Widzew pokonał w sparingu Znicza Pruszków. Dobrze wypadli młodzi piłkarze łódzkiej drużyny.
– Cieszy zwycięstwo, bo bez względu na to, czy gramy sparing czy mecz o punkty, chcemy mieś ten instynkt zwycięzców – powiedział po meczu ze Zniczem najbardziej doświadczony z widzewiaków w składzie Patryk Stępiński. – Zagrało w tym meczu dużo młodych chłopaków: z akademii i takich, którzy trenują z nami od niedawna i trzeba przyznać, że coraz lepiej wykonują to, czego wymaga od nas trener Janusz Niedźwiedź.
Stępiński wystąpił po prawej stronie bloku defensywnego, a obok niego młodzi Daniel Chwałowski i Adam Dębiński. – Takie było założenie, że jako doświadczony zawodnik mam im podpowiadać. Na treningach czasem jest nerwowo, błędy proste irytują, ale w meczu nastawiłem się na to, by ich „budować”. Sam byłem w ich wieku i wiem, że każde nieudane zagranie, a do tego negatywna ocena, stresuje. Stanęli dzisiaj na wysokości zadania – ocenił piłkarz.
A o samym meczu ze Zniczem powiedział: – Jest nad czym pracować, szczególnie jeśli chodzi o sytuacje, o ich wykończenie. Stwarzamy ich dużo, ale też dużo z nich nie wykorzystujemy. Przed nami zgrupowanie i na pewno będziemy poświęcać temu więcej uwagi, tak samo jak kwestiom taktycznym i stałym fragmentom gry.
Chociaż trzeba przyznać, że w spotkaniu z drużyną z Pruszkowa widzewiacy oba gole zdobyli właśnie po stałych fragmentach – po rzucie rożnym i wolnym.
Co do sytuacji pod bramką, to rzeczywiście łodzianie sporo ich nie wykorzystali, w czym prym wiódł Daniel Villanueva. Na pytanie o to Stępiński tylko się uśmiechnął. – Tak to jest… Stwarzamy sytuacje, a piłka nie chce wpadać. To sygnał, że jeszcze musimy nad tym popracować. Trzeba się lepiej przykładać. Runda jesienna pokazała, że niewykorzystane sytuacje np. w pierwszej połowie, w drugiej potrafią się zemścić. Trzeba tego unika, by mieć mecze pod swoją kontrolą – powiedział Stępiński.