Zmiana na stanowisku dyrektora sportowego była bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń roku w ŁKS-ie. Po sześciu latach pracy z al. Unii pożegnał się Krzysztof Przytuła, a jego miejsce zajął Janusz Dziedzic, były napastnik m.in. ŁKS-u i GKS-u Bełchatów. Jak z perspektywy czasu były prezes klubu z al. Unii patrzy na dyrektorską kadencję Przytuły? – Na okres pracy Krzysztofa warto patrzeć przez pryzmat wszystkiego, co tutaj stworzył, a także tego, jak mocno był zaangażowany w życie klubu. Z drugiej strony musimy jednak pamiętać o wyniku sportowym, o tym, że ostatnie dwa sezony jego pracy były porażką. Miał carte blanche, jeśli chodzi o pozyskiwanie zawodników i nie podlega dla mnie żadnej dyskusji, że w zdecydowanej większości ściągał naprawdę dobrych piłkarzy. Wydaje mi się jednak, że nie zawsze ci piłkarze tworzyli drużynę. To właśnie stąd brały się nasze problemy z wynikami – ocenił Salski w programie live na antenie ŁKS TV.
Zdaniem większościowego udziałowca klubu z al. Unii pod koniec okresu pracy Przytuły ŁKS stał się zbyt jednowymiarową drużyną. – Widziałem ostatnio mecz nowej drużyny Mikkela Rygaarda. Świetnie sobie w niej radzi, ale warto zwrócić uwagę na jedną rzecz – obecnie ma wokół siebie zupełnie innych zawodników niż w ŁKS-ie. To był nasz kolejny problem pod koniec kadencji Krzyśka – mieliśmy za dużo piłkarzy o podobnej charakterystyce. Trudno było stworzyć z nich kompletną drużynę, która byłaby w stanie regularnie punktować – powiedział Salski.
Jego wniosek jest prosty: w zespole było wielu wirtuozów zdolnych grać popisowe partie, ale niewielu ludzi od czarnej roboty gotowych “nosić dla nich fortepian”. – Pamiętam rozmowę z trenerem Mamrotem po jednym z pierwszych treningów, jakie poprowadził w ŁKS-ie. Zespół ćwiczył wtedy grę na utrzymanie piłki. Trener przyszedł do mnie zachwycony, stwierdził, że nie przypomina sobie, żeby w którejkolwiek drużynie miał zawodników tak zaawansowanych technicznie. Wrócił po trzech dniach. Wtedy dodał, że w drużynie, która miała za zadanie odebranie piłki nikt nie potrafił tego zrobić. To dawało mi do myślenia, uświadamiało, jak dużym problemem dla naszego zespołu była gra bez piłki – powiedział były prezes ŁKS-u.
– Uważam, że ŁKS bardzo dużo Krzyśkowi zawdzięcza – to on stworzył podstawy, na których obecnie funkcjonuje klub. Nasza współpraca, zwłaszcza w jej pierwszej fazie, była bardzo owocna i przynosiła efekty. Chciałbym też wyraźnie podkreślić to, że także w późniejszym okresie Krzysztof był zaangażowany w życie klubu równie mocno, a może nawet i mocniej niż wcześniej. Nie przynosiło to jednak efektów, jakich od niego oczekiwaliśmy i dlatego podjąłem decyzję, że powinniśmy się rozstać – podsumował Salski.