Od wielu miesięcy władze Łodzi były w mocnym konflikcie z prezesem Mateuszem Dróżdżem. Ale jego już nie ma i to szansa na lepszą współpracę obu stron
Nie ma Widzewa bez Łodzi i Łodzi bez Widzewa. Klub jest wizytówką miasta, a miasto jest właścicielem stadionu, ziemi obok niego, czy ośrodka treningowego przy ul. Małachowskiego. Nie da się więc nie współpracować. I w ostatnich miesiącach współpracy – ze stratą dla obu stron – niemal nie było, nie licząc spraw, które trzeba było rozwiązywać na co dzień, jak na przykład dzień meczowy czy treningi na Łodziance.
CZYTAJ TEŻ: Tomasz Stamirowski: „Prezes Widzewa ma łączyć, a nie dzielić”
Długo trwała awantura o lożę prezydencką w Sercu Łodzi. W końcu w sprawę włączył się Tomasz Stamirowski, większościowy udziałowiec Widzewa, i dogadał się z urzędnikami. Klub z loży normalnie korzysta. W sobotę odbędzie się już ostatni mecz przy al. Piłsudskiego 138. Co z lożą w przyszłym sezonie? Stamirowski przyznał we wtorek, że czeka na decyzje miasta w tej sprawie. Widzew oczywiście dalej chce ją użytkować.
Wiadomo, że urzędnicy wyższego szczebla w magistracie nie chcieli rozmawiać z Mateuszem Dróżdżem uznając, że to on napędza konflikt. Ale od czwartku jego już nie ma. Jest więc szansa, że sytuacja się unormuje. Urzędnicy nie odpowiadali w ostatnim czasie na pisma podpisane przez obu członków byłego zarządu, także wiceprezesa Michała Rydza, ale wiadomo, że nie chodziło o niego, tylko Dróżdza. Teraz prezesem jest Rydz i raczej nie powinno być problemów z korespondencją i w ogóle lepszymi stosunkami klubu z miastem. O to dbać ma też sam Stamirowski.
Większościowy udziałowiec Widzewa zaznaczył jednak na wtorkowej konferencji, że w sprawie słynnego już filmu, który przygotowany został przez urzędników, a który szkalować prezesa Dróżdża, stał po jego stronie. I dodał: – To nie była wina Mateusza Dróżdża. To była patologiczna sytuacja, by miasto ogłosiło, że nie rozmawia z prezesem Widzewa. Mieliśmy problemy z boiskami, a zgłaszane problemy nic nie dawały. Słyszeliśmy, że nie ma środków, nie ma możliwości. To wymagało reakcji kogoś z góry, bo jak są boiska, które wynajmujemy, to ktoś powinien o nie dbać – powiedział.
Stamirowski zapewnił, że chce dobrej współpracy z urzędem, jak najszybciej w sprawie boisk (posiadanie podgrzewanej sztucznej murawy, to już w PKO Ekstraklasie wymóg) i loży właśnie. – Decyzje powinny zapaść bardzo szybko i oczekujemy wejścia w tryb działania. Włączę się w tę sprawę. To samo loża. Nie zależy mi na generowaniu konfliktów, chcę je efektywnie rozwiązywać i skupić się na sprawach sportowych. Ta sprawa to był wstyd. Chcemy się szybko dogadać, bo niczego dobrego żadnej ze stron to nie przyniosło – stwierdził.
Boisko ma powstać przy stadionie, a dwa kolejne na Łodziance. Wczoraj ogłoszono, że będzie na to dotacja. W sumie na ten cel ma być 10 milionów złotych. Nie wiadomo jednak, kiedy Ministerstwo Sportu przeleje pieniądze, bo od tego uzależniony jest początek prac.
– Na pewnym etapie na pewno poprosimy o spotkanie z prezydent Łodzi, bo spojrzeć na wszystko bardziej strategicznie – powiedział i dodał: – Oczekujemy normalnych relacji jako klub. Miasto jest ważnym partnerem Widzewa i oczekujemy takiego samego podejścia do nas.