Po bardzo nierównym początku TAURON Ligi kibice wierzyli, że Łódzkie Wiewióry udowodnią, że to drugi (3:0 z Jokerem Świecie), a nie pierwszy (0:3 z BKS-em Stalą Bielsko-Biała) mecz sezonu pokazał prawdę o ich zespole. Po niezwykle zaciętym, niemal trzygodzinnym spotkaniu z Energą MKS-em Kalisz łodzianki musiały jednak uznać wyższość przyjezdnych.
Spotkanie dwóch drużyn, które przed rozpoczęciem meczu sąsiadowały w ligowej tabeli (ŁKS Commercecon zajmował szóste, a Energa MKS Kalisz siódme miejsce) lepiej rozpoczęły zawodniczki Jacka Pasińskiego. Po rozstrzygniętym na ich korzyść challenge’u i skutecznym ataku Moniki Ptak wyszły na czteropunktowe prowadzenie (3:7) i przez większą część seta tę zbudowaną na początku partii przewagę udawało im się utrzymywać. Spora w tym zasługa Moniki Gałkowskiej, która w ubiegłym roku, jeszcze jako Monika Bociek była ważnym elementem łódzkiej drużyny. 24-letnia atakująca znakomicie radziła sobie w wykańczaniu akcji, a także wpisała na swoje konto asa serwisowego. Ełkaesiankom prowadzonym przez znakomitą Katarinę Lazović udało się wyrównać dopiero przy stanie 16:16, a następnie wyjść na trzypunktowe prowadzenie (20:17). Łodzianki w końcówce nabrały impetu i ostatecznie odwróciły losy przeciętnie rozpoczętego seta. Po emocjonującej końcówce pierwszej partii na tablicy wyników widniał rezultat 26:24.
Drugi set zaczął się dobrze dla Łódzkich Wiewiór, które po udanej, technicznej zagrywce Joanny Pacak wyszły na trzypunktowe prowadzenie przy stanie 5:2. Ekipa Cuccariniego do stanu 10:10, a następnie 10:12 nie pozwalała sobie na chwile dekoncentracji, utrzymując bezpieczny dystans od rywalek. W drugiej części seta walka była zdecydowanie bardziej wyrównana, jednak ostatecznie to kaliszanki mogły unieść ręce w geście triumfu na koniec drugiej partii. Dwudziesty piąty punkt zapewnił im autowy atak Aleksandry Wójcik.
W trzecim secie ełkaesiankom wciąż brakowało jednego, dwóch, trzech punktów do rywalek z Kalisza. Nie pomagały wysiłki łodzianek, które uwijały się na parkiecie jak w ukropie, nie pomagały przerwy na życzenie Giuseppe Cuccariniego, nie pomagały zmiany w składzie (na boisku pojawiła się m.in. Aleksandra Pasznik) – ekipa z Łodzi wciąż nie mogła dogonić rywalek. W połowie seta, po całkowicie nieudanym ataku Aleksandry Szperlak set zaczął jednak wymykać się kaliszankom spod kontroli – było 16:14, a znany z gorącej krwi trener Pasiński, wymachując z pasją rękoma unosił się już niemal pięć centymetrów nad parkietem. Więcej spokoju w kończącej trzeci set grze na przewagi zachowały kaliszanki, które wygrały całą partię 27:29.
Początek czwartego seta wyglądał niczym przedłużenie końcówki poprzedniej partii – walka toczona była punkt za punkt, a żadna z ekip nie była w stanie zbudować wyraźnej punktowej przewagi nad rywalkami. Punktem zwrotnym zdawały się dwie akcje, gdy najpierw w ataku pomyliła się Paulina Cętka, a później do skutecznych bloków wyskakiwały Aleksandra Wójcik oraz Britt Bongaerts i po chwili łodzianki objęły czteropunktowe prowadzenie. Biało-czerwono-białe nie oddały go aż do końca seta, w którym dwukrotnie nie były w stanie wykorzystać piłki setowej. Ostatecznie niecelny atak Magdaleny Damaske sprawił jednak, że kibice w Sport Arenie szykowali się na tie-break.
Ełkaesianki przespały początek piątej partii. Nie wszyscy kibice zdążyli powrócić ze stanowisk z hot-dogami i rozsiąść się wygodnie na swoich miejscach, a przyjezdne prowadziły już 3:0. Łodzianki dogoniły rywalki przy stanie 7:7 i wydawało się, że rywalizacja rozpoczyna się od nowa. W drugiej części tie-breaka dużo skuteczniejsze były jednak kaliszanki, które bezlitośnie punktowały gospodynie w ataku. Mecz zakończyły skutecznym blokiem Magdalena Damaske i Weronika Centka, która opuściła łódzką halę z nagrodą dla MVP spotkania.
Siatkarki ŁKS-u Commercecon mają sporo do poprawy. Wiele do życzenia pozostawiała w piątkowy wieczór zwłaszcza ich dyspozycja w ataku. Prawdziwa weryfikacja formy czeka je już we wtorek, kiedy to na mecz eliminacji Ligi Mistrzyń przyjedzie do Łodzi słoweński Calcit Kamnik.
ŁKS Commercecon Łódź – Energa MKS Kalisz 2:3 (26:24; 21:25; 27:29; 25:21; 11:15)
fot. Marian Zubrzycki