Tak, brzmi jak herezja, zwłaszcza w sytuacji, gdy łodzianie jeden z najważniejszych meczów całej dekady grali 22 maja, świętując po końcowym gwizdku powrót do Ekstraklasy. Dziś wiele osób jednak zapomniało, gdzie Widzew rok zaczynał i jak wielkie kłopoty miał w I lidze. Dziś liczy się Ekstraklasa i walka o ligowe podium przez co najmniej kilkadziesiąt dni. W Kielcach łodzianie mogą wygrać i zapewnić sobie przynajmniej czwarte miejsce do ostatniego weekendu stycznia 2023 – może się też okazać, że porażka zepchnie ich bardzo blisko środka tabeli. Z górnej połówki nie wyrzuci, ale sprawi, że odbiór wszystkiego, czego dokonał zespół Janusza Niedźwiedzia będzie jednak zupełnie inny. Nie od dziś wszak wiadomo, że w futbolu jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz: po sobotniej wizycie w Kielcach łodzianie mogą odzyskać – i to na całe mistrzostwa świata w Katarze, Święta, oraz Sylwestra – status rewelacji jesieni, a mogą stać się zespołem, który jesienią wprawdzie błysnął, ale wiosną będzie musiał bronić się przed spadkiem. Bo przecież jeśli Widzew przegrałby z Koroną, jego przewaga na kielczanami wynosić będzie tylko 10 punktów.
Wiele razy w tej rundzie wskazywałem, że Widzew punktuje ponad stan. Ma kolektyw, organizacje gry, skutecznego napastnika, ale brakuje mu jakości na kilku pozycjach. Potrafi wprawdzie zagrać niezwykle efektownie, umie także wyszarpać punkty w meczach, które mogły skończyć się remisem, ale wszystkich dziur krótką kołdrą ie zakryje. Końcówka rundy pokazała, że Widzew umie też przegrać takie mecze, jak z Radomiakiem, których przegrać nie powinien. Ta porażka to wypadkowa kilku zdarzeń. Brak koncentracji na początku meczu, szczęście strzelającego pierwszego gola Mateusza Grzybka, który sam przyznał, że bardzo fartownie przyjął piłkę, koszmarny błąd ustawienia przy własnym rzucie rożnym, wreszcie nieskuteczność ofensywnych graczy, a przede wszystkim Jordiego Sancheza – za dużo tego, by nie doprowadzić do straty trzech punktów, zwłaszcza gdy dodamy nieodpowiedzialne zachowanie kibiców. Widzew fanów ma doskonałych, wiele razy pokazywali, jak potrafią wspierać swoich piłkarzy nawet wtedy, gdy im wyraźnie nie idzie, ale tym razem zwyczajnie im przeszkodzili. Rozumiem, że mieli przygotowaną efektowną okolicznościową oprawę, ale odpalenie rac i przerwanie meczu w sytuacji, gdy Widzew jest na fali i spycha rywala do kurczowej defensywy, to zwyczajna nieodpowiedzialność, coś jak przerwa na żądanie trenera gości. Na wynik meczu, zwłaszcza w lidze tak wyrównanej jak Ekstraklasa, składa się wiele detali, a każdy, nawet najmniejszy, prowadzić może do ogromnej różnicy trzech punktów po końcowym gwizdku. I niedzielna oprawa na stadionie przy al. Piłsudskiego piłkarzom gospodarzy z pewnością nie pomogła.
O meczach z Górnikiem i Radomiakiem łódzcy piłkarze chcą zapomnieć, ale by nikt im tych przegranych nie przypominał, muszą wygrać w sobotę w Kielcach. Porażka może sprawić, że Widzew spędzi zimę nawet na ósmym miejscu w tabeli, a wygrana zapewni trzecią lub czwartą pozycję – nie trzeba być zawodowym sportowcem, by zrozumieć, jak wielki komfort pracy może zapewnić akurat ten jeden mecz, jaki dać dodatkowy bodziec do wytężonej pracy, jak zakorzenić w głowach przekonanie, że sumienna jesienna robota dała (lub nie dała) oczekiwane skutki.
Pal jednak licho miejsce w tabeli, ono liczy się tak naprawdę tylko po 34. kolejce. Ważniejsza jest przewaga nad strefą spadkową. 16 punktów nad Koroną Kielce byłoby przewagą ogromną, do 40 punktów, będących gwarancją ligowego bytu brakowałoby zaledwie 11 oczek, czyli 4 wygranych w 17 meczach. Porażka na Suzuki Arena oznaczałaby, że margines bezpieczeństwa wynosić będzie 10 punktów – to niby wciąż sporo, ale rywale zyskaliby wiarę, że Widzew można jeszcze zamieszać w walkę o utrzymanie.
Na ligowe pożegnanie roku 2022 czekają też kibice w Kielcach. Byłem na meczu Korony z Piastem Gliwice i słyszałem, jak prowadzący doping złocisto-krwistych kilka razy wykrzykiwał przez megafon, że „na Widzew ma być pełna mobilizacja! Ich z Łodzi przyjedzie komplet, wezmą wszystkie bilety, jakie im damy, nie możemy tego przegrać na trybunach”. Łodzianie tak już mają w tym sezonie, że wywołują emocje nie tylko swoją grą, ale też tym, co dzieje się na trybunach, tak przy al. Piłsudskiego, jak i w meczach wyjazdowych. Wnieśli sporo do Ekstraklasy pod wieloma względami, trudno zapomnieć, jak dużo dobrego zrobili w tym roku i jak długą przeszli od lutego drogę, ale to ten jeden mecz w Kielcach przypnie im albo łatkę rewelacji Ekstraklasy, albo najwyżej barwnej ciekawostki. Jest o co grać.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew szykuje transfery. „Nastąpiło przyśpieszenie rozmów”