Widzew zremisował na wyjeździe z ŁKS-em 2:2. Piłkarze z al. Piłsudskiego żałowali po derbach, że nie wygrali.
Strzelcem pierwszego gola dla Widzewa był Krystian Nowak. To jego pierwsza bramka od powrotu do klubu. – Cieszę się, że udało się strzelić tę ważną bramkę, na otwarcie spotkania. Miałem ostatnio sporo sytuacji. Zawsze coś stało na przeszkodzie, więc to trafienie na pewno dużo mi da – mówi Nowak.
A co mówił o samym meczu? – Na pewno przyjechaliśmy tu po trzy punkty i to bez wątpienia był nasz cel od początku meczu. W pierwszej połowie fajnie to wyglądało, wygrywaliśmy 2:0. W drugiej części spotkania ŁKS szybko strzelił bramkę i mecz się otworzył. Później już się tylko broniliśmy. Mieliśmy wyjścia do kontry, ale tak naprawdę rywal miał grę pod kontrolą. Wierzyliśmy, że dowieziemy 2:1, a może nawet strzelimy coś z kontrataku. Niestety tak się nie stało i możemy być źli tylko na siebie – ocenił.
Drugiego gola dla Widzewa zdobył Michael Ameyaw. – Cieszę się, że wreszcie udało mi się strzelić tę pierwszą bramkę w barwach Widzewa. Długo na nią czekałem i w głębi duszy czułem już frustrację, bo pracowałem w każdym treningu i w każdym meczu, aby to przełamanie wreszcie przyszło. Teraz pozostaje to kontynuować – powiedział.
Żałował jednak, że jego gol nie przyczynił się do wygranej w derbach. – Czujemy po tym meczu niedosyt. Wiadomo, że derby to szczególne spotkanie, w którym można pokazać, kto rządzi w mieście i udowodnić lokalnemu rywalowi, kto jest lepszy na boisku. Tym bardziej boli nas stracona w końcówce bramka, zwłaszcza że zagraliśmy dobrą pierwszą połowę. Na pewno będziemy rozmawiać o tym meczu i błędach, które popełniliśmy, przez co druga połowa wyglądała tak, a nie inaczej – mówi.
Debiut w Widzewie zaliczył Marek Hanousek, który wszedł na boisko w drugiej połowie. – Wiedziałem, że to będzie bardzo trudny mecz, zwłaszcza że graliśmy z najważniejszym rywalem Widzewa. W mojej opinii to było dobre spotkanie, chociaż my w drugiej połowie byliśmy niestety zbyt pasywni, próbując bronić prowadzenia 2:0. Niestety straciliśmy w samej końcówce drugiego, w dodatku wyjątkowej urody gola, a punkt to zdecydowanie nie jest zdobycz, po jaką tu przyjechaliśmy. Po wejściu na boisko miałem grać swoje, czyli to, nad czym pracowaliśmy na zajęciach w minionym tygodniu. Mam nadzieję, że w następnych meczach będzie to wyglądać lepiej – powiedział Czech.