PGE Skra Bełchatów po porażce z Wartą musiała się szybko otrząsnąć. W sobotę bełchatowianie grali rewanż w Zawierciu. Drużynie mógł już pomóc Milad Ebadipour, który w poprzednim meczu nie wystąpił, bo skręcił nogę. To drugi mecz Radosława Kolanka w roli trenera. Polak objął drużynę po tym jak szefowie PGE Skry rozstali się ze Slobodanem Kovacem.
W pierwszym secie PGE Skra radziła sobie bardzo dobrze. Szczególnie imponująco prezentowali się Mateusz Bieniek i Karol Kłos. Bełchatowianie świetnie przyjmowali. Po błędzie Conte, Skra miała piłkę setową. Chociaż Warcie udało się obronić dwa setbole, to przy trzeciej próbie Bieniek dobrze skontrował i goście wygrali 25:22.
Niestety w drugiej partii bełchatowianie przez kontrowersyjną decyzję sędziego stracili koncentrację i boleśnie przegrali. Poziom byli w stanie utrzymać tylko, jak zawsze świetnie spisujący się środkowi, ale i to nie wystarczyło. Warta zdobywała punkty seriami, a Skra nie mogła uciec z niewygodnego dla nich ustawienia. Niewiele w ataku dawał Aleksander Atanasijević, który również w pierwszym meczu nie spisywał się dobrze. Bełchatowianie przegrali 16:25.
Trzeci set był wyrównany, ale nareszcie do bełchatowskiego ataku wróciła siła. Świetną partię rozgrywał Ebadipour, który do tej pory był najsłabszym zawodnikiem Skry w play-offach. Przed piłką setową zmienił go na boisku Taht, który popsuł zagrywkę. Na szczęście w następnej akcji błysnął Dick Kooy, który przebił się przez blok Patryka Niemca.
Czwarta partia, która mogła zadecydować o zwycięstwie była bardzo wyrównana. Od stanu 10:10 drużyny szły punkt za punkt, co nie zdarza się często. Potrzebne były przewagi. W lepszej pozycji była Skra, bo Conte zaserwował w siatkę. Niestety później kosztowny błąd popełnił Kooy, który atakował bez bloku i nie trafił w boisko. Kolejny błąd Holendra (tym razem został ustrzelony zagrywką przez Miłosza Zniszczoła) sprawił, że podobnie jak w pierwszym spotkaniu do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebny był tie-break.
W tie-breaku drużyny znowu pokazały ogromny charakter, ale lepsza była Skra. Warta, przed zmianą stron popełniła aż cztery błędy, trzy z nich to wina Conte. Bełchatowianie mieli dwupunktową zaliczkę, ale szybko ją zmarnowali. Meczbola Skra miała po kolejnej pomyłce Conte, który uderzył w aut. Skończył go Ebadipour, który obił blok. Powtórzył się scenariusz z pierwszego meczu. Goście wygrali dwoma punktami w tie-breaku.
MVP spotkania wybrany został Kooy.
Aluron CMC Warta Zawiercie – PGE Skra Bełchatów 2:3 (22:25, 25:16, 23:25, 27:25,
Aluron CMC Warta Zawiercie: Cavanna, Kovacevic, Zniszczoł, Konarski, Niemiec, Conte, Żurek (libero), oraz Malinowski, Szalacha
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Kooy, Bieniek, Atanasijević, Kłos, Ebadipour, Piechocki (libero), oraz Sawicki, Taht, Schulz
fot: PGE Skra Bełchatów