– Jedynym polskim klubem, który złożył konkretną, oficjalną ofertę za Mateusza Kowalczyka był Raków – Tomasz Salski, większościowy udziałowiec ŁKS-u opowiedział o kulisach rozstania młodzieżowca z klubem z al. Unii.
Przypomnijmy, w czwartek ŁKS oficjalnie potwierdził, że finalizuje transfer Mateusza Kowalczyka do kopenhaskiego Brøndby IF. Łódzki klub będzie mógł liczyć na kwotę odstępnego w wysokości około sześciu milionów złotych. W poniedziałkowy wieczór w programie „Ekstraklasa po godzinach” na antenie Canal + Sport Tomasz Salski opowiedział o tym, jak cała sytuacja wyglądała z perspektywy klubu. Dlaczego młody pomocnik trafił akurat do Brøndby? – Wydaje mi się, że to pytanie nie do mnie, a do Mateusza, a właściwie do jego otoczenia. Naszym celem było zatrzymanie go w ŁKS-ie tak, aby spróbował swoich sił w Ekstraklasie w drużynie trenera Moskala. Mateusz i jego doradcy mieli jednak na te sprawy inne spojrzenie. W tej sytuacji musieliśmy przede wszystkim zabezpieczyć interes klubu i wybrać najbardziej korzystną z naszej perspektywy ofertę. Jedyna konkretna, oficjalna oferta z Ekstraklasy, która leżała na stole przyszła z Rakowa. W ostatnim tygodniu pojawiła się też oferta Górnika Zabrze, ale nie rozpatrywaliśmy jej na poważnie – odpowiedział większościowy udziałowiec ŁKS-u.
Salski przyznał, że załatanie dziury po odejściu Kowalczyka będzie wymagało czasu. – Mateusz dobrze czuł się w systemie gry preferowanym przez trenera Moskala – nie tylko dlatego, że jest dobrym piłkarzem, ale także dlatego, że po prostu się tego systemu nauczył. Myślę, że skompletowanie drugiej linii bez niego musi trochę potrwać. Wszyscy wiedzieliśmy, że różnica pomiędzy pierwszą ligą a ekstraklasą jest duża. Po dwóch meczach widać wyraźnie, że to, co pierwsza liga wybaczała, w Ekstraklasie jest karane. System trenera Moskala wymaga od graczy drugiej linii odpowiedniego zrozumienia, właściwego poruszania się. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie to wyglądać coraz lepiej, zwłaszcza w przypadku nowych zawodników – stwierdził.