Występujący na co dzień w pierwszej lidze Widzew Łódź Futsal pokonał piąty zespół Statscore Futsal Ekstraklasy i kosztem zdecydowanego faworyta awansował do 1/8 finału Pucharu Polski.
To miał być egzamin dojrzałości drużyny Marcina Stanisławskiego. I tak też było. Tyle że łodzianie nie zamierzali go jedynie przetrwać, niczym marzący o ocenie dostatecznej student, ale chcieli zdać na własnych zasadach. Dlatego gdy FC Toruń w pierwszych minutach przejął inicjatywę i zepchnął Widzew do defensywy szkoleniowiec gospodarzy zdecydował się wycofać bramkarza. Zmieniło to obraz gry i jego drużyna czuła się na boisku coraz pewniej, zamykając rywala na jego połowie, ale błąd indywidualny sprawił, że to zepchnięci do defensywy rywale zdobyli gola strzałem z dystansu od razu po przechwycie. Taki rozwój wypadków nie zniechęcił szkoleniowca Widzewa, który konsekwentnie realizował swój pomysł na grę, ale po chwili scenariusz się powtórzył i będący w przewadze w polu czerwono-biało-czerwoni znów pozwolili drużynie z Torunia zdobyć gola.
– Wiedziałem, że to duże ryzyko, ale goście po zaledwie kilku minutach gry mieli w pewnym momencie już za dużo miejsca, odległości były coraz większe i musieliśmy coś zmienić. Złe decyzje zaowocowały niestety stratami bramek i znaleźliśmy się w trudnej sytuacji – przyznał grający trener łodzian.
Widzew Łódź Futsal po pierwszej połowie leżał na deskach, ale po zmianie stron pokazał prawdziwy charakter i rzucił się do walki nie tylko o honor, a o pełną pulę.
– W przerwie powiedzieliśmy sobie, że teraz dajemy z wątroby, idziemy na maksa. Mamy za sobą wspaniałych kibiców i jeśli strzelimy na 1:2 to doping nas poniesie. Natomiast jak stracimy na 0:3 to gramy później na sto procent z wycofanym bramkarzem. Cieszę się, że uwolniliśmy potencjał piłkarski, ale też fizyczny, bo chyba mogę powiedzieć wprost, że zdemolowaliśmy w drugiej połowie przeciwnika również fizycznością – podsumował Stanisławski.
Reklama
Ale po kolei. Najpierw łodzianie musieli doprowadzić do remisu. Zadanie to zrealizował w przeciągu pięciu minut Daniel Krawczyk, który zdobywając dwie bramki w meczu z piątą drużyną ekstraklasy przypomniał wszystkim, że nie przypadkiem jest najlepszym strzelcem w historii futsalowej elity.
– Cieszę się, że mogłem przypomnieć o sobie ekstraklasie – powiedział po meczu szczęśliwy zawodnik. – Poczuliśmy krew i to wykorzystaliśmy – dodał Krawczyk, który po świetnych asystach Stanisławskiego i Michała Marciniaka minutę przed końcem regulaminowego czasu gry sam znakomicie dograł do Maksyma Panasenki, a ten ustalił wynik spotkania na 3:2, wprawiając w ekstazę kibiców, którzy szczelnie wypełnili trybuny Hali MOSiR przy ul. Małachowskiego w Łodzi.
Widzew, który jest liderem grupy B pierwszej ligi i pewnie zmierza do ekstraklasy, w rozgrywkach Pucharu Polski potwierdził, że może z nadzieją patrzeć w przyszłość i optymizmem szykować się do gry na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Ale zanim do tego dojdzie, prawdopodobnie jeszcze w lutym łodzianie zagrają w 1/8 turnieju z aktualnym wicemistrzem kraju i trzecią obecnie drużyną ekstraklasy – Constractem Lubawa.
Bramki dla Widzew Łódź Futsal: Daniel Krawczyk (x2), Maksym Panasenko.
Skład Widzew Łódź Futsal: Dariusz Słowiński – Michał Bondarenko, Marcin Stanisławski, Daniel Krawczyk, Michał Marciniak oraz Maksym Panasenko, Tomasz Gąsior, Wojciech Łasak, Jan Dudek.