– Jeśli przyjdzie inwestor, który podpisze dokumenty, to jestem otwarty na to, żeby ŁKS ode mnie odpoczął – powiedział Tomasz Salski, współwłaściciel ŁKS-u.
Tomasz Salski był właścicielem Łódzkiego Klubu Sportowego przez osiem lat. Nie można mu odmówić zasług w budowaniu nowożytnej historii “Rycerzy Wiosny”. Gdyby nie on i jego pieniądze, to kto wie, czy ŁKS w ogóle grałby na szczeblu centralnym.
Od marca tego roku jest już współwłaścicielem, bo razem z Dariusz Melonem ma po 42 proc. akcji klubu. Reszta należy do Przemysława Andrzejaka, Jerzego Pietruchy i Dariusza Łyżwy.
Salski w przypadku konkretnej oferty od nowego inwestora nie wyklucza jednak odejścia z ŁKS-u. Niemniej, żeby tak się stało, to muszą na to się zgodzić zarówno on, jak i Melon. Podkreśla, że zależy mu na dalszym rozwoju klubu.
– Jeśli przyjdzie inwestor, który podpisze dokumenty, to jestem otwarty na to, żeby ŁKS ode mnie odpoczął. Moja umowa z Dariuszem Melonem polega jednak również na tym, że jesteśmy razem i jeden drugiemu musi na to pozwolić. To nie jest tak, że muszę tutaj funkcjonować na siłę, natomiast chciałbym, żeby to, co udało się zrealizować było kontynuowane i żeby ten klub dalej się rozwijał – podkreślił współwłaściciel pogrzebowej firmy “Klepsydra”.
Już raz Salski miał odpocząć od ŁKS-u. Chodzi oczywiście o negocjacje z rodziną Platków, które ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Po przejęciu władz przez Amerykanów Salski miał zostać odsunięty od władzy. Tak się jednak nie stało, a jak sam Salski przyznał – błędem były jego słowa wypowiedziane w lipcu 2023 roku w rozmowie z “Canal+ Sport”, które sugerowały, że negocjacje są już na samym finiszu.
– Wydaje mi się, że jesteśmy bardzo blisko finalizacji. Wstrzymują nas sprawy prawne – mówił wówczas współwłaściciel ŁKS-u.