– Fajnie, że ktoś oglądał mecz w telewizji i przypomniał sobie, że jest na świecie taki Papikjan i, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – mówi Agwan Papikjan, były piłkarz ŁKS-u i bohater Unii Skierniewice.
O Agwanie Papikjanie więcej mówiło się ostatnio z powodów pozasportowych. Wychowanek ŁKS-u zmagał się z uzależnieniem od hazardu. Często zmieniał kluby, a nawet bywały momenty, w których był bezrobotny. A przecież to zawodnik, który gdy był w formie zdobywał krajowe puchary Armenii, strzelał gole Rangersom na stadionie w Glasgow.
Papikjan znalazł się na życiowym i sportowym zakręcie. Spokojne miejsce odnalazł w Unii Skierniewice. Trzecioligowiec ma ambicje, by walczyć o awans na szczebel centralny. Jest już nowy, piękny stadion, a na meczach skierniewiczan pojawia się coraz więcej kibiców. Wygrali Okręgowy Puchar Polski i walczą o krajowe trofeum.
W pierwszej rundzie trafili na Motor Lublin. To beniaminek ekstraklasy, który w krajowej elicie radzi sobie naprawdę przyzwoicie. Zajmuje jedenaste miejsce. Półprofesjonalna Unia, której piłkarze grę w piłę łączą z pracą na etacie, wyrzuciła z rozgrywek klub, którego właścicielem jest Zbigniew Jakubas, jeden z najbogatszych Polaków. Bohaterem skierniewiczan był Papikjan, który zdobył gola na 1:0. Więcej o meczu pisaliśmy tutaj.
Lepszego podsumowania tego co działo się w twoim życiu przez ostatnie pół roku nie mogłeś sobie wymarzyć. Wychodzisz na mecz z zespołem z ekstraklasy, strzelasz pięknego gola, zespół się cieszy z awansu. Widać, że coś się zmieniło na lepsze przez ostatnie miesiące.
Agwan Papikjan: Takie jest życie. Nawet jak jest bardzo źle, to trzeba o siebie walczyć. Iść do przodu. Żeby i sobie i innym było ze mną lepiej. Ten awans to nagroda dla mnie, ale też dla całej drużyny. Wierzyliśmy, że możemy sprawić niespodziankę. Pokazaliśmy, że grając z drużyną ekstraklasy nie musimy być od nich gorsi. Walczyliśmy, pokazaliśmy niesamowity charakter, możemy być z siebie dumni. Zasłużyliśmy na awans.
Obok Kamila Sabiłło wyglądałeś na boisku najlepiej. To, że obaj graliście kiedyś w wielkich klubach (Widzew i ŁKS przyp red.) dało wam dodatkową motywację na mecz z zespołem ekstraklasy?
–To nie jest sukces mój i Kamila. Cały zespół dał z siebie wszystko. Na pewno fajnie, że ktoś oglądał mecz w telewizji i przypomniał sobie, że jest na świecie taki Papikjan i, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Unia sprawiła niespodziankę i po całej otoczce wokół klubu widać, że ma ochotę na awans do drugiej ligi. Jesteś gotowy na powrót na szczebel centralny?
–Chcemy awansować i mówimy to otwarcie. A jak chcecie zobaczyć kolejną sensację, przyjedźcie na pucharowy mecz z GKS-em Katowice. Jednego beniaminka już wyrzuciliśmy (śmiech). A całkiem poważnie, wszystko, co teraz ugramy w Pucharze, będzie dla nas największą nagrodą.
Problemy, z którymi się zmagałeś są już za tobą?
Ja wiem, że potrafię grać w piłkę i lubię to robić. Każdy ma gorsze momenty. Ja chcę być dobrym człowiekiem i cieszyć się grą.
Z Agwanem Papikjanem rozmawiał Filip Kijewski.