Dawid Kort był jednym z najlepszych piłkarzy ŁKS-u w meczu z GKS-em Katowice, ale to nie wystarczyło. Środkowy pomocnik oddał najlepszy strzał z dystansu i ze wszystkich ełkaesiaków był najbliżej zdobycia gola, ale uderzył minimalnie niecelnie. W jego grze widać było ambicję i sportowe złość. Starał się zarządzać chaotyczną grą łodzian. Niestety to nie wystarczyło i ŁKS przegrał 0:2.
– Z boiska wydawało mi się, że w jakimś stopniu w pierwszej połowie mamy kontrolę nad meczem, ale straciliśmy dwie bramki. Goniliśmy jak mogliśmy, żeby strzelić bramkę kontaktową – powiedział Kort.
– W defensywie mieliśmy problem, prawda jest taka, że w tym sezonie zagramy jeszcze wiele takich spotkań , szczególnie na tym stadionie. Musimy nauczyć się takiego grania. Szkoda, że przegrywamy pierwszy mecz, bo to zawsze jest otwarcie sezonu, ale myślę, że dzięki naszej pracy, klimatowi dookoła klubu, będziemy szli do przodu – dodał pomocnik.
Czytaj także: Trener ŁKS-u: “Nie zmienimy naszej filozofii”.
Kort nie uważa, że GKS miał szczęście. Według niego katowiczanie wygrali zasłużenie.
– Wygrali bo byli lepsi. My nie potrafiliśmy doprowadzić do klarownej sytuacji. Wygrali zasłużenie i można im pogratulować – wyjaśnił wychowanek Pogoni Szczecin. Jego zdanie potwierdzają statystki. Katowiczanie oddali więcej strzałów celnych i dochodzili do lepszych sytuacji strzeleckich.
ŁKS-owi brakowało pomysłów. Większość akcji rozgrywali do boku i nie potrafili przebić się przez defensywę GKS-u.
– GKS grał piątką z tyłu i my angażując dużo piłkarzy w ofensywę mogliśmy narazić się na groźne kontry. Jasne, można było wepchnąć piłkę na siłę, później gonić 50 metrów do tyłu i nadziać się na stratę bramki. Z drugiej strony mogliśmy trochę bardziej zaryzykować – zakończył Kort.