Widzew w meczu z Arką Gdynia stworzył sobie lepsze sytuacje do strzelenia gola, zabrakło mu jednak skuteczności, żeby wrócić do Łodzi z trzema punktami.
Widzew zaczął mecz w Gdyni z dwiema zmianami w porównaniu z poprzednią kolejką: Daniel Tanżyna pauzował za kartki, a Patryk Mucha doznał urazu. Ich zastępcy – Michał Grudniewski i Bartłomiej Poczobut – to gracze doświadczeni, dlatego nie powinno to wpłynąć na poziom prezentowany przez drużynę. Przez pół godziny było jednak inaczej, bo to Arka grała w piłkę, z piłkarze Widzewa za nią biegali. Z jednym wyjątkiem, jakim była indywidualna akcja Dominika Kuna w polu karnym zakończona zablokowanym strzałem z ostrego kąta.
Gospodarze, którzy w ostatnim czasie są najlepszym zespołem w Fortuna 1. Lidze, mieli dużą przewagę, jednak nie potrafili sforsować widzewskiej obrony. Szansę mieli jedną, kiedy po błędach stoperów i Marka Hanouska piłka spadla pod nogi Juliusza Letniowskiego, lecz jego uderzenie z bliska zablokował Patryk Stępiński, zaś dobitkę Mateusza Żebrowskiego nie sprawiła kłopotów Jakubowi Wrąblowi.
W końcu Widzew się otrząsnął, zaczął dłużej utrzymywać się przy piłce i coraz częściej przemieszczać się pod bramkę Arki. Aktywny był Kun, szybko starał się grać Hanousek, brakowało jednak mocnych i celnych uderzeń. 30. min Czech podał piłkę do Pawła Tomczyka, ten jednak skiksował. Lepiej kopnął Kun, ale w środek bramki. Były też i gorsze momenty, jak rozegranie rzutu wolnego przez Stępińskiego i Michalskiego, po którym piłka wyleciała poza boisko. Niewidoczny był Tomczyk, brakowało więc zagrożenia w polu karnym.
Słabych punktów w Widzewie było więcej. Michalski był chaotyczny, Michael Ameyaw nieobecny, bo myślał już chyba o Piaście Gliwice, do którego przechodzi. Arka nie była jednak lepsza, czego efektem było bardzo mało okazji do strzałów. Gospodarze często dośrodkowywali w pole karne, ale łódzcy obrońcy radzili sobie.
Po przerwie gra wyglądała tak, jak w końcówce pierwszej połowy. Pierwszy nudę przerwał Widzew, gdy po podaniu Stępińskiego strzelał z pola karnego Hanousek, za słabo. Po chwil piłka odbiła się od Grudniewskiego dając gdynianom kontrę. Na szczęście Chistian Aleman nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Wrąblem. Słabo grający Tomczyk urwał się raz i wbiegając w pole karne został sfaulowany. Ale rzuty wolne nawet z 17 m to żadne zagrożenie dla rywali. Tak było i tym razem, bo Michalski kopnął w mur.
Najlepszą szansę zmarnował Hanousek, który dostał podanie od Łukasza Kosakiewicz, jednak strzelił lekko i prosto w bramkarza. Szkoda, bo był pięć metrów od bramki. Widzew bronił się chaotycznie, ale skutecznie. Gdyby miał więcej argumentów w ofensywie, mógł skarcić Arkę. Okazji do kontr miał sporo, brakowało mu jednak precyzji. Remis trzeba uznać za dobry wynik, pozostaje jednak niedosyt, bo to łodzianie mieli lepsze sytuacje.
Arka Gdynia – Widzew Łódź 0:0
Arka: Kajzer – Danch, Marcjanik, Memić – Letniowski (53. Da Silva), Kasperkiewicz, Deja, Aleman, Hiszpański – Rosołek, Żebrowski (70. Ł. Wolsztyński)
Widzew: Wrąbel – Stępiński, Grudniewski, Nowak, Becht – Kun (75. Kosakiewicz), Poczobut, Hanousek, Michalski, Ameyaw (86. Samiec-Talar) – Tomczyk (0. Robak)
Żółte kartki: Hanousek, Nowak – Letniowski, Memić, Wolsztyński
Czerwona kartka: Marcin Broniszewski