PGE Skra Bełchatów dosyć nieoczekiwanie przegrała z Projektem Warszawa. Trzeba przyznać, że warszawianie świetnie rozczytali taktycznie czwartą drużynę w Polsce. Większość piłek kierowali w tzw. strefę konfliktu między Dickiem Kooyem i Kacprem Piechockim. To wystarczyło na zmęczonych bełchatowian, którzy w poprzednim tygodniu rozegrali trzy spotkania.
We wtorek o 18:45, PGE Skra zagra z Barkomem Lwów. To beniaminek Plus Ligi, który dołączył przed sezonem. Lwowianie nie wygrali jeszcze w tym sezonie, ale trzy razy doprowadzali do tie-breaka, dzięki czemu mają o punkt więcej od ostatniego BBTS-u Bielsko. W ostatnim spotkaniu Ukraińcy postraszyli Cuprum Lubin. Wygrali pierwsze dwa sety, ale ostatecznie przegrali 2:3.
ZBUDUJ DOM SWOICH MARZEŃ Z CEGIELNIĄ GRABARZ, SPONSOREM PGE SKRY BEŁCHATÓW (WIĘCEJ)
– Jak w ostatnich meczach, zaczęliśmy bardzo dobrze, ale potem też wcale nie graliśmy źle. Przeciwnik zmienił jednak swój styl gry, a my nie zmieniliśmy nic. Cuprum ryzykowało na zagrywce, a my zaczęliśmy mieć problemy w przyjęciu. Zaczęliśmy mecz z dużą agresją, dobrze zagrywaliśmy i to był klucz do sukcesu w dwóch pierwszych setach – powiedział Julius Frikal, przyjmujący Barkomu.
Po tym jak na bełchatowian spadła fala krytyki będą chcieli szybko się zrehabilitować.
– Myślę, że jako drużyna, pomijając dzisiejszy mecz, wyglądamy fajnie. Przede wszystkim wyglądamy jak drużyna i fajnie nam się spędza czas, gra i pracuje. Fajna jest relacja pomiędzy sztabem a zawodnikami. Pracujemy spokojnie i na pewno dzisiejszy mecz zamazuje obraz naszej drużyny, ale mam nadzieję, że w następnym pokażemy naszą siatkówkę – powiedział Piechocki.
Brakom-Każany Lwów – PGE Skra Bełchatów
wtorek, 1 listopada, 18:45