Marcin Kaczmarek został niedawno trenerem Lechii Gdańsk. Wrócił na ławkę trenerską po prawie dwurocznej przerwie od trenowania. Jego przedostatnim miejscem pracy było „Serce Łodzi”. Z Widzewem miał okazję awansować na zaplecze Ekstraklasy. Nie zabrakło tego tematu w wywiadzie.
– Zdawałem sobie sprawę, jak trudne są awanse z którejkolwiek ligi, bo przeżyłem takich osiem. Wiem, ile trzeba ciężkiej pracy, żeby się to udało. Niejednokrotnie kluby o wielkiej marce i dużym potencjale czekają wiele lat, żeby wygrzebać się z czeluści niższych lig. Zawsze, jak zrealizujesz cel, a cię zwalniają, to masz poczucie, że mógłbyś temu klubowi dać coś więcej. Jednak patrząc na to wszystko z dystansem, starałem się zrozumieć sytuację ogólną – komentował w „PS”.
– Awans był wywalczony w takich, a nie innych okolicznościach, trzeba powiedzieć, że w końcówce mieliśmy dużo szczęścia. Kibice pomni doświadczeń z poprzednich sezonów byli bliscy eksplozji. Stąd decyzja władz klubu, żeby wykonać taki ruch – mówił.
CZYTAJ TAKŻE >>> Prezes Widzewa za pirotechniką na piłkarskich stadionach
Mimo trudnego okresu, jak sam przyznał, gdyby miał cofnąć czas, to i tak zdecydowałby się na pracę w Widzewie.
– Za każdym razem będę podkreślał, że tego roku w Widzewie nikt mi nie zabierze z każdej strony. Gdybym miał podjąć tę decyzję jeszcze raz, to z pewnością bym to zrobił. Dlatego, że przeżyłem w Łodzi wiele różnych rzeczy, pracowałem w wielkim klubie.
Cały wywiad można przeczytać TUTAJ.