Mirosław Tłokiński znany jest z tego, że nie gryzie się w język, bo, jak sam pisze, nie przez przypadek należał do zespołu który nazywano „drużyną z charakterem”. Można się o tym przekonać czytając jego posty w mediach społecznościowych. W najnowszym wpisie poinformował o zaprzestaniu współpracy z klubem ze Stężycy. Jak się okazało, decyzja ta została podyktowana zatrudnieniem przez II-ligowca Michała Chmielewskiego.
„Na podstawie moich obserwacji, informacji i dowodów doszedłem do wniosku, że jego METODY TRENINGOWE, a zwłaszcza metody KOMUNIKOWANIA z młodzieżą są nie tylko NIEBEZPIECZNE dla ZDROWIA, ale także ŻYCIA młodych wychowanków Akademi Radunia.
W tej sytuacji nie mogłem w sezonie 2022/2023 podjąć zadania KOORDYNATORA Akademi, ponieważ zostało zagrożone to co dla mnie jest „bezcenne”, a mianowicie moja REPUTACJA.
Pracowałem na nią całe życie i nie mam zamiaru jest stracić, z powodu 29 letniej osoby, która nigdy nie grała w poważną piłkę, nie posiada dyplomu trenerskiego, a sposób komunikowania z młodzieżą odbiega od jakichkolwiek norm moralnych.” – napisał Tłokiński na Facebooku. Przy okazji dwukrotny mistrz Polski z Widzewem Łódź podziękował wójtowi Stężycy za współpracę.
Michał Chmielewski rozpoczął swoją pracę w Raduni Stężyca 1 maja 2022 roku. Jest absolwentem AWF w Warszawie na kierunku fizjoterapia. Specjalizuje się w przygotowaniu motorycznym i właśnie za przygotowanie piłkarzy pod tym kątem odpowiadał przez kilka miesięcy w II-ligowym Widzewie w sezonie 2018/2019, po tym, jak przy al. Piłsudskiego został zatrudniony w grudniu 2018 roku. Z piłkarzami więc przepracował m.in. zimowy okres przygotowawczy, a efekty jego pracy były widoczne wiosną 2019.
Niestety były to efekty negatywne. Mimo mocnej kadry i zdecydowanie większych możliwości od swoich rywali, łodzianie spisywali się poniżej oczekiwań i ostatecznie nie wywalczyli awansu na zaplecze ekstraklasy. Powszechnie mówiło się wówczas o złym przygotowaniu motorycznym piłkarzy Widzewa, którzy, kolokwialnie pisząc, byli „zajechani”. A za to właśnie odpowiadał Chmielewski, pod którego okiem widzewiacy przygotowywali się m.in. w przerwie zimowej.
„On pracował także w Widzewie jako trener przygotowania fizycznego. Wprawdzie tylko cztery miesiące i wyleciał z klubu z hukiem oraz w konflikcie z kibicami. Tam doprowadził do prawdziwej degrengolady i dramatu wielu piłkarzy Widzewa. […] Jego metody treningowe spowodowały że połowa zespołu Widzewa była w stanie „fizycznej anemii”, co wykazały badania lekarskie. Oprócz tego swoimi treningami doprowadził do zerwania mięśni klatki piersiowej Mateusza Michalskiego, który musiał pauzować cztery miesiące” – napisał na Facebooku Tłokiński.
Mirosław Tłokiński znaczną część swojego życia spędził w Szwajcarii, w której zakończył piłkarską karierę. Teraz jednak przebywa w Polsce i po przygodzie w Stężycy planuje otworzyć własną szkółkę piłkarską.
„Nie przez przypadek należałem do zespołu który nazywano „drużyną z charakterem”, aby po tak lekkim zawodzie załamać się. Dlatego już teraz zabrałem się do stworzenia własnej „szkółki piłkarskiej” w której będę odpowiedzialny osobiście za wychowanie, kształtowanie i trenowanie młodzieży.. Będę też mógł zastosować własny, innowacyjny program szkolenia nad którym pracowałem 20 lat i który sprawdziłem (w sposób spektakularny) w kilku miejscach i klubach w Szwajcarii” – zapowiedział Tłokiński.
CZYTAJ TAKŻE >>> TYLKO w ŁS. Artur Wichniarek: „Tak śmiała i odważna gra Widzewa jest dla mnie mega szokiem”