W ŁKS-ie dzieje się źle. Odchodzą piłkarze. Finanse się sypią. Pan współpracował ze wszystkimi, oprócz letniego zaciągu z sezonu 2021/2022. Którego z zawodników szkoda najbardziej?
Wojciech Stawowy: – Patrząc na wszystkich ludzi, którzy odeszli odkąd rozstałem się z ŁKS-em, najbardziej żal mi Carlosa Morosa, Łukasza Sekulskiego i Drago Srnicia. Szczególnie Polak był strasznie niedoceniany. Wiem, że z tyłu głowy ciągle czuł presję, że z kasą krucho, klub może nie przedłużyć kontraktu, a mimo tego strzelał bramki dające ważne punkty, tak jak teraz w Płocku. Nie miał komfortu psychicznego. Tym bardziej cieszę się, że swoją wartość udowodnił w ekstraklasie. U nas miał z tyłu głowy inne, bolesne sprawy, niekoniecznie związane z graniem w piłkę. Srnić to typowy wojownik. Wiadomo, że przepisy o graczach spoza Unii ograniczały mu możliwości występów, ale taką postać warto mieć w drużynie.
A piłkarze, którzy rozwiązali kontrakty z winy klubu? Strata, którego z nich zaboli najbardziej?
– Jeżeli chodzi o tych zawodników, którzy rozwiązali kontrakty z winy klubu. Bardzo żal mi Antnio Domingueza. On razem z Michałem Trąbką, był w moim ŁKS-ie mózgiem drużyny. Nietuzinkowy piłkarz, bardzo dobry zawodnik, szkoda, że jego drogi z naszym klubem się rozeszły. Ale nie tylko Antonio. Oprócz Stipe Juricia, który przyszedł latem, poznałem Mikkela Rygaarda, Ricardinho. To byli świetni chłopcy, z którymi naprawdę dobrze nam się pracowało.
Przypuśćmy, że dzwoni do pana Tomasz Salski i mówi: “Wojciech wróć, czeka Łódź!”. Jaka jest pana odpowiedź?
– Szkoda, że to wszystko tak się potoczyło. Jestem przekonany, że gdybym został to awansowalibyśmy do ekstraklasy i być może problemów finansowych by nie było. Słyszałem ripostę Tomasza Salskiego, że kto wie czy ze Stawowym bylibyśmy w barażach. To uznaję za lekką złośliwość, bo przecież wszystko zmierzało w kierunku awansu bezpośredniego. Wielu moich kolegów, trenerów działaczy, powtarza mi, że nigdy w życiu nie popełniłoby takiego błędu jak pan Salski. Jest mi przykro, śledzę informację o ŁKS-ie, jestem z nim związany emocjonalnie, chciałbym pomóc. Gdybym tylko dostał telefon od szefów klubu z al. Unii wsiadam w pierwszy pociąg z Krakowa do Łodzi i jestem.
Z Wojciechem Stawowym rozmawiał Filip Kijewski.
fot: ŁKS