
Widzew i Pogoń mają ze sobą wiele wspólnego, szczególnie w tym sezonie. Tylko jedna z nich po Nowym Roku wciąż będzie walczyć o STS Puchar Polski.
Oba kluby mają bogatych właścicieli i co za tym idzie, duże ambicje. Oba mają też rzesze wiernych kibiców, którzy liczą na sukcesy. Presja na drużynę jest więc duża. I Widzew, i Pogoń najwyraźniej nie potrafią jednak jej sprostać, bo w tym sezonie wyraźnie rozczarowują. Po 17. kolejkach Widzew jest na dziesiątym miejscu, a Pogoń za nim. 6 wygranych, 2 remisy i 9 porażek – to bilans obu zespołów. Różni się liczba goli, ale naprawdę niewiele. Łódzki zespół zagra dzisiaj z bliźniakiem z Pomorza.
W trochę lepiej sytuacji są widzewiacy, bo w ostatniej kolejce wygrali swój mecz. Portowcy zeszli z boiska pokonani i to przez niżej notowanego rywala – GKS Katowice. Pogoń sprawiła swoim kibicom zawód, tym bardziej że kolejkę wcześniej pokonała Zagłębie Lubin aż 5:1 i wydawało się, że zespół Thomasa Thomasberga wszedł na zwycięską ścieżkę. Jak widać jednak nic z tych rzeczy…
Duńczyk nie jest oczywiście pierwszym trenerem Pogoni w tym sezonie. Rozgrywki drużyna zaczęła z Robertem Kolendowiczem. Później przez chwilę zespół prowadził Tomasz Grzegorczyk. I w tym drużyna ze Szczecina jest więc podobna do Widzewa, który też ma już trzeciego trenera.
Wróćmy do ambicji z początku tekstu. Chociaż strata obu zespołów do pucharowych miejsc nie jest duża, to niewykluczone, że jedyną możliwością, by zagrać w Europie, jest triumf w STS Pucharze Polski. Pogoń dwa razy była bliski wygrania tego trofeum, ale przegrała oba finały. “Zero tituli” wciąż obowiązuje.
CZYTAJ TEŻ: Napastnik Widzewa chce być królem. 30 lat po legendzie
Pogoń próbuje właśnie po raz trzeci. By grać dalej, musi pokonać Widzew. To jednak nie najtrudniejszy z rywali w tej edycji pucharu. Najpierw Pogoń miała wolny los, bo Kotwica Kołobrzeg wycofała się z rozgrywek. W kolejnej rundzie trafiła na Legię Warszawę, z którą przegrała w majowym finale. I wygrała 2:1 po dogrywce.
Widzew miał dwóch ekstraklasowych rywali – Bruk-Bet Termalicę Niecieczę i Zagłębie Lubin – i z trudem dotarł do 1/8 finału. Teraz trzeba zagrać lepiej niż w tamtych meczach, lepiej niż w piątek w Gliwicach. O przejściu do kolejnej rundy decyduje jeden mecz, powtórki nie będzie. Trzeba trafić z formą, zaskoczyć rywala, walczyć o każdy centymetr boiska. To będzie prawdziwy bój.
Na boisku. Na trybunach będzie zapewne przyjacielska atmosfera, bo kibice obu klubów żyją w zgodzie, lubią się i szanują. Jeszcze lepiej w Szczecinie czuć powinno się kilka osób pracujących w Widzewie. Przede wszystkim Dariusz Adamczuk, nieformalny dyrektor sportowy łódzkiego klubu, który jest wychowankiem Portowców, grał w Pogoni, a jeszcze w tym roku pełnił tam rolę dyrektora sportowego. Wcześniej doprowadził zespół do pucharów.
Razem z Adamczukiem do Widzewa trafił Sławomir Rafałowicz odpowiedzialny za skauting, który też pracował w Pogoni. Antoni Klukowski, młody napastnik łodzian, grał w niej w poprzednim sezonie. A w PR i komunikacji Krzysztof Ufland. Teraz oni wszyscy trzymają kciuki za powodzenie Widzewa.
Dwa lata temu łódzka drużyna dotarła do ćwierćfinału, po raz pierwszy od ponad 20 lat. Wtedy marzenia o zdobyciu trofeum stały się całkiem realne i było to dla kibiców Widzewa fantastyczne uczucie. Nie udało się. Niepowodzeniem zakończył się start w poprzedniej edycji. Może uda się teraz? Wygrana w Szczecinie to konieczność.
Pogoń Szczecin – Widzew Łódź, wtorek, godzina 20.30. Transmisja w TVP Sport.