Taylor Sander nie zagra już w PGE Skrze Bełchatów – klub potwierdził to, o czum od kilku tygodni mówiono nieoficjalnie.
Gdyby w piłce nożnej zawodnik podpisał nowy kontrakt i od razu go jednostronnie zerwał, w najlepszym dla siebie wypadku miałby kilkuletnią przerwę w karierze. Zawiesiłaby go FIFA. Na tym nie koniec, gdyż zapewne zostałby dotkliwie ukarany finansowo. W siatkówce coś takiego niejednokrotnie uchodziło bezkarnie, co sprawia, że gracze czują się bezkarni.
Tak jest właśnie z Sanderem, który pół roku temu dziękował PGE Skrze, że wyciągnęła do niego rękę, gdy po kontuzji, operacji i długiej rekonwalescencji był w ciężkiej sytuacji. Mało tego, przed rokiem przyjechał do Bełchatowa z innym urazem, ale klub na niego czekał. W końcówce sezonu grał nieźle, choć jeszcze poniżej swoich możliwości. Zgodził się jednak przedłużyć umowę o kolejny rok.
Wyjechał na zgrupowanie reprezentacji USA, wystąpił w Lidze Narodów i na igrzyskach olimpijskich w Tokio, po czym słuch o nim zaginął. Ani PGE Skra, ani jego włoski agent nie byli w stanie się z nim skontaktować. O tym, że żyje, można było przekonać się z wpisów na instragramie.
W końcu Sander przysłał do Bełchatowa widomość, że robi sobie przerwę w grze w siatkówkę. “KPS Skra Bełchatów S.A. rozpoczął procedurę prawną w sprawie rozwiązania kontraktu z zawodnikiem” – czytamy w oświadczeniu klubu.
Z rozwiązaniem umowy formalnie problemu nie ma, a PGE Skra zaoszczędzi kilkaset tysięcy euro. Problem w tym, że dziś w siatkówce kontrakty na nowy sezon podpisuje się już kilka miesięcy przed zakończeniem poprzednich rozgrywek. A na rynku przyjmujących klasy Sandera jest niewielu. I wszyscy mają już nowe kluby. W Bełchatowie wcześniej zaryzykowali i nie wiedząc jeszcze, co zgotował Amerykanin, zakontraktowali Dicka Kooya. Holender jest siatkarzem bardzo dobrym, jednak do klasy poprzednika trochę mu brakuje. W ataku różnicy nie powinno być, jednak w przyjęciu był/jest gorszy.
A co dalej z Sanderem? PGE Skra może – i zapewne tak zrobi – wystąpić o arbitraż do światowej federacji (FIVB) i domagać się odszkodowania. W piłce nożnej byłaby to formalność, jednak w siatkówce nie będzie proste. Nie można wykluczyć, że za kilka miesięcy Sander, który teraz ma grać w Ameryce w rozgrywkach plażowych, odnajdzie się gdzieś we Włoszech, a FIVB się na to zgodzi, bo zadziała lobbing. Takie przypadki już były. I dopóki się to nie zmieni, siatkówka, trak popularna w Polsce, będzie dyscypliną dalszego planu. Tylko kibiców żal…