisz – Widzew Łódź 5:5 (3:1), karne 4:3
1:0 – Gordillo 11.
2:0 – Kendzia 21.
3:0 – Gordillo 22.
3:1 – Jordi 41.
3:2 – Jordi 55.
3:3 – Hanousek (90.+2)
4:3 – Gawlik (108.)
4:4 – Hanousek (109.)
5:4 – Gawlik (118.)
5:5 – Zjawiński (122.)
KKS: Krakowiak – Smoliński, Gawlik, Kendzia – Zawistowski (106. Głaz), Smoliński 44. Lipkowski), Łuszkiewicz, Koczy (71. Kamiński) – Borecki, Giel (71. Wilczyński), Gordillo (83. Zmorzyński).
Widzew: Ravas – Szota, Czorbadżijski (46. Kreuzriegler), Żyro – Danielak (64. Milos), Lipski (46. Letniowski), Hanousek, Nunes – Sypek (76. Zjawiński), Jordi, Normann Hansen (64. Kun).
Żółte kartki: Wilczyński, Głaz – Czorbadżijski, Sanchez, Kun, Milos, Nunes.
Widzów: 6000