Widzew pokazał, że nie m czegoś takiego, jak niewygodny rywal. Skrę Częstochowa, z którą nie szło mu w poprzednich latach, wręcz rozbił.
Przez 60 minut obserwował, jak jego koledzy najpierw biją głową w mur, a później zaczynają demolować rywala. Później rywale kilka razy zmusili go do interwencji, ale zachował czyste konto.
Zagrał poprawnie, większych błędów nie popełnił, w ofensywie się rzadko udzielał.
Był najlepszym z widzewskich obrońców i zasługiwał na wyższą notę, gdyby nie fatalny kiks spowodowany brakiem koncentracji i nierównym boiskiem, po którym napastnik Skry wychodził sam na sam. Nowak naprawił swój błąd, blokując strzał. Poza tym był groźny przy stałych fragmentach Widzewa.
Do momentu zmian w jedenastce Widzewa, Skra praktycznie nie zagrażała gospodarzom, co dobrze świadczy o grze obrony. Tanżyna miał za dużo niecelnych podań, lecz w sumie występ na plus.
Jak zwykle solidny aż do bólu. Pewny w defensywie, aktywny w ofensywie. Plus, i to duży, za gola.
Gdy schodził z boiska, żegnały go chyba największe brawa. Kibice doceniają kapitalną pracę, jaką wykonuje w zespole. Znakomity w atakach, doskonały w defensywie. Trudno wyobrazić sobie zwycięski Widzew bez Czecha.
Najbardziej efektowny z piłkarzy Widzewa. Rywale nie zostawiali mu miejsca, często podwajali, wiedząc, że może wymyśleć coś zupełnie nie do przewidzenia. Nie stwarzał zbyt dużego zagrożenia, ale karnego wykorzystał perfekcyjnie.
Miewał już w Widzewie lepsze występy. Trener dał mu zagrać od początku, bo przecież naprzeciw miał swój były zespół.
W pierwszej połowie najaktywniejszy w Widzewie. Dużo biegał, pokazywał się o gry i wreszcie wywalczył rzut karny, bo po jego strzale rywal odbił piłkę ręką.
Po raz pierwszy zagrał od początku. Starał się za dwóch, ale pieczołowicie pilnowany nie dochodził do dobrych okazji. Często nie miał z kim rozegrać piłki, lecz pokazał, że grać potrafi.
Widzewski maratończyk znów był wszędzie. Zaliczył asystę przy trafieniu Bartosza Guzdka, a w kilku innych sytuacjach niewiele brakowało, by znalazł się w dobrej sytuacji. Wielki plus za pracę w defensywie, w której wspomagał Gołębiowskiego.
Przez pół godziny pokazał wielkie możliwości. Strzelił pięknego gola, miał dwie szanse. Zasłużył na miano gracza meczu.
Jako zmiennik był dużo groźniejszy niż grając od początku. Wszedł na zmęczonych już rywali i spisał się bardzo dobrze: strzelał, podawał, wygrywał pojedynki jeden na jednego.
Hanouska trudno zastąpić, ale Mucha spisał się bardzo dobrze.
Kolejny młodzian, który zaliczył wejście smoka. Zrobił ładną akcję zakończoną wspaniałym strzałem i golem. Czego chcieć więcej od 19-latka, który niedawno grał w trzeciej lidze.
Niczym się nie wyróżnił. Nie można jednak zapominać, że grał w czasie, gdy wszystko było już rozstrzygnięte.