Po serii dziesięciu remisów z rzędu piłkarze Widzewa odnieśli efektowne zwycięstwo nad Ruchem. Łodzianie wygrali 3:0. Dzięki temu awansowali na drugie miejsce w tabeli. Do Radomiaka, który zremisował z Pogonią w Siedlcach (1:1), tracą jeden punkt.
Na początku tygodnia sześciu zawodników: Mikołaj Gibas, Daniel Świderski, Filip Mihaljevic, Kacper Falon, Marek Zuziak i Marcin Pieńkowski zostało tymczasowo przesuniętych do rezerw. Zarząd nałożył także karę finansową na pierwszą drużynę w związku z niezadowalającą postawą sportową. Choć potyczka z Ruchem to od lat mecz przyjaźni dla kibiców obu drużyn, na boisku nie można było spodziewać się żadnych uprzejmości. Chorzowianie walczą o utrzymanie, a dla łódzkiej drużyny brak zwycięstwa mógł mocno skomplikować ich sytuację. Widzew spadł na czwarte miejsce i nie mógł pozwolić sobie na kolejny remis.
Już w 2. minucie Widzew mógł objąć prowadzenie. Po błędach obrońców Ruchu Przemysław Banaszak znalazł się w pozycji sam na sam z bramkarzem, ale został zablokowany. Goście ustawili się na własnej połowie, szukając szans w kontratakach. Trudno było im jednak przedostać się w okolice szesnastki Widzewa, nie potrafili wymienić między sobą kilku celnych podań. Łodzianie atakowali i w 6. minucie mieli rzut wolny. Gospodarze długo naradzali się jak go wykonać. W końcu do piłki podszedł Mateusz Michalski i uderzył kilka metrów nad poprzeczką.
Przez pierwsze minuty „Niebiescy” pokazywali niewiele dobrego futbolu. Z kolei łodzianie nadużywali indywidualnych akcji, które kończyły się na defensorach gości. Na dodatek zaczęli grać nonszalancko. Tak jak Marcel Pięczek w 11. minucie we własnym polu karnym. Niewiele zabrakło by wystawił piłkę napastnikowi rywala. Irytował Michael Ameyaw. Stojąc w miejscu próbował sztuczek technicznych. Być może w futsalu miałoby to szansę na powodzenie. Na tych „popisach” korzystali piłkarze z Chorzowa, którzy mogli w tym czasie ustawić się w obronie.
Od 20. minuty Ruch zaczął śmielej atakować. Szczególnie prawą stroną, gdzie nieźle spisywał się Paweł Mandrysz. Łodzianie gubili się w defensywie, momentami wyglądając nie jak zespół z czołówki, ale jak rywal „Niebieskich” w walce o utrzymanie. W końcu jednak zdobyli gola. Po akcji Rafała Wolsztyńskiego, który wymanewrował trzech obrońców, piłkę do siatki skierował Michalski.
W 35. minucie łodzianie po raz drugi skierowali piłkę do siatki gości. Gol Sebastiana Zielenieckiego nie został jednak uznany. Wcześniej na spalonym był podający głową Daniel Tanżyna. Do końca pierwszej połowy nic wielkiego kibice już nie zobaczyli. Widzew prowadził zasłużenie, ale w jego grze za dużo było przestojów. W pierwszych 45. minutach obie drużyny rzadko niepokoiły bramkarzy. Widzew oddał jeden celny strzał, a Ruch żadnego.
Początek drugiej połowy to dużo strat, nieporozumień, fauli, a mało efektywnego futbolu. Chorzowianie starali się atakować, ale ich zapędy kończyły się na Zielenickim. Łodzianie również nie tworzyli większego zagrożenia pod bramką gości. Minuty płynęły, a celnych strzałów nie było. W 57. minucie Ruch przeprowadził składną akcję, która mogła zakończyć się zdobyciem bramki. Tomasz Foszmańczyk źle trafił jednak w piłkę. Chorzowianie mieli tylko rzut rożny. Po nim nad poprzeczką główkował Mateusz Bartolewski. Piłkarze Widzewa wyglądali na zagubionych i… zdobyli gola, praktycznie z niczego. Wolański wybił piłkę na połowę rywala, a tam Banaszak wyprzedził dwóch obrońców Ruchu i skierował piłkę do siatki. W tym momencie było wiadomo, że gospodarze tego spotkania nie mają prawa zremisować. Chwilę później Wolsztyński uderzył zza pola karnego tuż obok prawego słupka.
W 75. minucie prowadzenie podwyższyć mógł Dario Kristo. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował mocno, ale Dawid Smuga nie dał się zaskoczyć. Podobnie jak Wolański po uderzeniu z dystansu przez Tomasza Podgórskiego. W ostatnich minutach mecz się ożywił, piłkarze już nie zawracali sobie głowy defensywą. To był chyba najlepszy okres w tym spotkaniu. Ze strony Widzewa okazję miał Wolsztyński, ale strzelił w bramkarza Ruchu. Chwilę później wykorzystał złą interwencję Smugi i tym razem się nie pomylił. Łodzianie wygrali zasłużenie, będąc drużyną dużo lepszą. Przede wszystkim lepiej poukładaną w obronie.
Widzew Łódź – Ruch Chorzów 3:0 (1:0)
Bramki:
Michalski 30., Banaszak 59., Wolsztyński 84.
Widzew: Wolański – Turzyniecki, Zieleniecki, Tanżyna, Pięczek (90.+4. Stefaniak) – Michalski (78. Gutowski), Kato, Radwański, Ameyaw (68. Kristo) – Wolsztyński, Banaszak (85. Wełna).
Fot. Widzew Łódź