W piątkowe popołudnie druga drużyna ŁKS-u mierzyła się na Stadionie Króla z Resovią. O wyniku zadecydował mocno kontrowersyjny rzut karny podyktowany w pierwszej połowie.
W piątek trener Konrad Gerega mógł skorzystać ze sporego zaciągu piłkarzy z pierwszej drużyny. Swoje minuty pierwszy raz od spotkania ze Stalą Mielec złapał Aleksander Bobek, ale opórcz niego z Resovią zagrali Ivan Mihaljević, Antonio Majcenić, Kelechukwu Ibe-Torti, Jorge Alastuey i Jędrzej Zając.
W pierwszych fragmentach spotkania częściej w okolicach pola karnego rywali meldowali się goście. Ataki rzeszowian nie przynosiły jednak większego zagrożenia, bowiem obrona ŁKS-u przed dłuższy czas funkcjonowała naprawdę dobrze.
Po drugiej stornie boiska częściej oglądaliśmy długie piłki na dobieg posyłane do skrzydłowych, jednak ani Ibe-Torti, ani Zając nie byli w stanie wygrywać pojedynków z wychodzącym bramkarzem.
Łodzianie od osiemnastej minuty musieli radzić sobie w osłabieniu. Intelektem popisał się Ivan Mihajlević, który mając już na koncie żółtą kartkę, po prostu kopnął rywala w kole środkowym. Chorwat najpierw spóźnił się z kopnięciem piłki, a jego kolejne zagrania wyglądało, jakby wynikało ze zwykłej frustracji.
18' Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Ivan Mihaljević.
— Akademia ŁKS Łódź (@ap_lkslodz) September 6, 2024
ŁKS II 🆚 Resovia Rzeszów 0⃣:0⃣
Od tego momentu ełkaesiacy nieco zniknęli. Skupili się przede wszystkim na obronie, zdecydowanie rzadziej rozprowadzając swoje akcje. Korzystali na tym piłkarze Resovii, którzy wciąż napierali na pole karne biało-czerwono-białych.
Po upływie pół godziny gry goście wyszli na prowadzenie po pewnym strzale Bartłomieja Wasiluka z rzutu karnego. Rzutu karnego, który był tak samo absurdalny, jak i skandaliczny. Jeden z zawodników Resovii przy próbie oddania strzału wpadł na stojącego w polu karnym Maksymiliana Rozwandowicza, po czym sędzia wskazał na jedenasty metr. Co więcej, pomocnik ełkaesiaków obejrzał żółtą kartkę.
Do przerwy gospodarze probowali jeszcze szukać szczęścia, ale wciąż skupiali się raczej na długich piłkach. To, bez zaskoczenia, cały czas przynosiło mierne efekty.
𝐏𝐑𝐙𝐄𝐑𝐖𝐀. Czerwona i karny, ale przed nami jeszcze 45 minut.
— Akademia ŁKS Łódź (@ap_lkslodz) September 6, 2024
ŁKS II 🆚 Resovia Rzeszów 0⃣:1⃣
📷 Radosław Jóźwiak | @Cyfrasport pic.twitter.com/7Nzwo33lPp
W drugiej części meczu inicjatywę zaczęli przejmować łodzianie. Ich akcje częściej budowane były na dłuższych wymianach i próbach przedarcia się środkiem, choć nie przynosiły one większego zagrożenia.
W pewnym momencie swoje show, już w pełni, rozpoczął arbiter spotkania. Jego decyzje przeważnie były trudne do zrozumienia i wprowadzały na boisko jedynie chaos. W wielu sytuacjach na postawie sędziego cierpieli piłkarze ŁKS-u, których akcje były zatrzymywane.
Goście do głosu dochodzili rzadziej niż w pierwszej połowie, jednak kiedy już rozprowadzali akcje, pod bramką strzeżoną przez Aleksandra Bobka pojawiało się nieco nerwowości. Młody bramkarz był jednak w stanie zagrać na najwyższym poziomie, wygrywając sytuacje sam na sam, czy powstrzymując ataki rywali.
I choć łodzianie do ostatnich chwil podejmowali próby forsowania defensywy rywali, w których kolegów z pola wspierał nawet Bobek, to nie przyniosło to większego efektu.
ŁKS II Łódź – Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)
Bramka: Wasiluk 20′ (k)
Czytaj także: Kibole nie pozwolili na spotkanie przedszkolaków z piłkarzami ŁKS-u.