
Nie tylko piłkarze ekstraklasowego Widzewa zakończyli już granie w tym roku. Wolne od niedawna mają też zawodnicy rezerw łódzkiego klubu. Jak wypadli w pierwszej w swoim wykonaniu rundzie na poziomie trzeciej ligi?
Koniec roku to czas podsumowań tego co działo się w pierwszej części sezonu, nie tylko w najwyższych klasach rozgrywkowych, ale też na tych niższych szczeblach. Rezerwy Widzewa niedawno zakończyły swoją pierwszą rundę na poziomie III ligi, do której przez tyle lat nie mogli się dostać. Łodzianie na osiemnaście rozegranych spotkań wygrali sześć z nich, trzy zremisowali i dziewięć przegrali. W ten sposób zgromadzili 21 punktów, co dało im 12. miejsce w tabeli. Czy to dobry wynik? Raczej nie, choć widzewiacy są przecież beniaminkiem. Inna sprawa jest taka, że to rezerwy, więc ważniejsze od samych punktów, powinien być pewien rozwój młodych piłkarzy. Z drugiej strony rezerwy innego ekstraklasowego klubu, Legii, są liderem rozgrywek i od lat są w czołówce tabeli. Z kolei rezerwy ŁKS-u przed trzema laty wygrały III ligę. Oczywiście te porównania to bardziej ciekawostka, bo Akademia Widzewa jest na innym poziomie rozwoju niż akademie ŁKS-u czy Legii.
Z pewnością niepokojący może być jednak fakt, że widzewiacy w tym sezonie kilkukrotnie zebrali solidne lanie. Przegrali 0:6 z Troszynem, 0:5 z rezerwami Legii, 1:4 z Ząbkovią Ząbki i 2:6 z ŁKS-em Łomża. W tych meczach byli dużo słabsi od przeciwników, co potwierdzają wyniki.
– Wiemy w jakim jesteśmy miejscu. Z optymizmem patrzymy w przyszłość i wierzymy, że runda wiosenna będzie lepsza od jesiennej. Największe pole do poprawy mamy w defensywie. Nie mówię tylko o obronach. Broni cała jedenastka. Popełnialiśmy wiele szkolnych błędów – mówił przed kilkoma dniami Michał Czaplarski, trener Widzewa w TVP Łódź.
To prawda, gra defensywna RTS-u wymaga poprawy, bo łodzianie stracili w tym sezonie aż 47 goli. Więcej stracili tylko gracze Znicza Biała Piska. Przypomnijmy, że mówimy o golach straconych w zaledwie osiemnastu meczach.
– Głównym celem rezerw jest wprowadzenia młodych graczy do piłki seniorskiej. Najlepsi trafiają do pierwszego zespołu. To nie jest łatwe, ale wielu chłopaków miało okazję trenować z pierwszym zespołem. Z tego względu bardzo zależy nam na grze w trzeciej lidze i właśnie na tym poziomie ogrywać młodzież z akademii – mówił Czaplarski.
Prócz młodych zawodników, w kadrze Widzewa znaleźć możemy też dobrze znane z przeszłości nazwiska. To piłkarze, którzy dla Widzewa grali w czasie, gdy jeszcze pierwsza drużyna rywalizowała w niższych ligach. Mowa o Macieju Kazimierowiczu, Danielu Tanżynie, Marcinie Kozłowskim czy Mateuszu Michalskim.
– Ci piłkarze są potrzebni, bo gdybyśmy opierali naszą grę jedynie na młodych chłopakach to mielibyśmy bardzo duże problemy. Potrzebne jest to doświadczenie. Zobaczymy w jaką stronę to pójdzie w przyszłości – kontynuował szkoleniowiec.
Bez wątpienia czołowym zawodnikiem drugiej drużyny Widzewa jest Antoni Klukowski, który na Piłsudskiego trafił latem jako piłkarz pierwszego zespołu. Dostał w nim już swoją szansę, ale częściej możemy oglądać go na trzecim poziomie rozgrywkowym. Ma na koncie 10 goli i bez niego gra ofensywna RTS-u wygląda dużo gorzej. Może wiosną coraz cześciej będzie pojawiać się na boiskach Ekstraklasy?
Martwić może za to sytuacja Kamila Cybulskiego. Młody skrzydłowy w ostatnim sezonie był podstawowym zawodnikiem ekstraklasowego Widzewa. W tym, wystąpił w zaledwie dwóch meczach, w których zagrał łącznie przez…20 minut. Dla rezerw gra regularnie, ma na koncie pięć goli, ale z jakiegoś powodu nie dostaje szansy w pierwszej drużynie. Ma tam oczywiście sporą konkurencję, bo Igor Jovicević ma w sumie kilku zawodników na jego pozycję. Mimo wszystko to dość rozczarowujące, bo Cybulski wydawał się być graczem, który w przyszłości może być ważną częścią drużyny.
Do gry podopieczni Michała Czaplarskiego wrócą na przełomie lutego i marca. Zmierzą się wtedy z drużyna Wigier Suwałki.