Sebastian Kerk po raz pierwszy zagrał w pierwszym składzie Widzewa, ale w przerwie został w szatni.
29-letni Niemiec wcześniej trzy razy wchodził na boisko z ławki. W jedenastce był tylko raz, ale w meczu Pucharu Polski. Zagrał ponad godzinę, strzelił gola i zaliczył asystę.
W sobotę w spotkaniu ze Stalą Mielec po raz pierwszy wyszedł w pierwszym składzie. Grał dobrze, rozkręcał się. Ale na drugą połowę już nie wyszedł. Okazało się, że to przez uraz. – W przerwie wydawało mu się, że jest dobrze, ale jak zaczął truchtać, to jego stan się pogorszył – tłumaczył Daniel Myśliwiec, trener Widzewa. – Sebastian nie chciał ryzykować swojego zdrowia, ani słabszej dyspozycji i powodować, że będzie słabszym ogniwem drużyny nawet przez dwie minuty. Wiedział, jaka jest stawka, że zawsze chcemy wygrywać. Szacunek za jego świadomość.
Nie wiadomo, jak poważny jest uraz Niemca, ale wygląda na to, że nie jest bardzo poważny. Teraz przed piłkarzami PKO Ekstraklasy dwa tygodnie przerwy, więc będzie czas na wyleczenie kontuzji. W piątek Widzew zagra sparing z Koronę Kielce, ale najpewniej Kerk z nim nie wystąpi, by nie ryzykować.