Michał Marchlewski (Łódzki Sport): Z czego wynikają Twoje problemy ze zdobywaniem goli?
Nelson Balongo (napastnik ŁKS-u): Na to pytanie nie ma prostych odpowiedzi. To dla mnie trudna, frustrująca sytuacja. Pracuję bardzo ciężko, daję z siebie zawsze sto procent, a jednak bramki nie wpadają. Nie wiem, może to sprawa tego, że potrzebuję czasu, żeby zaadaptować się do gry w Polsce? To inna piłka niż ta, którą znam z Belgii. Były też przypadki, w których brakowało mi odrobiny szczęścia, na przykład wtedy, gdy trafiałem w poprzeczkę. Muszę zachować pozytywne nastawienie. Pierwsza bramka jest zawsze najtrudniejsza. Jestem pewien, że gdy uda mi się przełamać, kolejne przyjdą już dużo łatwiej.
Jak duże znaczenie ma dla Ciebie w tej sytuacji zaufanie trenera? Mijały kolejne mecze bez gola, a jednak regularnie na Ciebie stawiał, dawał kolejne okazje do gry.
To było dla mnie bardzo ważne. Bramki nie wpadały, ale trener wciąż wybierał mnie do podstawowego składu. To dodawało mi pewności siebie. Staram się odpłacać za zaufanie na boisku; i to zarówno jemu, jak i moim kolegom, którzy wspierają mnie; wiedzą, że to dla mnie trudna sytuacja. Rozmawiałem też z Januszem Dziedzicem, za sprawą którego znalazłem się w Łodzi. Dodawał mi otuchy, a do tego, jako były napastnik starał się też dać kilka rad i jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Nie jesteś pierwszym napastnikiem ŁKS-u, który ma problemy ze skutecznością. W ostatnich latach rzadko zdarzali się tu napastnicy, którzy potrafili regularnie strzelać gole. Wiele razy spotykałem się z opiniami, że częścią problemu może być stosowana przez ŁKS taktyka: gracie 4-3-3, więc jesteś osamotniony w polu karnym: nie możesz tylko czekać na podania pod bramką przeciwnika, musisz cofać się w głąb pola, żeby rozgrywać piłkę. Czy myślisz, że to może tłumaczyć częściowo Twoje problemy?
Nie wydaje mi się. Nasza taktyka działa, a najlepszym na to dowodem jest nasze miejsce w tabeli. Mamy dobrą taktykę, nie szukałbym tutaj przyczyn moich problemów.
Czy były w tym sezonie takie spotkania, po których byłeś zadowolony ze swojej gry?
Tak, zdarzały się takie mecze. Na pewno było tak po starciu z Ruchem Chorzów. Uważam że to był mój najlepszy występ w tej rundzie.
Mam wrażenie, że wielu kibiców ma proste spojrzenie na grę napastnika: nie strzela bramek, a więc się nie nadaje, jest w złej formie. Mówisz jednak, że byłeś wyjątkowo zadowolony z meczu, w którym nie trafiłeś przecież do siatki. Co sprawia, że tak go oceniasz?
Cóż, strzelanie goli jest dla napastnika bardzo ważne, ale, tak jak powiedziałeś, w grze na mojej pozycji nie chodzi tylko i wyłącznie o to. W meczu z Ruchem dobrze radziłem sobie w grze plecami do bramki. Brałem na siebie grę, szukałem fauli, potrafiłem się zastawić i przytrzymać piłkę tak, aby moi koledzy mogli zdobyć przestrzeń, podejść bliżej pola karnego rywala.
Jak porównałbyś Fortuna 1 Ligę do innych lig, w których występowałeś?
Mam wrażenie, że większość drużyn w spotkaniach z ŁKS-em gra bardzo defensywnie: skupia się tylko na obronie dostępu do własnej bramki i na grze z kontrataku. Do tego wiele zespołów stosuje ustawienie z pięcioma obrońcami. W efekcie z przodu pozostaje bardzo mało przestrzeni, co utrudnia grę w ofensywie. Jest dużo twardej, fizycznej walki. Liga belgijska też jest fizyczna, może nawet bardziej niż polska, ale większą rolę odgrywa w niej taktyka, otwarta gra na większej przestrzeni.
Pamiętam, że w pierwszej rozmowie po przyjściu do ŁKS-u, w wywiadzie nagranym dla ŁKS TV w Woli Chorzelowskiej powiedziałeś coś przeciwnego; zdanie, które dla wielu polskich kibiców mogło być zaskakujące: że to właśnie w Polsce zwraca się większą uwagę na przygotowanie taktyczne niż w Belgii. Po pięciu miesiącach spędzonych w ŁKS-ie Twoja opinia się zmieniła?
Rzeczywiście tak powiedziałem, ale to był wniosek dotyczący naszego zespołu, a dla nas taktyka jest ważnym elementem przygotowań. W innych klubach i w całej lidze wygląda to inaczej.
W tej samej rozmowie mówiłeś o tym, że Twoim celem jest gra w reprezentacji Demokratycznej Republiki Konga. Czy po transferze do ŁKS-u kontaktował się z Tobą ktoś z tamtejszej federacji?
Nie, od kiedy tu przyjechałem, nikt się do mnie nie odzywał. Cóż, teraz wszystko zależy ode mnie: muszę po prostu wykręcić lepsze liczby. Wtedy na pewno zwrócę ich uwagę i łatwiej będzie mi o szansę gry w kadrze.
Czujesz wokół siebie więcej presji czy wsparcia? Wspominałeś, że koledzy z zespołu i trenerzy Cię wspierają, ale na atmosferę wokół drużyny wpływają też kibice, dziennikarze, całe środowisko otaczające klub. Jak to odbierasz?
Myślę, że doświadczam mieszanki jednego i drugiego. W życiu napastnika presja jest jednak czymś normalnym. Trzeba też umieć odróżnić złą presję od tej dobrej, która motywuje i sprawia, że grasz lepiej. Oprócz presji nie brakuje również wsparcia i bardzo je doceniam.
Skoro mowa o wsparciu ze strony fanów, muszę Cię zapytać o jedną szczególną sytuację: przy okazji meczu z Termalicą ełkaesiackiego Twittera obiegły zdjęcia dopingującej Cię dziewczynki, która przygotowała transparent z Twoim nazwiskiem i zdjęciami. Wiem, że widzieliście się po meczu, zrobiliście sobie razem zdjęcie. Jak ważne było dla Ciebie to spotkanie?
To było bardzo miłe. To było coś naprawdę wyjątkowego, w mojej wcześniejszej karierze nigdy nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją. Przesłałem jej zresztą później moją koszulkę, żeby pokazać, jak bardzo doceniam to, co dla mnie zrobiła.
Jak czujesz się w Łodzi? Masz już jakieś swoje ulubione łódzkie miejsca?
Łódź to fajne miasto, choć mieszkam tu sam, więc wiadomo, czasami jest trudno. Staram się jednak zaadaptować i z każdym tygodniem jest coraz lepiej. Widziałem najważniejsze miejsca – byłem na Piotrkowskiej, w Manufakturze, odwiedziłem ZOO. Lubię też czasem wyjść do restauracji. Zwłaszcza, gdy jestem z rodziną, która od czasu do czasu mnie odwiedza, lubimy wyjść razem i zjeść coś wspólnie na mieście.
Stadion, kibice – to też z pewnością coś wyjątkowego. Podczas ostatniego meczu z Arką wspierało Was przecież jedenaście tysięcy kibiców.
Tak, zdecydowanie. Stadion i kibice robią wrażenie. Atmosfera podczas kilku ostatnich meczów to było coś naprawdę niewiarygodnego.
A jak Twój polski? Wiem, że mówisz w kilku językach i po przyjeździe do Łodzi pobrałeś od razu Duolingo, żeby uczyć się polskiego.
Język potrafi być problematyczny, wciąż się go uczę. Na szczęście większość ludzi, których spotykam na mieście mówi po angielsku. Po polsku znam przede wszystkim piłkarskie słownictwo – to najważniejsza rzecz na boisku, dzięki niemu mogę komunikować się z kolegami. Co prawda mówią oni dobrze po angielsku, ale gdy to ja odzywam się po polsku, jest nam łatwiej się porozumieć. Muszę przyznać, że na początku byłem wręcz zaskoczony tym, jak dobrze po angielsku mówią wszyscy w klubie. Bariera językowa nie jest dla nas żadnym problemem.
Na koniec pomówmy o Twoich celach na przyszłość. Wierzysz, że kolejna runda może być dla Ciebie dużo lepsza niż ta, która właśnie się zakończyła?
Zdecydowanie tak. Cóż, biorąc pod uwagę statystyki, nie będzie trudno sprawić, żeby wiosna była lepsza od jesieni (śmiech). Muszę zachować pozytywne nastawienie i ciężko pracować dla zespołu, a wtedy prędzej czy później wszystko zacznie odpowiednio działać.
Ostatnio trener Moskal przyznał, że biorąc pod uwagę to, jak zaczynaliście tę rundę, wynik na jej koniec może być trochę zaskakujący. A jak Ty to odbierasz? Wasza forma jest dla Ciebie małą niespodzianką, czy też widząc to, jak wyglądaliście w okresie przygotowawczym spodziewałeś się, że to może być naprawdę udana runda?
Mój przypadek jest szczególny, bo przychodząc tu, nie znałem tej ligi, nie wiedziałem, jaki jest w niej poziom, czego się po niej spodziewać. Okres przygotowawczy wyglądał z mojej perspektywy bardzo pozytywnie. Pamiętam, że kiedy po udanym meczu zremisowaliśmy z występującą w Ekstraklasie Stalą Mielec pomyślałem, że jest naprawdę dobrze. Potem, gdy przegraliśmy na otwarcie sezonu z GKS-em Katowice w nasze głowy wdarło się oczywiście trochę zwątpienia, ale od momentu, w którym zaliczyliśmy serię czterech zwycięstw z rzędu byłem już przekonany, że stać nas w tej lidze na wielkie rzeczy. Teraz jesteśmy na pierwszym miejscu i musimy dalej iść tą drogą, która zaprowadziła nas tak wysoko. Jeśli po przerwie zimowej będziemy grać równie dobrze, co w rundzie jesiennej, to wszystko powinno pójść po naszej myśli.