W 22 kolejce pierwsze gole w tym sezonie strzelili Mikkel Rygaard dla ŁKS-u i Mateusz Michalski dla Widzewa. Ale naprawdę cieszy się tylko ten drugi.
Gdy zimą ŁKS ogłosił, że jego zawodnikiem został Rygaard, w piłkarskiej Polsce rozległ się huk. Huk opadających szczęk, bo do pierwszej ligi przyszedł zawodnik z duńskiej ekstraklasy. Kamil Grabara, bramkarz bardziej znany dotąd z kontrowersyjnych wypowiedzi niż udanych interwencji, napisał nawet na Twitterze, że 30-latek to “Pan piłkarz”. I że “ciężko uwierzyć, że udało się go ściągnąć”. Na razie z hitu wyszedł kit, bo pomocnik rozczarowuje. Od Daniego Ramireza, za którym w ŁKS tęsknią, dzieli go mniej więcej odległość jak z Danii do Hiszpanii. W Nowym Sączu strzelił nareszcie gola, który nie dał jednak jego drużynie nawet punktu. A poza tym znów zagrał słabo. Czyżby kłopoty z aklimatyzacją?
Po tylu minutach spędzonych na boisku Mateusz Michalski strzelił gola dla Widzewa. Poprzedniego nie pamiętają już chyba najstarsi mieszkańcy Bałut, bo pokonał bramkarza Olimpii Grudziądz 8 maja 2019 roku, czyli przez 690 dniami. Wtedy łódzka drużyna przegrała 1:2, w niedzielę było dużo lepiej, bo dzięki trzem punktom jest tuż za strefą barażową. Poza tym Michalski rozegrał chyba najlepszy mecz od powrotu z Radomiaka, w barwach którego sześć razy cieszył się z bramek.
Skoro już jesteśmy przy liczbach, to tyle punktów dzieli w tabeli ŁKS i Widzew. Poprzednio taka różnica była po drugiej kolejce, w której rozegrane zostały derby Łodzi. Wygrali goście, czyli zawodnicy ŁKS 2:0 i od tego czasu stale powiększali przewagę nad przeciwnikiem z przeciwnej strony Piotrkowskiej. Później przewaga rosła i rosła, aż doszła do 16 punktów po 13 kolejce. Jak Widzew dalej tak będzie punktował (nie mylić z dobrą grą), a ŁKS w takim tempie rozdawał prezenty, to wcale się nie zdziwimy, jak w kwietniu oba zamienią się na prowadzeniu w łódzkiej tabeli.
Głowa nas nie rozbolała od nadmiaru bogactwa, gdyż kandydat jest tylko jeden. To Jakub Wrąbel. Bramkarz Widzewa rozegrał znakomity mecz, ratując swojej drużynie zwycięstwo. Gdyby w pierwszej połowie przepuścił dwa strzały zawodników GKS Jastrzębie, napisalibyśmy, że był bez szans. Podobnie jak w końcówce, już przy prowadzeniu 2:0. W sumie 24-letni bramkarz już od 365 minut zachowuje czyste konto.
ŁKS i Widzew w sumie strzeliły trzy gole. O żadnym nie można napisać: “stadiony świata”, bo ich zdobywcy kopali… Wróć, kierowali piłkę do bramki z najbliższej odległości. Za to podanie Michaela Ameyawa do Mateusza Michalskiego było jak z ligi hiszpańskiej – strzelcowi wystarczyło tylko dostawić nogę (brawa, że tam się znalazł i nie spalił pozycji, co mu się często zdarza). Za to honorujemy młodego skrzydłowego.
Teraz już tak przyjemnie nie będzie. Przynajmniej kilku piłkarzy zasłużyło na (no, niech będzie łagodnie) krytykę za słabą grę. Wyjątki są dwa, takie na wielki minus. Pierwszy to Marek Hanousek z Widzewa, który w bezmyślny sposób dostał dwie żółte kartki i do szatni poszedł jeszcze w pierwszej połowie. Uratowali go koledzy, zdobywając w osłabieniu (to już widzewska specjalność) dwie bramki. Okoliczności łagodzących nie ma za to w przypadku Maksymiliana Rozwandowicza. Doświadczonemu ełkaesiakowi wyłączyła się w końcówce zdolność myślenia (czyżby to był brak sił?) i bezmyślnie ściął w polu karnym piłkarza Sandecji, a ŁKS stracił gola z 11 metrów i punkt. Działo się to w 92 minucie, więc zabrakło czasu na odrobienie strat.
– Mimo tego, że byliśmy bliżej zwycięstwa, tak uważam, to przynajmniej ten remis byłby lepszym wynikiem – tak mówił po porażce z Sandecją trener ŁKS Ireneusz Mamrot. Ciężko się z tym pogodzić, bo łodzianie – co zresztą przyznał ich szkoleniowiec – nie stwarzali sobie stuprocentowych okazji. Niezadowolony to może być Paweł Ściebura prowadzący GKSA Jastrzębie. Jego podopieczni stworzyli sobie znacznie więcej szans od Widzewa, ale wrócili na Śląsk bez gola i punktów. – Nasza nieskuteczność w sytuacjach bramkowych jest porażająca i tak się to niestety kończy. Liga jest zdominowana przez zespoły, które pierwsze strzelają bramkę i dowożą to do końca – opisał grę Widzewa. Trzeba się z tym zgodzić i dodać, że to też duża sztuka.
W czołówce tabeli robi się tłoczno. Lider – Bruk-Bet Termalica Nieciecza (47 punktów) – nie zagrał z Arką w Gdyni, bo jeden z jego zawodników został powołany do reprezentacji młodzieżowej. Ani drugi Górnik Łęczna (41), ani trzeci ŁKS (40) nie wykorzystały szansy, by zmniejszyć przewagę. Do szóstej Arki zbliżył się na dwa punkty Widzew (ma 34). Piąty jest Radomiak Radom (37), a czwarty GKS Tychy (38).
Widzew Łódź – GKS 1962 Jastrzębie 2:0
Sandecja Nowy Sącz – ŁKS 2:1
Chrobry Głogów – Puszcza Niepołomice 0:2
Radomiak Radom – Górnik Łęczna 3:0
Korona Kielce – Miedź Legnica 0:0
Resovia Rzeszów – GKS Tychy 0:0
GKS Bełchatów – Odra Opole 1:1
Zagłębie Sosnowiec – Stomil Olsztyn 2:1
Autor: Wieczny rezerwowy