Zamiast łatwego zwycięstwa, było pięć setów i słaba gra. Żeby awansować do półfinału Pucharu CEV, PGE Skra Bełchatów musi koniecznie wygrać na wyjeździe z CSM Arcadą Galati.
Dla kibiców bełchatowskiej drużyny optymistyczne jest jedno: gorzej niż we wtorek naprawdę trudno zagrać. Siatkarze PGE Skry sprawiali wrażenie, jakby mecz miał się wygrać sam. Im dłużej grali, tym gorzej przyjmowali zagrywki, mylili się w ataku, a blok praktycznie nie istniał. Rywale ryzykowali i przynosiło im to powodzenie, jednak bełchatowianie nijak nie potrafili na to odpowiedzieć. Od połowy drugiego seta potrafili wywrzeć na nich presji i odebrać pewność siebie. Mało tego, anonimowi zawodnicy z Galati wiele akcji wygrali sprytem i sposobem.
Owszem, Rumuni znakomicie serwowali, jednak trudno było nie odnieść wrażenia, że połowa z tych zagrywek była autowa i po prostu trzeba było przepuścić piłkę. Tak jak PGE Skra robiła to w tie-breaku. Grzegorz Łomacz miał trudne zadanie, bo musiał nabiegać się za piłką, lecz gdy już miał ją dobrze dograną, stanowczo za często był bardzo niedokładny. Aleksander Atanasijević zdobył 22 punkty, jednak aż ośmiokrotnie pozwolił się zablokować, znów – tak jak z Asseco Resovią – problemy w ataku miał Mateusz Bieniek.
Poziom trzymał tylko Dick Kooy i to dzięki niemu zawodnicy Arcady napotykali opór w trzecim i czwartym secie. Dopiero gdy w ostatniej partii wsparł go serbski atakujący, PGE Skra znów miała inicjatywę. Dramatycznie brakowało jej jednak pewności i z prowadzenia 14:10 zrobiło się 14:13. Na szczęście ofensywną niemoc przełamał Milad Ebadipour i na rewanż – 8 lutego w Rumunii – drużyna z Bełchatowa pojedzie z niewielką zaliczką. Żeby awansować, musi wygrać.
PGE Skra: Łomacz 1, Ebadipour 12, Bieniek 13, Atanasijević 22, Kooy 23, Kłos 5, Piechocki (libero) oraz Sawicki 1, Taht 2, Mitić
Arcada: Rangel 3, Sestan 22, Sobirov 7, Raić 3, Bala 15, Talpa 8, Kantor (libero) oraz Rata 22, Toro Ramella, Butnaru, Teleleu, Darlaczi