Po sobotnim meczu Widzewa Łódź z Pelikanem Łowicz (2:1), więcej emocji niż wynik, budzi sytuacja, do której doszło po końcowym gwizdku arbitra. Piłkarze zespołu gospodarzy nie podeszli do kibiców, by podziękować za doping. Zrobili to stojąc na środku boiska. Urażeni tym kibice wygwizdali zawodników.
Nie jest tajemnicą, że taka postawa drużyny to efekt sytuacji, do której doszło w Wikielcu. Po remisie z ostatnią drużyną w tabeli, piłkarze musieli długo tłumaczyć się przed swoimi kibicami. Mało brakowało, a jeden z piłkarzy zostałby uderzony w twarz. To oczywiście oburzająca sytuacja, ale mecz z Pelikanem był wyjątkowo niefortunny, by piłkarze demonstrowali swój sprzeciw wobec zdarzenia sprzed tygodnia. Zagrali bowiem bezbarwnie, odnosząc szczęśliwie zwycięstwo. Kibice się jednak od nich nie odwrócili, poza krótką chwilą, po wyrównującej bramce.
Po meczu trener Franciszek Smuda trochę dystansował się od zaistniałej sytuacji. Słusznie stwierdził, że tak samo szacunek należy się kibicom ze strony piłkarzy, jak i piłkarzom ze strony kibiców. – Nie widziałem, co się tam działo, bo zszedłem od razu do szatni. Ale trzeba się jakoś dogadać, jakieś postanowienie zrobić. Jakąś rundę wypada zrobić, dziękując kibicom za doping. Tak przystoi. Ale nie może być tak, jak w Wikielcu, że ktoś się zamachnął na piłkarza i jakby ten się nie uchylił, to by z plaskacza dostał. Nie może być coś takiego – powiedział szkoleniowiec Widzewa.
Tymczasem warto sięgnąć do piątkowego wydania „Gazety Wyborczej”, gdzie jest zapowiedź tego, że piłkarze nie podejdą do kibiców po meczu Pelikanem. Są też bardzo ostre słowa Franza w stosunku do fanów, którzy pojawili się w Wikielcu. – Moim zdaniem nie byli to jednak nasi kibice, najlepsi w Polsce, którzy tak kapitalnie dopingują nas podczas meczów w Łodzi. Żaden z nich tak by się nie zachował wobec zawodnika – podkreślił Smuda.
Większość piłkarzy nie chciała komentować zaistniałej sytuacji. – Gramy do końca, do ostatniego gwizdka. Wyglądało to jak wyglądało. Nie ma na to tłumaczenia. Ja się nie będę tłumaczył. Chłopaki udzielają wywiadów, kibice im mówią, żeby przestali gadać. To ja przestaję gadać. Wynik był jaki był. Zwycięzców się nie sądzi – stwierdził w rozmowie z klubową telewizją Kamil Tlaga. Także Daniel Świderski nie miał za wiele do powiedzenia. – Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. To, co jest w szatni, zostaje w szatni – zaznaczył napastnik.
W tej chwili nie jest istotne, kto wpadł na ten “genialny” pomysł – czy była to decyzja piłkarzy, czy może trenera. W sobotę Widzew czeka trudny mecz z Polonią. Do Warszawy wybiera się spora grupa kibiców klubu z al. Piłsudskiego. Jest trochę czasu, żeby wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia. Konflikt na linii fani – piłkarze, jest nikomu niepotrzebny. Obu stronom przecież zależy, żeby w czerwcu wspólnie cieszyć się z awansu do II ligi.