Widzew tylko zremisował z Odrą Opole, chociaż miał nawet rzut karny. Paweł Tomczyk, który go zmarnował, zasłużył na „pałę”. Nie tylko za to.
Dajemy mu ocenę poprawną, czyli wyjściową, bo nie miał w tym meczu wiele pracy. No dobra, dodajemy plusik, bo przecież zachował czyste konto.
Nie ma sensu się rozpisywać. Siadaj. Dwója. Proszę załatwić sobie korepetycje z dośrodkowań.
Jego gra w pierwszym składzie była sporym zaskoczeniem, bo Daniel Tanżyna poza małymi błędami w poprzednich meczach, grał naprawdę dobrze, ustabilizował formę. Teraz zastąpił go Grudniewski i zagrał jak Tanżyna, czyli dobrze.
Tak, jak Grudniewski zagrał dobrze. Stoperzy Widzewa spóźnili się tylko raz, gdy w pierwszej połowie głową strzelał Dawid Kort. Ale gol nie padł.
Znowu bez fajerwerków z przodu, a przecież boczny obrońca przy tym ustawieniu powinien pomagać w ofensywie. W obronie zdarzały mu się błędy, straty piłek. Wciąż nie można stwierdzić na pewno, że to podstawowy lewy obrońca Widzewa. Prawonożny Patryk Stępiński był chyba od niego lepszy.
Zastąpił w składzie Mateusza Michalskiego, więc dostał szansę, by się pokazać. To po faulu na nim Widzew miał rzut karny, ale to właściwie wszystko, co można napisać dobrego o Kunie. Jak grał Kun, każdy widział. Po prostu był słaby.
Dużo biega, pracuje w środku pola, ale w piłkę nożną przede wszystkim się gra. Mucha dobrze wypada głównie wtedy, gdy obok siebie ma kogoś, kto dobrze gra w piłkę. W Opolu miał obok siebie Bartłomieja Poczobuta. Ten duet w ofensywie za bardzo Widzewowi nie pomoże.
Jak na Poczobuta, to zagrał naprawdę nieźle. Ale tylko, jak na Poczobuta. Miał kilka efektownych odbiorów i dobrych podań do przodu. Ale – jak wyżej – taki duet środkowych pomocników, to jednak za mało, by myśleć o walce o ekstraklasę. Trzeba jeszcze trochę pograć w porządną piłkę.
Jeden z niewielu piłkarzy Widzewa, który potrafi wygrać pojedynek jeden na jeden. Oczywiście ma jeszcze wiele do poprawy, choćby ostatnie podanie, albo wykończenie akcji, ale warto go mieć na boisku w swojej drużynie. Dlatego trudno zrozumieć, dlaczego trener Enkeleid Dobi zmienił go już w 68 minucie.
Najlepszy obok Ameyawa ofensywny piłkarz w Widzewie. W pierwszej połowie wyprowadził świetną kontrę i wystawił piłkę Pawłowi Tomczykowi. W drugiej zrobił to samo, przeprowadził też znakomity rajd i miał jedną dobra okazję. Szkoda, że obok niego w ataku nie grał ktoś lepszy od Tomczyka.
Czy mamy go grillować? Widzieliście przecież sami, ile – łącznie z karnym – zmarnował sytuacji, jak zachował się w pierwszej połowie, gdy zamiast atakować bramkę, pobiegł w bok, oraz gdy w drugiej połowie zamiast trzymać linię wybiegł metr za obrońcę. Tak nie zachowuje się napastnik z ekstraklasy. Sędzia go skrzywdził nie uznając gola, ale przede wszystkim Tomczyk skrzywdził się sam i skrzywdził Widzew.
Wszedł na boisko w 68 minucie i nie zrobił nic godnego uwagi.
Tak samo jak Samiec-Talar. Jeśli wchodzi na boisko w meczu, który za wszelką cenę trzeba wygrać, to wypada chociaż spróbować.
I on nie pomógł w żaden sposób drużynie.
Autor: Janek