Widzew Łódź zakontraktował już na nowy sezon dwóch piłkarzy. W kolejce są następni, ale negocjacje z nimi do łatwych nie należą. – Doświadczamy czegoś, co nazwałbym „efektem Roberta”, bo każdy z piłkarzy liczy na większe pieniądze – przyznał Mindaugas Nikolicius, dyrektor sportowy Widzewa.
W Widzewie od lat mówiło się o potrzebie stabilizacji kadrowej. Mimo to w ostatnich letnich okienkach transferowych w drużynie dochodziło do wielu zmian. Nie inaczej będzie teraz. Sebastian Bergier i Antoni Klukowski to dwaj piłkarze, którzy od nowego sezonu będą reprezentować barwy Widzewa. Nie jest tajemnicą, że to dopiero początek transferów przy Piłsudskiego. Latem do łódzkiego ekstraklasowicza ma dołączyć mniej więcej dziesięciu zawodników. Nadchodzące tygodnie i potencjalna liczba transferów nie robi jednak wrażenia na władzach Widzewa.
– Jest to wymagające, ale w każdym letnim okienku transferowym było dużo zmian. Teraz nie będzie inaczej. Wiemy, że wielu piłkarzom kończą się umowy, mamy swoje ambicje i chcemy je realizować w przyszłym sezonie i do tego są potrzebni określeni zawodnicy – podkreślił Maciej Szymański, wiceprezes Widzewa.
I tu właśnie pojawia się kolejna pułapka, bo przeprowadzenie transferów to jedno, a drugie to stworzenie z pojedynczych piłkarzy drużyny, która będzie w stanie sprostać oczekiwaniom widzewskiego środowiska.
– Celem jest to, by możliwie najwięcej nowych piłkarzy pojawiło się na początku przygotowań. Dwóch nowych zawodników ogłosiliśmy w zasadzie zanim zakończyły się ligowe rozgrywki. Mamy teraz trzy tygodnie na to, by pracować nad kolejnymi ruchami i szybko zakontraktować piłkarzy, bo to zwiększy prawdopodobieństwo, że grupa będzie zgrana i gotowa do tego, by rywalizować. Rolą trenerów jest to, by tym wszystkim umiejętnie zarządzić, zaś dyrektor sportowy ma jak najlepiej wszystko przygotować i ułatwić wejście w nowy sezon – ocenił Szymański.
– Musimy teraz przejść przez trudny czas. To na pierwszy rzut oka rewolucja, którą jednak chciałbym zmienić w ewolucję. Podnosimy jakość zespołu i dzięki temu, że do Widzewa mają trafić lepsi piłkarze, liczę na to, że szybciej wkomponują się w taktykę trenera i zaczną wygrywać. Zdajemy sobie sprawę, że powstawanie silnej drużyny i gra o najwyższe cele to proces, ale ekstraklasa powinna nam sprzyjać, bo to liga, w której każdy może wygrać. Średnia punktów na poziomie dwóch oczek na mecz może dać nawet mistrzostwo – ocenił Mindaugas Nikolicius, dyrektor sportowy łódzkiego klubu.
Letnie okienko transferowe to duże wyzwanie dla nowego dyrektora sportowego Widzewa, który oprócz dużej liczby transferów, musi się mierzyć z wygórowanymi oczekiwaniami finansowymi potencjalnych widzewiaków. Te pojawiły się wraz z przejęciem klubu przez Roberta Dobrzyckiego, który od razu zapowiedział, że zainwestuje w klub spore pieniądze.
– Jesteśmy bardzo aktywni na rynku transferowym. Doświadczamy czegoś, co nazwałbym „efektem Roberta”, bo każdy z piłkarzy liczy na większe pieniądze. To spore wyzwanie i jednocześnie duże wyróżnienie, bo każdy wierzy w to, że Widzew będzie poważnym graczem w ekstraklasie w kolejnym sezonie. Kadrę pierwszego zespołu chcemy zamknąć do pierwszego meczu sezonu – zdradził Nikolicius.
– Kluczowe jest to, żeby uzyskać optymalny efekt z punktu widzenia kosztów, które poniesiemy. Nie chcemy przepłacać względem umiejętności i roli danego zawodnika, a także formy, w jakiej jest w danym momencie – zakończył Szymański.
CZYTAJ TAKŻE >>> Prezes CoBouw Polska: Widzew to dużo więcej niż klub piłkarski