Bramkarz Widzewa był bardzo krytyczny wobec siebie po meczu Widzewa ze Śląskiem Wrocław.
Widzew przegrał ze Śląskiem 1:2. Pierwszego gola stracił z rzutu karnego. Sędzia Bartosz Frankowski podyktował go za faul Rafała Gikiewicza na Aleksie Petkowie. Bramkarz Widzew chciał wypiąstkować piłkę, ale nie trafił w nią. Wpadł za to na piłkarza Śląska. Gikiewicz protestował, ale na nic się to zdało. – Czułem kontakt z głową obrońcy, ale to nie tak, że nie trafiłem w piłkę, tylko w nią. On z impetem wpadł w moje przedramię. Co miałem zrobić? Nie schowam go przecież. Sędzia jednak gwizdnął, było to sprawdzane na VAR-ze. Kontakt był. Co mam powiedzieć? – mówił zaraz po meczu.
I dodał: – Porażka boli. Przegraliśmy, bo ja popełniłem błąd. Biorę to na klatę.
Gikiewicz nawiązał też do meczu Fortuna Pucharu Polski z Wisłą Kraków i błędu, jaki popełnił na niekorzyść Widzewa sędzia Damian Kos. Arbiter uznał gola dla Wisły, który spadł ze spalonego. – Ja popełniłem dzisiaj błąd i są tego konsekwencje. Przegraliśmy. W tamtym meczu błąd popełnił sędzia i konsekwencji dla niego nie ma. Nic się nie dzieje – zauważył.
Bramkarzowi Widzewa nie podobało się też to, że po środowym wyczerpującym meczu, jego zespół grał w lidze już w sobotę, a nie w niedzielę. – Powinniśmy grać w niedzielę. Mieliśmy tylko dwa dni na regenerację. Ktoś powinien się zastanowić – powiedział. – Trzeba patrzeć też na innych, a nie tylko na kilka klubów. Dzieją się dziwne rzeczy, nie poznamy na to odpowiedzi.
I znów nawiązał do meczu z Wisłą. – Spalony to spalony. Wiemy, kiedy on jest. Kartkę możesz dać, ale nie musisz. A spalony jest spalonym – stwierdził.