Piłkarze Widzewa wywalczyli trzy punkty w Kielcach. Słowo „wywalczyli” jest tu jak najbardziej na miejscu.
Widzew już nie raz w tym sezonie zachwycał grą w piłkę. Dzięki temu wygrał dużo meczów. Do tego, sporo akcji wyszło piłkarzom znakomicie. To m.in. ta ze spotkania z GKS-em Jastrzębie, kiedy Karol Danielak zakończył pięknym strzałem jeszcze piękniejszą akcję zespołową, czy ta z GKS-em Katowice, gdy Mateusz Michalski zdobył gola, którego poprzedziło 14 podań. Było tych akcji zresztą dużo więcej.
W Kielcach, gdzie Widzew mierzył się z wiceliderem Fortuna 1. Ligi, dobrego futbolu po stronie łodzianie nie było zbyt dużo. Zwłaszcza w pierwszej połowie, w której widzewiacy dali się rywalom zepchnąć do głębokiej defensywy. I mieli bardzo dużo szczęścia, że nie stracili bramki. – Pierwsze 20 minut meczu to duża przewaga zespołu z Kielc, ale daliśmy się im wyszumieć i strzeliliśmy bramkę przed przerwą – mówił chyba pół żartem pół serio kapitan Widzewa Daniel Tanżyna.
– Chcieliśmy zagrać wysokim pressingiem i wysoko odbierać piłkę, a w przypadku jej posiadania spokojnie tworzyć sytuacje bramkowe poprzez grę kombinacyjną. To było, ale zabrakło „soli”, czyli skuteczności, bo to ona zaważyła, że wynik jest korzystny dla gości – komentował po meczu trener kielczan.
Dominik Nowak
Na przerwę Widzew schodził prowadząc, bo chociaż grał słabo, to on zdobył gola. Z rzutu wolnego strzelał Juliusz Letniowski, a po drodze piłka odbiła się od Mattii Montiniego i wpadła do bramki. Jak się okazało, to był zwycięski gol, bo chociaż Korona atakowała do końca, to wciąż miała problemy ze skutecznością. Oczywiście swoje, i to duże, zasługi mają widzewiacy, którzy stoczyli heroiczny bój. Przez ponad 30 minut grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Juliusza Letniowskiego. – Jeśli się wygrywa w tak prestiżowym i tak trudnym meczu, to radość jest ogromna. Cieszę się najbardziej z tego, że grając w dziesiątkę przez ponad 30 minut pokazaliśmy, że umiemy bardzo dobrze bronić i jesteśmy monolitem – mówił trener Janusz Niedźwiedź, który po ostatnim gwizdku wręcz szalał z radości. Później była wielka radość w szatni. To zwycięstwo Widzew po prostu wywalczył. To była bitwa na śmierć i życie, którą wygrał.
Jak to w bitwach bywa, nie obyło się bez ofiar. Boisko już po 30 minutach opuścić musiał Krystian Nowak. Zaczynał mecz z opatrunkiem na łydce i coś się stało z jego mięśniem, bo nagle się zatrzymał i upadł na murawę. – Co do Krystiana Nowaka, to jest diagnozowany. Nie wiemy jeszcze, co dokładnie się wydarzyło. Myślę, że na początku przyszłego tygodnia, po 48-72 godzinach, będziemy mogli powiedzieć coś więcej – czy jest to coś poważniejszego, co wyłączy Krystiana na jakiś czas, czy to drobniejszy uraz, który zakończy się w przyszłym tygodniu – mówi trener Widzewa.
Inne ofiary to Juliusz Letniowski i Marek Hanousek. Nic im nie jest, ale w derbach w przyszłą niedzielę nie zagrają. Obaj będą pauzować za żółte kartki. Bez kartki mecz udało się skończyć Bartoszowi Guzdkowi i Mateuszowi Michalskiemu, którzy też byli zagrożeni pauzą. „Udało się” to dobre słowo, bo sędzia Tomasz Kwiatkowski rozdawał kartki bardzo chętnie. W sumie aż 12. Kilka na pewno niesłusznie, kilku innych – dla graczy Korony – nie pokazał, a prawda jest taka, że także im groziły wykluczenia z meczu. – Straciliśmy dziś przez kartki dwóch zawodników, ale mamy gotowych kolejnych, którzy czekają, by ich zastąpić. Po to mamy taką kadrę i po to przygotowujemy piłkarzy przez tygodnie, aby w takich momentach wzięli na siebie odpowiedzialność. W przypadku żółtej kartki dla Marka Hanouska będziemy zastanawiać się, czy możemy się odwołać – mówi Niedźwiedź.
Kartka dla Czecha rzeczywiście była bardzo kontrowersyjna, bo to chyba Hanousek wcześniej był faulowany. Może odwołanie przyniesie dobry skutek, co już w przeszłości w lidze się zdarzało. Jeśli nie, to jest kto zastąpić jego i Letniowskiego, chociaż to na pewno najlepsi w tej chwili środkowi pomocnicy w kadrze. Ale są jeszcze Abdul Aziz Tetteh, Patryk Mucha i Mateusz Michalski, który grał już w środku.
Trzeba szczerze stwierdzić, że Widzew nie rozegrał dobrego meczu w Kielcach. Dał się stłamsić na długie minuty, długimi okresami nie potrafił utrzymać się przy piłce. Ale walczył znakomicie. Pokazał charakter. – Jeden walczył za drugiego i to bardzo ważne, że udało nam się przepchnąć ten mecz na bardzo trudnym terenie. Bardzo się cieszymy, że wracamy do Łodzi z trzema punktami – mówił Tanżyna.
– Pokazaliśmy dzisiaj kawał charakteru, kawał siły i mamy bardzo dużo czasu, żeby przygotować się do meczu derbowego. Było kilka nerwowych sytuacji, ale każda okazja Korony to było zamieszanie i przypadek
powiedział Patryk StępińskiReklama
Karol Danielak: – Pokazaliśmy, że jesteśmy silni w obronie i jako drużyna tworzymy monolit. Graliśmy u wicelidera, od 60. minuty w dziesięciu, a mimo to udało nam się wygrać.
Teraz oczywiście ruszą przygotowania do derbów Łodzi. – Teraz to jest dla nas najważniejszy mecz – mówi Tanżyna.
W meczu z ŁKS-em, chociaż to oczywiście bardzo prestiżowy pojedynek, do zdobycia będą oczywiście tylko 3 punkty, tak jak w każdym innym meczu. A punkty są najważniejsze. Mniej ważny jest styl, chociaż na dobrze grający Widzew zawsze miło popatrzeć. Po 13. meczach czerwono-biało-czerwoni mają aż 7 punktów przewagi nad drugą Koroną, a także 10 nad trzecim GKS-em Tychy, który swój mecz w tej serii rozegra dopiero w poniedziałek.