Kolejna porażka PGE GiEK Skry Bełchatów.
PGE GiEK Skra Bełchatów nadal ma szanse na play-offy, ale nie wszystko zależy od niej. W lepszej sytuacji jest AZS Olsztyn, ZAKSA i PSG Stal Nysa. W niedzielę, bełchatowianie grali z Aluron CMC Wartą Zawiercie, jedną z najlepszych drużyn w Polsce.
– Oczywiście będziemy teraz patrzeć na wszystkie spotkania, ale przede wszystkim musimy patrzeć na siebie i zdobywać punkty, bo nikt nam nic za darmo nie da – mówił Grzegorz Łomacz, kapitan PGE Skry po przegranym meczu z Projektem Warszawa.
Andrea Gardini, trener bełchatowian na mecz z ligową potęgą wystawił najmocniejszy, możliwy skład. Na przyjęciu zagrali Adrian Aciobanitei i Bartłomiej Lipiński. Parę środkowy stworzyli Mateusz Poręba i Bartłomiej Lemański. Rozgrywał Łomacz, a atakować miał Dawid Konarski.
Skra świetnie zaczęła. Duża w tym zasługa Benjamina Dieza. Libero Skry przyćmił Luke Perry’ego uznawanego za jednego z najlepszych zawodników na tej pozycji w lidze. Tym bardziej szkoda, że Gheorge Cretu, który będzie prowadził bełchatowian w następnym sezonie, nie widzi w składzie miejsca dla Francuza. Podopieczni Gardiniego wygrali pierwszego seta 25:22. Świetnie spisywali się Konarski i Lipiński, którzy zdobyli dla Skry po sześć punktów. Warta miała duże problemy z kończeniem ataków.
A w drugim secie emocji nie brakowało. Wydaje się, że sędzia popełnił błąd, bo uznał, że Karol Butryn atakował po bloku, chociaż piłka przeleciała wysoko nad rękami Poręby. Mimo tego, bełchatowianie dzielnie walczyli. Warta miała setbola, rozegrał się Trevor Clevenot, który bardzo dobrze atakował ze skrzydła. Bełchatowianie obronili dwie piłki setowe. Najpierw Poręba ustrzelił Butryna, a później Konarski zaserwował asa. Potrzebne były przewagi. Zawiercie miało w górze siedem piłek setowych, ale Skra za każdym razem broniła. Dopiero po tym jak Butryn obił ręce skaczącego do bloku Lipińskiego zawiercianie wygrali 32:30 i wyrównali stan rywalizacji.
W trzecim secie walka była wyrównana. Dopiero z Clevenotem na zagrywce, gospodarze wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Ale bełchatowianie nie poddawali się. Mateusz Bieniek zepsuł zagrywkę, punkt sprytną kiwką dołożył Łomacz i Skra wyrównała na 20:20. W końcówce świetnie spisał się Miłosz Zniszczoł. Dzięki jego dwóm z rzędu blokom, Warta miała piłkę setową. Wygrała 25:23, dzięki doświadczeniu Bartosza Kwolka.
Bełchatowianie mieli walczyć o tie-breaka. Ale coś nie wyszło. Zawiercie szybko wypracowało sobie przewagę. Asy zaserwowali Butryn i Clevenot, a Skra popełniała proste błędy. Widać, że w zespole Gardiniego nie ma już atmosfery. Zawodnicy zachowują się, jakby na boisku pojawiali się z przymusu. Ten zespół nadal ma matematyczne szanse na play-offy, ale musiałby wydarzyć się cud, by wygrał kilka spotkań z rzędu. Tym bardziej, że po meczu w Radomiu, zmierzy się z Jastrzębskim Węglem, mistrzem Polski. Po błędzie Ilji Petkowa, Warta serwowała meczbola. Spotkanie skończył Kwolek, który obił blok Aciobaniteiego.
Aluron CMC Warta Zawiercie – PGE GiEK Skra Bełchatów 3:1 (22:25, 32:30, 25:23, 25:18)
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Aciobanitei, Lemański, Konarski, Poręba, Lipiński, Diez (libero), oraz Kupka, Petkow, Derroulion