W poprzednim sezonie, który zakończył się awansem Widzewa z Fortuna 1 Ligi do PKO Ekstraklasy, siłą łódzkiej drużyny była zespołowość. Najlepszym tego dowodem był fakt, że aż 23 piłkarzy zdobywało gole, co było ewenementem na skalę europejską. Jak jest w tym sezonie? Widzew oczywiście radzi sobie świetnie, bo po 14. kolejkach jest wiceliderem. Strzelił dotąd 20 bramek. Lepszą skuteczność prezentuje pięć innych zespołów.
W Widzewie najskuteczniejsi są Bartłomiej Pawłowski (5 goli) i Jordi Sanchez (4). Najlepszy duet to Jesus Imaz (8) i Marc Guel (7) z Jagiellonii Białystok, a za nimi są Davo (8) i Rafał Wolski (5). Widzewiacy są w czołówce strzelców, chociaż trudno mówić, że walczą o tytuł najskuteczniejszego piłkarza PKO Ekstraklasy. Czas pokaże.
Chyba większą wartością Widzewa znów jest fakt, że drużyna nie jest uzależniona od dwóch piłkarzy. Wystarczy zresztą wspomnieć o tym, że Pawłowski, którego gol dał trzy punkty w ostatnim meczu z Miedzią Legnica, wcześniej nie strzelił bramki w czterech kolejnych spotkaniach, a Jordi miał już w tym sezonie serię aż sześciu kolejnych ligowych meczów bez gola. A przecież nikt na to nie narzeka, a zespół radzi sobie świetnie. Mało tego, ci dwaj piłkarze, nawet gdy nie zdobywają bramek, są chwaleni za grę i przede wszystkim za pracę dla zespołu. Znów wracamy do zespołowości Widzewa.
CZYTAJ TEŻ: Kontuzja to nie problem. Widzew chce przedłużyć kontrakt z Fabio Nunesem
I na koniec najlepszy dowód na to. Otóż osiem ostatnich goli, jakie zdobywali czerwono-biało-czerwoni, strzeliło ośmiu różnych widzewiaków! W żadnej innej drużynie coś takiego się nie zdarzyło. Od meczu ze Stalą Mielec, kiedy bramkarza pokonał Dominik Kun, później bramki zdobywali: Jakub Sypek, Jordi Sanchez, Kristoffer Normann Hansen, Martin Kreuzriegler, Ernest Terpiłowski, Marek Hanousek i Bartłomiej Pawłowski. Lista byłaby dłuższa, gdyby chociaż jedną z dwóch świetnych okazji wykorzystał Mato Milos.
W sumie w tym sezonie bramkarzy rywali pokonywało dziesięciu piłkarzy Widzewa, bo jeszcze Patryk Lipski i Karol Danielak. Na swoje gole czekają jeszcze m.in. właśnie Chorwat, Juliusz Letniowski, Paweł Zieliński, czy któryś ze stoperów. Na razie z obrońców gola na koncie ma jedynie Martin Kreuzriegler. To kto następny? Najbliższa okazja już w piątek w meczu z Górnikiem Zabrze.