– Skoro piłkarz otwarcie mówi o tym, że na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce zapłacą mu więcej niż solidnym klubie ekstraklasowym z jego ojczyzny, to coś jest chyba nie tak z naszym ŁKS-em – mówi Tomasz Cebula.
Mikkel Rygaard oszedł z ŁKS-u. Jest czego żałować?
Tomasz Cebula: Przeczytałem taką wypowiedź Rygaarda ze stycznia, że przyjechał do Polski, bo w Danii tyle nie zarobi. Skoro piłkarz otwarcie mówi o tym, że na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce zapłacą mu więcej niż solidnym klubie ekstraklasowym z jego ojczyzny, to coś jest chyba nie tak z naszym ŁKS-em. Rozmawiam z przyjaciółmi, którzy pamiętają mnie jeszcze z grania w ŁKS-ie, i wszyscy dochodzimy do wniosku, że on przez prawie rok zagrał może dwa niezłe mecze, a pensje pobierał kosmiczną.
Ktoś musiał go ściągnąć i obiecać mu taką pensję. Przez to rodzą się kolejne problemy?
Skoro nie wszyscy dostają pieniądze to szatnia musi być podzielona. W tym wszystkim od dłuższego czasu przewija się nazwisko dyrektora Przytuły. Słyszałem różne rzeczy na temat biznesowych układów, które łączą go z ŁKS-em i wydaje mi się, że zbudował sobie taką pozycję, że jest nie do ruszenia. Jeżeli nie ma chemii między dyrektorem a piłkarzami, to nie jest dobrze. On powinien być dla chłopaków jak ojciec. Ostatnio oglądałem jak po meczu Bayernu Hasan Salihamidžić wchodzi do szatni i rzuca się swoim zawodnikom w ramiona. Ta pozytywna otoczka między władzami a zawodnikami jest potrzebna. Atmosfera wokół drużyny jest bardzo ważna. Pamiętam nasze czasy. Jacek Żałoba dopiero zaczynał być kierownikiem drużyny i dzięki temu, że nasze relacje z nim były fajne, wszystko przychodziło nam łatwiej. Miał wpływ na wiele rzeczy, dobre relacje przekładały się na dobrą grę zespołu.
Za pana czasów problemy finansowe były smutną rzeczywistością. Jak sobie z nimi radziliście?
Pamiętam nasze problemy finansowe. Na mecz z Legią w ramach protestu pojechało tylko dwóch zawodników z seniorów. Też była nie za ciekawa atmosfera. Części płacili, części nie, były niesnaski w szatni, a to nie sprzyjało grze w piłkę. Wychodzisz na boisko i masz wybór podać do zawodnika X, który jest w takiej sytuacji jak ty, albo do zawodnika Y, który dostaje pensje.
ŁKS ma szanse na awans?
Chyba niestety nie. Szkoda. Jak patrzę na tabelę to ciężko będzie zaatakować górną część. Powinniśmy wygrać derby, ale w drużynie nie ma lidera. Kapitan ma być przywódcą, za moich czasów tak było. Wystarczyło spojrzeć na siebie w szatni i każdy wiedział o co drugiemu chodzi. Wystarczyło, że Grzesiu Krysiak krzyknął i cała drużyna ruszała do ataku. Teraz nie widać tego zjednoczenia, brakuje więzi między zawodnikami. Jak prowadzisz 2:0 w derbach to robisz wszystko żeby dobić rywala i strzelić trzecią. Tym bardziej, że rywal był bardzo słaby.
Jakie są teraz największe problemy ŁKS-u?
Największe problemy to anty-dyrektor sportowy, brak przywódcy i z tego co widać, brak atmosfery. Do Widzewa mamy 11 punktów straty, ciężko będzie to odrobić. Nie myślę już nawet o awansie. Nasze transfery wyglądają tak, jakby w klubie też o tym nie myśleli. Ludzie tak ekscytowali się Ricardinho, a on oprócz bramki z Widzewem nie dał nam zbyt wiele. Zawalił najważniejszy mecz z Górnikiem Łęczna. Jedna przewrotka, nawet w takim meczu, to trochę za mało.
Uważa pan, że ta drużyna jest źle zbudowana?
Akademia ŁKS-u to w ogóle istnieje? Dlaczego nie promujemy młodych chłopaków? Przecież kiedyś z tego słynęliśmy. Teraz przez problemy kadrowe trochę się to zmieniło i gra pięciu chłopaków z drugiej drużyny, ale ja marzę o składzie w większości złożonym z wychowanków. Niech mnie zrobią dyrektorem, to zrobię z tym porządek. Oczywiście żartuję, ale musi być ktoś kto to ogarnie. Wyniki świadczą o tym, że dyrektor sportowy już dawno powinien zostać wymieniony, albo podać się do dymisji. Przecież jest tylu byłych ełkaesiaków, którzy mają kompetencje. Dlaczego klub nie chce zaprosić do współpracy Marka Chojnackiego, Witka Bendkowskiego, Grzesia Krysiaka? To są ludzie, którzy znają piłkę od podszewki i każdy z nich nadawałby się na dyrektora sportowego. Tak samo trenerzy. Mamy tylu wspaniałych szkoleniowców z regionu, a bierzemy Hiszpana. Rozmieniamy się na drobne. Przecież ja żyję ŁKS-em, jestem na bieżąco z tym co dzieje się w klubie. Kibice też chcą zmian i naszych ludzi w sztabie szkoleniowym. Prezes powinien ich posłuchać. Przecież klub sportowy jest dla kibiców, nie kibice dla klubu.
W derbach zagrało, aż siedmiu zagranicznych zawodników. Kiedyś nie do pomyślenia…
To jest przegięcie. Jest kilku chłopaków, którzy pokazali, że zasługują na szansę, a to wygląda tak jakby w klubie przyzwyczaili się do kilku nazwisk i na siłę je promowali. Zagraniczni zawodnicy zarabiają niewyobrażalne pieniądze, pierwszy z brzegu przykład – Rygaard – a dają niewiele. Dla mnie to, że w derbach zagrało siedmiu zagranicznych jest wręcz niepojęte.
Co mogłoby oczyścić atmosferę dookoła ŁKS-u?
Jakby Ptak znowu kupił ŁKS. Mówię poważnie. Nie chodzi tylko o sytuację finansową. On miał pojęcie o biznesie, wiedział jak zorganizować klub. Oczywiście każdy inwestor teraz by się przydał, bo coś w tym układzie właścicielskim się wypaliło.
Z Tomaszem Cebulą rozmawiał Filip Kijewski
fot: blog “Moja kolekcja autografów“