Po niesamowitym piątym secie PGE Skra Bełchatów przegrała w Zawierciu z Aluronem CMC Wartą. Do sukcesu zabrakło stabilnej dyspozycji i szczęścia.
PGE Skra pojechała do Zawiercia po trzech kolejnych zwycięstwach w PlusLidze i dwóch w Pucharze CEV, odniesionych w dobrym stylu. A że wszyscy zawodnicy byli zdrowi, można było mieć nadzieję na dobry wynik. Tym razem w szóstce zaczął Robert Taht, zastępując lepszego w ataku, lecz gorzej przyjmującego serwy Dicka Kooya. Bełchatowianie zaczęli mecz bardzo dobrze, ale nie utrzymali poziomu. Zdecydowało o tym słabe wejście w mecz Aleksandara Atanasijevicią i Milada Ebadipoura. Serb popełnił cztery błędy w ataku, Irańczyk trzy. To więcej niż cała drużyna w meczach z Treflem Gdańsk i Ślepskiem Suwałki – w sumie!
Na nic zdała się dobra gra środkowych, libero czy Grzegorza Łomacza, tym bardziej, że rywale się nie mylili. Szkoda, bo była szansa na prowadzenie. Gdy PGE Skra zagrała tak jak potrafi, zmiażdżyła Wartę, pozwalając jej zdobyć zaledwie dziesięć punktów. Gospodarze atakowali, a po drugiej stronie stał mur, od którego piłka odbijała się i wracała w boiso, albo leciała do góry, a bełchatowianie wykorzystywali kontry.
Gościom nie udało się jednak utrzymać poziomu. Brakowało zagrożenia na lewym skrzydle, zwłaszcza gdy w pierwszej linii był Taht. Estończyk nie miał dobrego dnia w ataku i – przede wszystkim – w zagrywce. Zawiercianie szybko odkryli słabszy punkt i wykorzystali to bezwzględnie, wychodząc na prowadzenie 2:1. Wydawało się, że pójdą za ciosek, bo w czwartym secie też mieli przewagę. Niewielką, ale wyraźną. Po bloku na Karolu Kłosie wygrywali 21:18. Wcześniej wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko Tahtowi. Najpierw pogubił się po obronie, następnie, gdy po zbiciu rywala piłka leciała daleko w aut, dostał w głowę.
Siatkarze PGE Skry pokazali jednak charakter i po szczęśliwym ataku Milada Ebadipoura (piłka zahaczyła o mały palec rywala) doprowadzili do remisu 21:21. Za chwilę Irańczyk zdobył 22. punkt po kontrze, by później uderzyć w siatkę (22:23). Dwa ostatnie punkty bechatowianie dostali w prezencie: Dawid Konarski uderzył w aut, a Uros Kovacević przeszedł środkową linię boiska.
Tie-brek wynagrodził słabsze momenty. Gra stała na bardzo wysokim poziomie. Warta prowadziła 12:10, by po bloku Mateusza Bieńka i Damiana Schulza na Kovaceviciu stracić przewagę. Następnie była wymiana ciosów i widać było, że wygra ta drużyna, która będzie miała więcej szczęścia, bo sportowo poziom był równy. Kolegów wsparł Taht, ale w decydujących akcjach lepsi byli zawodnicy z Zawiercia. Najpierw zablokowany został Kłos, a następnie podbity atak Atanasijevicia, a kontra okazała się skuteczna…
PGE Skra zajmuje piąte miejsce w tabeli, z taką samą liczbą punktów co Warta (po 21). W następnej kolejce podejmie GKS Katowice (w piątek o godzinie 20:30).
Aluron CMC Warta Zawiercie – PGE Skra Bełchatów 3:2
Sety: 25:21, 10:25, 25:18, 23:25, 26:24
Warta: Tavares 2, Kovacević 16, Zniszczoł 13, Konarski 22, Conte 17, Niemiec 2, Żurek (libero) oraz Cavanna, Depowski 1, Rajsner 1
PGE Skra: Łomacz 2, Ebadipour 21, Bieniek 20, Atanasijević 21, Taht 9, Kłos, 10, Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki