Jeszcze nie Rycerze w ŁKS-ie, Z-P-Z-P-Z Widzewa, po Adamie tylko cisza, debiuty, Stawowy jak Mourinho, 448 dni Kity, ambitny projekt Salskiego i coś jeszcze – za nami pierwsze mecze ŁKS-u i Widzewa.
Piłkarze łódzkich drużyn wrócili do ligowej gry po zimowej przerwie. Oba łódzkie zespoły rozegrały zaległe mecze. ŁKS z 17 kolejki, Widzew jeszcze z 16. Czerwono-biało-czerwoni mają do rozegrania jeszcze jeden mecz z jesieni. Z Odrą Opole (z 17 serii spotkań) zagrają 10 marca.
Piłkarze ŁKS-u czekali na wiosnę i możliwość przełamania się, bo końcówkę jesieni mieli fatalną. Od 18 listopada do 5 grudnia rozegrali sześć ligowych meczów, z których przegrali pięć i jeden zremisowali. Wiosną przedłużyli niestety tę serię. Porażka 0:3 z GKS-em Tychy nie napawa optymizmem, tym bardziej, że chwilę wcześniej ŁKS stracił też trzy gole w pucharowym spotkaniu z Legią Warszawa. Jak na jednego z głównych faworytów do awansu do ekstraklasy, te wyniki są fatalne. Do roboty Rycerze Wiosny!
Widzew to z kolei typowa drużyna grająca w kratkę. Licząc już sobotni mecz z Koroną Kielce bilans drużyny z al. Piłsudskiego to: 6 zwycięstw, 4 remisy, 6 porażek. A ostatnie wyniki? Z-P-Z-P-Z. Przydałoby się to zmienić i zacząć seryjnie wygrywać. Najbliższa okazja w piątek z bardzo silnym Radomiakiem. Poprosimy o Z-Z-P-Z-P-Z.
Być może ełkaesiakom poszłoby lepiej w meczu z GKS-em, gdyby w składzie znalazł się Adam Marciniak, wychowanek ŁKS-u, który zimą wrócił do klubu, w którym się wychował. Niestety na jednym z ostatnich treningów Marciniak doznał poważnej kontuzji – złamał kość twarzoczaszki i musiał przejść operację. Teraz czeka go dłuższa przerwa w grze, a potem najpewniej występy w specjalnej masce. Brak Marciniaka to wielka strata przede wszystkim dlatego, że to dobry duch drużyny i motywator. – Niestety, kontuzja Adama Marciniaka jest poważna. Bardzo tego żałuję, także ze względu na jego wolicjonalne atuty. Dziś na boisku słychać było tylko gości – powiedział po porażce z GKS-em trener Wojciech Stawowy.
Prawonożny Patryk Stępiński wygrał rywalizację na lewej stronie obrony z Filipem Bechtem. Do 89 minuty meczu z Koroną Stępiński spisywał się naprawdę dobrze. Niestety właśnie wtedy bezpardonowo zaatakowało go Zvonimir Petrović. Chorwat zobaczył za ten brutalny faul tylko żółtą kartkę, a powinien wylecieć z boiska. Gorzej, że uraz widzewiaka jest poważny i pewnie czeka go dłuższa przerwa. „Mocne stłuczenie ze skręceniem stawu skokowego. Po badaniu w poniedziałek będziemy mogli powiedzieć jak długo będzie pracował indywidualnie” – poinformował w niedzielę klub. Trzymaj się Patryk!
O Marciniaku już było. A inni nowi? Dwóch z nich zadebiutował w ligowym meczu ŁKS-u. To Duńczyk Mikkel Rygaard i Piotr Janczukowicz. Obaj rozegrali całe spotkanie z GKS-em i niestety już zawsze będą pamiętać, że w debiucie w biało-czerwono-białych barwach poszło słabo i im i całej drużynie. Debiutu nie zaliczył z kolei Ricardinho, który był na ławce rezerwowych.
Caique, nowy piłkarz z Brazylii w drugim łódzkim klubie, też nie doczekał się debiutu. On jednak nie znalazł się nawet w meczowej kadrze, bo nie został jeszcze potwierdzony do gry. Ciekawe, kto zawinił, że tak się stało. Od początku w Widzewie zagrali za to inni nowi: Paweł Tomczyk i Piotr Samiec-Talar zdobyli po golu, a Jakub Wrąbel nie wpuścił bramki. Do tego ich drużyna wygrała. To są dopiero debiuty! Na swój pierwszy mecz w koszulce Widzewa czeka jeszcze Kacper Gach i wobec kontuzji Stępińskiego pewnie doczeka się go w piątek.
O serii meczów bez wygranej ŁKS-u już było. Trener Stawowy jednak uspokaja. Według niego nie można mówić o kryzysie, bo… – Gdyby nie było meczu z Legią Warszawa mógłbym z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że w drużynie dzieje się coś złego. Wyglądaliśmy dziś zupełnie inaczej niż w ostatnim spotkaniu, które napawało nas dużym optymizmem – powiedział. Z Legią w Pucharze Polski ełkaesiacy rzeczywiście zaprezentowali się o niebo lepiej niż kilka dni później w lidze. Ale porażka to porażka. – Oczywiście spłynie na nas fala w pełni zasłużonej krytyki. Uważam, że powinna ona być skierowana tylko i wyłącznie pod moim adresem. Zawsze drużyną ktoś dowodzi, ktoś przygotowuje, ktoś nią prowadzi. Wina za to, że zespół wyglądał dziś tak, jak wyglądał leży tylko i wyłącznie po mojej stronie – powiedział Stawowy niczym Jose Mourinho przed laty. Mourinho i tiki taka jakoś do siebie nie pasuje.
Ostatni raz w meczu ligowym wystąpił 30 listopada 2019 roku. Widzew grał wtedy jeszcze w drugiej lidze. Wychodzi więc na to, że Przemysław Kita debiutował w drużynie z al. Piłsudskiego w 1 lidze! Po wspomnianym listopadowym spotkaniu z Błękitnymi Stargard, przyszła zima i fatalna kontuzja 27-latka, która nie pozwoliła mu grać aż do soboty 20 lutego, czyli aż 448 dni! To 64 tygodnie! Prawie 15 miesięcy! Prawie 11 tysięcy godzin! Ponad 654 tysiące minut! Bardzo się to dłużyło.
Niedługo przed meczem z GKS-em klub z al. Unii poinformował, że Jan Sobociński podpisał kontrakt z amerykańskim klubem Charlotte FC. Wychowanek ŁKS-u ma się tam jednak przenieść dopiero za rok, bo dopiero wtedy jego nowy klub będzie w MLS. Janek opowiedział telewizji ŁKS o swoim zaskakującym transferze. – Kluczowy w podjęciu decyzji o przenosinach do Ameryki był projekt sportowy, jaki przedstawili mi działacze Charlotte – powiedział.
Sobociński zostaje jednak na razie w ŁKS-ie, bo – jak dowiedział się „Łódzki sport” – prezes Tomasz Salski przedstawił młodemu piłkarzowi równie ciekawy projekt. Latem drużyna z al. Unii ma być już w ekstraklasie, a jesienią już w niej liderować. No, a Janek ma trafić do pierwszej reprezentacji jako nowy Kamil Glik No dobra, to wymyśliliśmy, ale chcielibyśmy aby się to spełniło.
Marcin Robak stracił miejsce w pierwszym składzie Widzewa. Trener Enkeleid Dobi sugerował przed meczem z Koroną, że 39-latek nie jest w 100 procentach gotowy do gry. Ma to związek z chorobą, jaką przeszedł. Robak w drugiej połowie pojawił się na boisku, ale – co ciekawe – nie założył kapitańskiej opaski. Do końca spotkania drużyną dowodził Mateusz Możdżeń. Sytuacja jest o tyle dziwna, że przed startem wiosennych rozgrywek Dobi zapewniał, że kapitanem pozostanie jednak Robak. Być może Dobiemu się wszystko pomieszało i dlatego stracił nerwy już w doliczonym czasie, co poskutkowało czerwoną kartką i wyrzuceniem z ławki przez sędziego?
A co na to Robak? – Mateusz pełni w drużynie funkcję wicekapitana i szczerze mówiąc nie uzgadnialiśmy, czy po moim wejściu na boisku powinien mi przekazać opaskę. Myślę, że to w gruncie rzeczy żaden problem, bo najważniejsza jest drużyna i zwycięstwa. O tym powiedziałem też Mateuszowi przed meczem, by poprowadził drużynę do wygranej .
***
Po pierwszej kolejce już zaszumiało w głowie, a to dopiero początek…
Autor: Wieczny rezerwowy